Roman Szymański: „Niedługo będę coraz wyżej w rozpisce”
Utalentowany Roman Szymański podsumowuje swoją debiutancką walkę pod banderą KSW, w której poddał Sebastiana Romanowskiego.
Jeszcze w połowie października bił się klatkoringu Fight Exclusive Night, tracąc pas mistrzowski kategorii lekkiej na rzecz Joiltona Santosa, a tymczasem półtora miesiąca później stanął pod banderą Konfrontacji Sztuk Walki, na krakowskiej gali KLSW 37 w Tauron Arenie pokonując przez poddanie Sebastiana Romanowskiego.
Chcieliśmy sprowadzać do parteru z racji tego, że on lubi się bić.
– przyznał Szymański w rozmowie z dziennikarzami po gali.
Nie chcieliśmy unikać stójki, ale nie chciałem też narażać się na jakieś niepotrzebne ciosy, które mogły przypadkowo wejść, bo wiemy, że Sebastian lubi się bić. Tak, chcieliśmy sprowadzać.
Taki mieliśmy zamysł – żeby wyprzedzać, dążyć do klinczu i tam obalać. Tak, rzeczywiście wyprzedzałem, nawet jak on zaczynał akcje, czy ja wchodziłem, to te ciosy dochodziły celu pierwsze.
Pierwsza runda pojedynku była bardzo wyrównana, ale w drugiej pochodzący z Poznania zawodnik znalazł się w tarapatach po tym, jak zainkasował cios, który przewrócił go na deski.
Nie było knockdownu moim zdaniem, bo nie było zamroczenia, nic takiego.
– wyjaśnił 23-letni zawodnik.
Nogi poszły za bardzo do przodu, ciało zostało z tyłu, spotkałem się z ciosem, wynik był taki, że obaliło mnie to na plecy, ale nie odcięło mnie to w żadnym momencie. Byłem cały czas świadomy.
Druga runda, którą spędził w większości na plecach, w żaden sposób nie wpłynęła na nastawienie młodziana. Trzecią bowiem zdominował kompletnie, serwując szczecinianinowi absolutny terror w parterze, by ostatecznie udusić go na dwie sekundy przed końcem pojedynku.
Tempo było dobre. Tak na szybko nie przeanalizowałem tego, ale nie zatkało mnie przede wszystkim w żadnym momencie.
– ocenił swoją kondycję Szymański, który wziął ten pojedynek na trzy dni przed galą.
Jak chciałem odpocząć, to lekko sobie odszedłem. Nic złego się nie wydarzyło. Tlenowo było ok, mimo tego że przygotowania były żadne, ale ja cały czas byłem w treningu.
Zakontraktowanie Szymańskiego wywołało natychmiastową reakcję Pawła Jóźwiaka z FEN, który zapowiedział skierowanie sprawy na drogę sądową.
Nie będę tego komentował. Teraz mam nowego pracodawcę, KSW.
– powiedział zawodnik, wyjaśniając, że inne osoby zajmowały się sprawami formalnymi, a on koncentrował się wyłącznie na walce.
Jestem bardzo szczęśliwy, dziękuję prezesom, że dali mi tutaj szansę. Pomimo tego, że była to walka otwierająca, to myślę, że niedługo będę coraz wyżej w tej rozpisce.
Starcie z Romanowskim odbyło się w 68 kilogramach i Szymański przyznał, że nie stanowiło dla niego żadnego problemu ścięci do tego limitu. W kolejnych pojedynkach będzie już rywalizował w 66 kilogramach, ale daleki jest od snucia planów dotyczących kolejnych występów czy rywali, z którymi najchętniej poszedłby w tany.
Na razie o tym nie myślałem. Mieliśmy zaledwie dwa dni, żeby pomyśleć o moim przeciwniku. O niczym innym nie myślałem – o przeciwnikach, o przyszłości, o tym, kiedy będę walczył następną walkę. Podpisaliśmy kontrakt, skupiliśmy się tylko na tym, bo mieliśmy tylko dwa dni.
Reprezentant Linke Gold Team nie ukrywa, że zmienione warunki (klatka) i zasady walki (dozwolone łokcie) w KSW w porównaniu z FEN przypadły mu do gustu.
Klatka mi przypasowała, łokcie mi przypasowały – cały czas starałem się nimi pracować. Zresztą na treningach cały czas nimi pracowaliśmy, tylko po prostu w poprzedniej federacji nie było tego w przepisach.