Techniczne smaki gali KSW 38 – Live in Studio
Podczas gali KSW 38 – Live in Studio nie zabrakło w oktagonie masy interesujących technik – oto ich kompleksowy przegląd!
Nie będę ukrywał, że bardzo przypadł mi do gustu surowy klimat gali KSW 38 – Live in Studio, która odbyła się w podwarszawskim Sękocinie Nowym. Brak wejść zawodników, bardzo klimatyczna sceneria, skrócone do minimum zapowiedzi, brak wszechobecnych na dużych galach KSW fajerwerków wizualnych. Wszystko to uczyniło piątkową galą bardzo specyficzną, odmienną i doskonale trafiającą w mój gust.
Tym niemniej, w niniejszym tekście chcę poruszyć inną kwestię – a mianowicie przyjrzymy się fajerwerkom, ale nie audowizualnym tylko technicznym.
Bohaterowie gali pokazali bowiem w oktagonie wiele ciekawych technik, które niniejszym pozwolę sobie przybliżyć.
W jaki sposób Artur Sowiński ubił Łukasza Chlewickiego? Jak Roman Szymański deprymował Denilsona Nevesa, a Kamil Szymuszowski starał się trzymać na dystans Gracjana Szadzińskiego? Jaką stójkową „zasadę” łamał Łukasz Rajewski? Jak błąd rywala wykorzystał Maciej Kazieczko?
Do trzech razy sztuka?
W swojej drugiej walce pod banderą KSW Maciej Kazieczko z Ankosu MMA znokautował Tomasza Matusewicza już w pierwszej rundzie. 20-letni poznaniak krążył przy siatce, atakując krótkimi zrywami, przede wszystkim kopnięciami.
W kluczowej akcji zaatakował prawym kopnięciem na głowę, następnie ponawiając atak soczystym prawym sierpem, którym posłał rywala na deski. Zanim jednak do tego doszło, jeszcze dwa razy inicjował atak w bliźniaczo podobny sposób.
Na powyższych zdjęciach Kazieczko atakuje wysokim kopnięciem – Matusewicz nie zostaje na swojej pozycji, odchodząc.
Powyżej widzimy niemal dokładnie tę samą akcję – Maciej atakuje na głowę, ale Tomasz unosi gardę, nie wchodząc w wymianę i zamiast tego cofając się.
W końcu jednak – po dwóch takowych kopnięciach na głowę, których zdołał uniknąć, oddając jednak pole – Matusewicz prawdopodobnie pomyślał, że przy następnym ataku tego rodzaju zostanie na miejscu – zblokuje i odpowie kontrą, wykorzystując brak równowagi i generalnie ograniczoną defensywę rywala w momencie, gdy cofa nogę po kopnięciu na głowę.
Jak pomyślał, tak uczynił…
Kazieczko ponownie inicjuje atak highkickiem z zakrocznej nogi. Tym razem Matusewicz zostaje jednak na miejscu (lewa stopa na obu zdjęciach). Rzecz jednak w tym, że zanim zaczął wyprowadzać lewy sierpowy (prosty byłby szybszy), Kazieczko zdołał już cofnąć i osadzić na podłożu prawą nogę.
Widząc nadchodzące uderzenie ze strony rywala, Kazieczko nurkuje pod nim, jednocześnie przygotowując już do odpalenia prawy sierp. Cios trafia idealnie na szczękę Matusewicza, a kros tego ostatniego pruje powietrze – głowa Macieja jest już bowiem mocno odchylona do boku, z dala od centrum – dokładnie przeciwnie niż Tomasza. Zwracam też uwagę, że lewica Matusewicza po przestrzelonym sierpie nie wróciła do brody.
Poniżej dokładnie ta sama akcja, ale z innego kąta – na ostatnim zdjęciu świetnie widać doskonałe ułożenie ciała 20-latka, które zapewnia wygenerowanie maksymalnej mocy w ciosie.
Tym samym próby rozczytania rywala nie powiodły się Matusewiczowi. Dwa razy oddał pole, za trzecim razem spróbował powtarzany atak Kazieczki wykorzystać na swoją stronę, ale szybkość i świetne szlify poznaniaka w półdystansie okazały się decydujące – koncertowo rozbił rywala.
Walka o dominującą pozycję i combo Rajewskiego
Specjalizujący się w szermierce na pięści i kopnięcia Łukasz Rajewski i Sebastian Romanowski pokazali kilka interesujących wymian w stójce. Zawodnik z Poznania walczył niemal cały czas z klasycznej pozycji, od wielkiego dzwona zmieniając ją tylko na odwrotną, podczas gdy Berserker bił się z mańkuta.
Obaj zawodnicy – a przede wszystkim Romanowski, na którego pokrzykiwali też w tym temacie trenerzy – szukali w stójce dominującej pozycji, tj. ustawienia ze swoją wykroczną nogą na zewnątrz wykrocznej nogi rywala. To elementarz w starciu przeciwko ustawionemu w odwrotnej pozycji rywalowi. Zawodnik z wykroczną nogą na zewnątrz ma więcej opcji w ataku, jednocześnie pozostając bezpieczniejszym.
Nie jest to jednak żelazna reguła, bo chociażby walczący z klasycznej pozycji Miguel Cotto chętnie oddaje odwrotnie ustawionym rywalom dominującą – w teorii – pozycję z wykroczną nogą na zewnątrz. Tylko po to, aby błyskawicznie odkręcić się na wykrocznej nodze do środka i zdzielić ich lewym sierpowym. Widać to przy pierwszym ciosie w poniższej animacji.
Zresztą nawet w walce Conora McGregora z Jose Aldo zobaczyliśmy, że dominujące w teorii ustawienie jeszcze nic nie musi oznaczać. Brazylijczyk bowiem zdobył je, a chwilę potem padł na deski znokautowany.
Również i Raju zaprezentował kilka akcji, w których udowodnił, że nawet z teoretycznie mniej korzystnej pozycji da się wyjść obronną ręką. Oto dwa tego typu przykłady.
Łukasz wyprowadza lewy prosty, ale Sebastian ładnie uchodzi z głową, jednocześnie atakując. Stawia prawą nogę na zewnątrz lewej rywala i atakuje idealnym w takiej pozycji ciosem – czyli krosem. Rajewski jednak prawdopodobnie w tego typu sytuacjach znajdował się setki razy. Błyskawicznie obniża głowę i cios Romanoskiego pruje powietrze.
Wykroczna noga Ankosiaka nadal jest „wewnątrz”, ale nie ma to większego znaczenia – odpowiada bowiem mocnym prawym sierpem bitym z dołu i choć Berserker zdołał cofnąć rękę, częściowo amortyzując uderzenie, to i tak posłało go ono kilka metrów do tyłu – również dlatego, że nie miał równowagi, inkasując cios.
Poniżej jeszcze jedna akcja podobnego rodzaju.
Romanowski zachodzi wykroczną nogę Rajewskiego, pochyla się i ładuje drugi najlepszy cios, za krosem, jaki można wyprowadzić z tej pozycji – czyli prawy sierpowy, do którego zawodnicy walczący z klasycznej pozycji w takich sytuacjach nie są przyzwyczajeni.
Nie tyczy się to jednak Rajewskiego, który na walce w stójce zjadł zęby. Nurkuje pod sierpem rywala i pomimo tego, iż jego wykroczna noga zostaje w środku, wyprowadza soczysty prawy podbródkowy na szczękę rywala.
Innymi słowy – w konfrontacji z zawodnikami o bardzo dobrych szlifach kickbokserskich zdobycie dominującej pozycji nie jest jeszcze w najmniejszym stopniu gwarancją sukcesu.
Na przestrzeni całej walki Ankosiak upodobał sobie szczególnie jedną kombinację – a mianowicie krosa i kopnięcie na korpus po przekroku. Poniżej trzy 2-zdjęciowe przykłady.
Nie będziemy szczegółowo omawiać powyższych zdjęć. Na każdym Rajewski próbuje zdobyć omawianą wcześniej dominującą pozycję, która otworzy drogę do krosa – wyprowadza tegoż, robi przekrok i już z odwrotnej wówczas pozycji wyprowadza okrężne kopnięcie na korpus. Romanowski jednak bardzo mądrze odchodził wtedy do swojej lewej, amortyzując impet kopnięcia.
Nie jest to dokładnie ta sama akcja, ale tak tylko napomknę, że do swojego debiutu w oktagonie UFC przeciwko Ilirowi Latifiemu Jan Błachowicz przygotowywał się właśnie w Ankosie MMA, gdzie trenerem stójki jest… oczywiście Łukasz Rajewski.
Szymuszowski jak Masvidal
Kilka tygodni temu rozłożyłem na czynniki pierwsze sposób, w jaki Jorge Masvidal zdemolował Donalda Cerrone. Do całej analizy odsyłam poniżej:
W telegraficznym skrócie natomiast wyglądało to tak – Masvidal regularnie unosił wykroczną nogę w następujący sposób:
W ten sposób nie tylko piekielnie utrudniał Cerrone wyprowadzania lowkingów, będąc cały czas gotowym do poderwania nogi, ale też…
Wykorzystywał to do atakowania kolana rywala.
Atakował frontalami na korpus
Oraz wykorzystywał to jako kamuflaż ciosów.
Wspominam o tym dlatego, że i Kamil Szymuszowski przede wszystkim w pierwszej rundzie regularnie unosił wykroczną nogę. Prawdopodobnie głównym celem gotowości do jej poderwania w każdej chwili była obrona przed lowkingami Gracjana Szadzińskiego – a wcześniej Marifa Piraeva – ale nie tylko.
W widocznej powyżej pozycji oglądaliśmy Szymka regularnie – ale nie zawsze następnym ruchem było opuszczenie tejże uniesionej nogi.
Na trzech powyższych zdjęciach przedstawiających jedną akcję widać, jak Kamil unosi wykroczną nogę (zdj. 1), ale potem nie opuszcza jej – czego mógł spodziewać się jego rywal (wszak unosił i opuszczał ją regularnie) – zamiast tego odbijając się wówczas od podporowej (zdj. 2) i doskakując z lewym prostym (zdj. 3).
Powyżej bliźniaczo podobna akcja – Szymuszowski unosi przednią nogę, odbija się od tylnej i skracając dystans oraz osadzając przednią, wyprowadza lewy prosty, trafiając Szadzińskiego.
Jeśli przyjrzycie się Masvidalowi, to on czynił to odrobinę inaczej – nie doskakiwał z ciosami, mając uniesioną przednią nogę, ale zamiast tego, osadzał ją (ledwie dotykał podłoża) i dopiero wówczas, zaburzając rytm, doskakiwał z ciosami.
Kamil wykorzystywał także unoszenie nogi do atakowania frontalami, co widać poniżej.
Czego zabrakło, aby ta taktyka przyniosła Szymuszowskiemu tyle dobrego co Masvidalowi? Otóż, przede wszystkim – Szadziński był znacznie mobilniejszy od Cerrone. Jeśli raz za razem znajdujesz się na jednej nodze przeciwko ruchliwemu rywalowi, nieustannie musisz poprawiać swoją pozycję – a manewrowanie na jednej nodze łatwe nie jest.
Po drugie natomiast – zabrakło kopnięć na kolano.
A skoro już do nich nawiązałem…
Szymański jak Jones?
Roman Szymański zaprezentował kapitalną formę w konfrontacji z mocnym Brazylijczykiem Denilsonem Nevesem – przede wszystkim w obszarze zapaśniczo-parterowym, ale nie tylko.
Chciałbym mianowicie zwrócić Waszą uwagę na kopnięcia na kolano, które odegrały ważną rolę w częściowym przynajmniej poskromieniu stójkowej agresji Nevesa.
Szczegółowo pisałem o tej technice w osobnym artykule, do którego odsyłam poniżej:
Poniżej dwa pierwsze kopnięcia na kolano w wykonaniu Szymańskiego – zwracam uwagę, że to widoczne na pierwszym zdjęciu weszło czysto – a stało się to… 11 sekund po rozpoczęciu walki! Drugie – również doszło, choć nieco się ześliznęło – kilkanaście sekund później.
Jeśli na samym początku pojedynku inkasujesz takowe kopnięcia, zastanawiasz się potem dwa razy nad ponownym skróceniem dystansu i oparciu się na wykrocznej nodze. Wiedzą o tym doskonale rywale Jona Jonesa czy innych zawodników z Albuquerque.
Wie też o tym Dan Hardy, którego walka z Carlosem Conditem od kilku lat służy za doskonały przykład skuteczności kopnięć na kolano.
Condit trafia na lewe kolano Hardy’ego, a następnie obaj wdają się w wymianę prawy na prawy i lewy na lewy. Obaj pudłują pierwszymi ciosami, obaj trafiają drugimi. Jednak lewa noga Brytyjczyka – ta wcześniej ostrzelana kopnięciem – zostaje w miejscu i Hardy, mając obie nogi bardzo blisko siebie, nie jest w stanie wygenerować odpowiedniej mocy w lewym sierpie. Condit uderza znacznie mocniej u ubija rywala.
Do kopnięć na kolano Szymański odnosił się na przestrzeni całego pojedynku, gdy tylko Neves ustawiał się w pozycji klasycznej – poniżej jeszcze dwa przykłady.
Jako ciekawostkę dodajmy, że arcymistrz tej techniki, a więc Jon Jones, chętnie kopie z obu nóg na kolana rywali, a także opracowuje nową jego wersję – latającą.
Trzy identyczne ataki to o jeden za dużo
W walce wieczoru gali KSW 38 Artur Sowiński po profesorsku rozprawił się z zaprawionym w bojach Łukaszem Chlewickim, dzieło zniszczenia rozpoczynając od soczystego lewego sierpa w kontrze.
Zanim jednak do tego doszło… Przyjrzyjmy się…
14 sekunda walki. Łukasz Chlewicki atakuje bezpośrednim lewym sierpowym. Kornik wycofuje się, unikając ciosu. Świadomie albo nie koduje jednak w głowie: „lewy sierp”.
Dwie sekund później – Sasza ponowie robi dokładnie to samo, a więc atakuje bezpośrednim lewym sierpowym. Jego cios śmiga tuż przed głową Sowińskiego – ten natomiast tym razem nie odchodzi – pomny akcji przed dwoma sekundami, zostaje na pozycji i odpowiada własnym lewym sierpem, który dochodzi celu nad opuszczoną prawą ręką krakowianina. Artur wszak ma lepszy zasięg.
Chlewicki otrzymał pierwsze ostrzeżenie.
Nic sobie jednak z tego nie robi. Osiem sekund później ponownie doskakuje z lewym sierpowym – ale Kornik już na to czeka. Unosi prawą rękę, częściowo blokując cios rywala, i odpowiada własnym lewym. Prawica Chlewickiego jest opuszczona, on sam natomiast pędzi do przodu, niemal prosto na cios.
Rezultat może być tylko jeden – pod krakowianinem uginają się nogi i pada na deski.
Jak było dalej, wszyscy wiemy.
Nie twierdzę przez to, że lewy sierpowy Łukasza był złym pomysłem. W typowaniach przed galą wskazywałem właśnie lewy sierpowy jako cios, który może być skuteczny przeciwko nie zawsze trzymającemu gardę byłemu mistrzowi.
Jednak trzy niemal identyczne ataki pod rząd z nawiązką wystarczyły radzionkowianinowi do rozczytania intencji Saszy. Ba, jak widać powyżej, już przy drugim tego rodzaju ataku odpowiedział dobrą kontrą, co świetni świadczy o jego tzw. czutce.
Tym samym Kornik powrócił w wielkim stylu do gry o złoto kategorii piórkowej.
*****