Roman Szymański: „Nie chciałem obalać, chciałem bić w stójce”
Nowy mistrz kategorii lekkiej FEN, Roman Szymański, wyjaśnił, że jego plan na walkę nie obejmował obaleń.
Roman Szymański został pierwszym mistrzem kategorii lekkiej organizacji Fight Exclusive Night, na gali FEN 11: Warsaw Time pokonując Mariana Ziółkowskiego.
Starcie stało na bardzo wysokim poziomie technicznym, a gdy obaj zawodnicy wyprowadzali ofensywę lub wdawali się w walkę na chwyty, iskrzyło. Jednak długimi fragmentami walka toczyła się w stójce przy niewielkiej aktywności ze strony obu.
Marian nie dał się wciągnąć w tą grę, którą zaplanowaliśmy, więc trzeba było zmienić koncepcję i go obalać.
– wyjaśnił nowy mistrz na spotkaniu z dziennikarzami po gali.
A nie chciałem go obalać, chciałem pokazać, że jakoś potrafię skrócić ten dystans jego zasięgu i w stójce bić. Nie szło niestety, bo nie chciał się dać wciągnąć w tą grę.
Zawodnik z Poznania tylko w piątej rundzie znalazł się w poważnych tarapatach po przyjęciu mocnego kolana od podopiecznego Mirosława Oknińskiego.
Te kolana w narożniku, jak się podpierałem ręką, nie bolały. Bolało to kolano wcześniej na splot. Chciałem wejść w nogi, odbił się o liny, wystawił kolano frontalne – to weszło, to zabolało, zatkało, ale chwilę później go obaliłem i skontrolowałem, więc tam sobie odetchnąłem i już było ok.
22-latek z Linke Gold Team, dla którego zwycięstwo z Ziółkowskim było już trzecim pod banderą FEN i siódmym z rzędu w karierze, przedstawił założenia taktyczne, jakie przyjął na pojedynek mistrzowski, tłumacząc, dlaczego chwilami w klatkoringu brakowało akcji.
Plan był taki, żeby wywierać na nim presję, dawać, żeby on też wywierał presję, skrócić dystans na tyle, żeby on chciał kopnąć czy uderzyć i przez to, że byłem szybszy na nogach od niego, to odejść czy też przyjąć na sztywną gardę i oddać mu jednym, dwoma ciosami. Sędzia mówił: „więcej pracy, więcej pracy”, że jest nudno, bo (Ziółkowski) nie dał się wciągnąć w tą grę, nie chciał zacząć akcji, a ja chciałem bić po jego błędzie. I dlatego to było tak, że oboje czekaliśmy, bo ja nie chciałem atakować, bo jak widzieliście sami, kiedy atakowałem, to on odchodził raz-dwa-trzy do tyłu – a nie raz i stawał, też jest inteligentnym zawodnikiem i odchodził raz-dwa-trzy. I te ciosy nie wchodziły tak, jak we wcześniejszych walkach. Pokazał tutaj doświadczenie i wiedziałem, że nie mogę też wpadać, bo raz, drugi, trzeci wpadnę kilkoma ciosami do przodu i gdzieś mnie złapie na kontrę. Dlatego plan był taki, że to ja go miałem złapać po błędzie. Nie dał się złapać po błędzie, dlatego musiałem obalać.
(Z góry w parterze) byłem tam mega ostrożny, mało wstawałem, mało biłem, dlatego że Marian jest bardzo ciasny, ma bardzo długie nogi, zapina trójkąt czy na tułowiu, czy wspina się wysoko na barki i musiałem być mega ostrożny, uważnie bić, delikatnie punktować czy punktować samym tym, że obalałem, bo to było zupełnie bez sensu, gdybym ja miał wstawać, bić, ryzykować.
Cały wywiad poniżej: