„Stulcie, ku*wa, mordy!” – Israel Adesanya broni „klona Conora McGregora”
Sposobiący się do najważniejszej walki w karierze – stanie w sobotę naprzeciwko Andersona Silvy – Israel Adesanya stanął w obronie „klona McGregora”, Maurice’a Adorfa.
W co-main evencie sobotniej gali UFC 234 w Melbourne Israel Adesanya zmierzy się z legendarnym Andersonem Silvą, z którym jest zresztą bardzo często porównywany.
Nigeryjczyk nigdy nie ukrywał, że to właśnie występy Brazylijczyka – a konkretnie jego zwycięstwo z Patrickiem Cote w 2008 roku – zainspirowały go do wejścia w sporty walki.
Wiele rzeczy od niego pożyczyłem.
– przyznał w rozmowie z MMAJunkie.com Adesanya.
Gdy zaczynałem walczyć, przykucnięcie na początku walki to była próba imitowania tego, jak robi to on. Teraz natomiast mam już własne ustawienie, trochę jak szybujący orzeł, rozłożone ręce, trzymam się siatki – gotowy do ataku.
Przed kilkoma dniami furorę w przestrzeni medialnej MMA zrobił niejaki Maurice Adorf, który podczas weekendowej gali GMC 18 w Niemczech naśladownictwo Conora McGregora wyniósł na nowy poziom, nie tylko starając się walczyć jak Irlandczyk, ale też tak samo zachowywać przed i po walce.
Wielu fanów mocno wówczas wyśmiało młodego Niemca, ale Adesanya widzi temat zupełnie inaczej.
Widziałem ostatnio coś ciekawego. Widziałem tego dzieciaka, który naśladował McGregora ruch po ruchu, nawet wejście do klatki.
– powiedział Israel.
Ludzie go za to zrugali. „Walcz po swojemu, walcz w swoim stylu!”. Ale stulcie, kurwa, mordy. Gdy ja zaczynałem walczyć, potrząsałem ramionami, naśladując Roya Jonesa, przebierałem nogami, naśladując Aliego. Jestem naśladowcą, potrafią naśladować różne rzeczy u różnych ludzi. Jeśli więc ktoś widzi coś, co go inspiruje, pozwólcie mu to robić. Niech to robią po swojemu. Z czasem odkryją swój własny styl – jak ja odkryłem swój.
Wybieram więc konkretne odpowiadające mi ruchy – jak w grze komputerowej – od różnych ludzi, którzy mnie inspirują. Na koniec tworzę organicznie swój własny styl.
*****
„Mamy podobną budowę, obaj jesteśmy czarni…” – Jon Jones o porównaniach z Israelem Adesanyą