Oni w 2016 roku podbiją UFC – kategoria średnia
Oto zawodnicy, którzy dzisiaj znajdują się poza czołówką kategorii średniej, ale w 2016 roku mogą do niej dołączyć!
Mamy już za sobą wyłonienie najbardziej perspektywicznych zawodników UFC w kategoriach ciężkiej oraz półciężkiej, więc pora dziś na zanurkowanie w głąb dywizji średniej!
Dywizja średnia
Tak. W końcu jest w czym wybierać i nie muszę silić się na wydumane argumenty, figury retoryczne, przedkładania formy ponad treść i podkoloryzowanie tego i owego. No, może trochę przesadzam, bo szczególnie Francisa Ngannou w kategorii ciężkiej uważam za zawodnika ze sporym potencjałem, ale jednak w średniej takich Francisów mamy więcej.
Zanim wskażę zawodnika, który zasługuje na największe honory, z kronikarskiego obowiązku przywołajmy nazwisko robiącego furorę po przejściu do kategorii średniej Roberta Whittakera – nie uwzględniam go w dzisiejszym odcinku tylko dlatego, że należy już do czołówki, okupując ósme miejsce w rankingu.
Moim wyborem zatem jest…
Thiago Santos
Kraj: Brazylia | Wiek: 32 lata | Rekord: 12-3 | Rekord UFC: 4-2
Owszem, Brazylijczyk do najmłodszych nie należy, ale też jego przebieg nie jest szczególnie duży, wobec czego ma jeszcze wiele lat kariery przed sobą i spory potencjał do zagospodarowania.
Przygodę z UFC rozpoczął od udziału w brazylijskim TUFie, ale ostatecznie przegrał przez decyzje z Williamem Macario i późniejszym triumfatorem sezonu Leonardo Santosem.
W swoim debiucie w organizacji wziął w zastępstwie walkę z Cezarem Ferreirą, szybko jednak klepiąc gilotynę. W drugim pojedynku walczył o być albo nie być, stając naprzeciwko kolejnego krajana, tym razem w osobie Ronny’ego Markesa – i wbrew przewidywaniom ekspertów większych i mniejszych błyskawicznie ubił faworyzowanego rywala. Później jednak znów zaznał goryczy porażki, po piekielnie wyrównanej walce – punktowałem ją zresztą na jego korzyść – ulegając Uriahowi Hallowi. Do dnia dzisiejszego jestem przekonany, że gdyby wykazał w tamtym starciu większą aktywność, nie miałby problemu z wypunktowaniem Jamajczyka.
Ta porażka jednak okazała się punktem zwrotnym w jego karierze. Trzy kolejne występy w jego wykonaniu były bowiem bardzo dobre – o ile w pierwszym z nich, zwycięstwie nad Andym Enzem, chwilami atakował jeszcze nieco chaotycznie, zbyt agresywnie, uderzając raz po raz obszernymi sierpowymi i tym samym narażając się na kontry (choć i tak zadał twardemu Amerykaninowi pierwszą w karierze porażkę przez nokaut), to w dwóch kolejnych potyczkach wypadł już doskonale. Najpierw spektakularnym kopnięciem na głowę szybko spacyfikował Steve’a Bosse, a ostatnio po brutalnym pojedynku zmasakrował niepokonanego wcześniej Eliasa Theodorou, prezentując niezwykłą dojrzałość, cierpliwość, mordercze łokcie i kolana oraz solidną kondycję.
Thiago Santos nokautuje efektownym kopnięciem na głowę Stevena Bosse.
Pochodzący z Rio de Janeiro zawodnik to bardzo mocny stójkowicz, który potrafi walczyć z obu pozycji, siejąc spustoszenie potężnymi kopnięciami na każdej wysokości. Przyzwoicie pracuje na nogach, lubi atakować korpus ciosami, a w klinczu męczy rywali mocnymi kolanami i ostrymi łokciami. Ot, bardzo dobre stójkowe umiejętności okraszone odrobiną błysku w postaci rzucanych raz na jakiś czas obrotówek.
Nie ukrywam jednak, że to ostatni pojedynek Santosa zrobił na mniej największe wrażenie. I nie chodziło nawet o to, jak dobrze radził sobie w klinczu, jak dobrze działały jego defensywne zapasy i defensywny grappling, gdy przez te pierwsze chwilami zdołał przedzierać się Theodorou. Chodzi bowiem o to, że Kanadyjczyk to typ pitbulla, niezwykle agresywnie walczącego zawodnika, który nie daję żadnego miejsca swoim rywalom, wywierając nieustającą presję, siedząc na nich od początku do końca. Santos poradził sobie z niewygodnym stylem Theodorou wybornie, do maksimum wykorzystując krótkie momenty, w których miał odrobinę więcej przestrzeni na wyprowadzenie ataku, zanim Kanadyjczyk znów pchał się w klincz. Ba, bodaj największe obrażenia zadał rywalowi właśnie przy siatce, nie skupiając się wówczas tylko na defensywie, ale też rozdając w zwarciu łokcie i kolana, także z tajskiego klinczu, na lewo i prawo.
Oczekiwania: znajdujący się na fali trzech wiktorii Brazylijczyk znajduje się najprawdopodobniej o jedną wiktorię od dołączenia do czołowej piętnastki w dywizji średniej. Myślę, że na koniec roku właśnie tam się znajdzie, zwłaszcza że jego świadomość własnych umiejętności oraz zaufanie do nich są coraz większe, co przekłada się na coraz lepsze występy w oktagonie.
Honorowe wyróżnienie
Antonio Carlos Junior (5-1, 1 NC) – 25-letni Brazylijczyk, który trenuje obecnie w American Top Team. Zwycięzca brazylijskiego TUFa w kategorii ciężkiej. Piekielnie silny zawodnik, doskonały grappler, który dysponuje nokautującym ciosem i coraz lepiej czuje się w stójce. Przeniósł się niedawno do kategorii średniej, demolując Eddiego Gordona. Szkoda, że jego ostatnio pojedynek z Kevinem Casey’em skończył się bardzo szybko z uwagi na faul, bo bylibyśmy teraz o wiele mądrzejsi odnośnie możliwości Carlosa Juniora. Tak czy inaczej, przyszłość należy do niego.
Tamdan McCrory (14-3) – po 6-letniej przerwie w świetnym stylu powrócił do UFC, rozprawiając się ze znajdującym się na fali trzech wiktorii Joshem Sammanem. 29 lat, ciężkie ręce w stójce, piekielnie kreatywny, ofensywny parter, zadziorny charakter, mocna kondycja. Biorąc pod uwagę, że w końcu poukładał swoje życie, koncentrując się wyłącznie na sporcie, jego perspektywy w organizacji rysują się w jasnych kolorach.
Krzysztof Jotko (16-1) – Polak wygrał trzy z dotychczasowych czterech pojedynków w oktagonie. To bardzo wszechstronny, walczący z odwrotnej pozycji zawodnik, którego cechuje doskonała kondycja, wyjątkowy etos pracy oraz niezłomny charakter. Jeden z nielicznych zawodników, którzy przeciwności losu wykorzystują jako dodatkową motywację do działania – każdy przyjęty cios napędza go do ostrzejszej pracy. Poświęcił się całkowicie MMA, jego stójka prezentuje się coraz lepiej, a swoim konsekwentnym stylem może napsuć krwi jeszcze wielu rywalom.
*****
Z jakim zawodnikiem kategorii średniej Wy wiążecie największe nadzieje?
*****
Poprzednie części cyklu:
Kategoria ciężka
Kategoria półciężka
Kategoria średnia
Kategoria półśrednia
Komentarze: 2