Przespał się z tematem i ogłosił decyzję – „Pudzian” zdradził swoje dalsze plany sportowe w MMA!
Mariusz Pudzianowski podsumował walkę z Arturem Szpilką, przegraną przez techniczny nokaut w drugiej rundzie na gali KSW Colosseum II na Stadionie Narodowym.
Nie tak sobotni wieczór na Stadionie Narodowym wymarzył sobie Mariusz Pudzianowski. Podczas gali KSW Colosseum II były strongman był wyraźnym faworytem w walce z Arturem Szpilką, ale bitewna rzeczywistość mocno zweryfikowała tę bukmacherską.
Co prawda pierwszą rundę Pudzian spędził w dominującej pozycji w parterze, ale nie był w stanie zadać Szpili żadnych poważnych obrażeń. W drugiej od razu poszukał sprowadzenia, ale Szpilka dobrze się wybronił – a w pierwszej wymianie posłał Pudzianowskiego na deski, dzieła zniszczenia dopełniając uderzeniami z góry.
W drodze z gali do domu Pudzian opublikował w mediach społecznościowych nagranie, w którym podsumował nieudany występ.
– Wszystko było fajnie, dobrze, gdyby Mariuszowi nie chciało się boksować – powiedział. – Arbi mówi: Mariusz, tylko nie boksuj pod żadnym pozorem. Kiwnij, przymarkuj, ale nie próbuj boksować z zawodowym bokserem. To tak, jakby Artur chciał się ze mną szarpać na zapasy. No i właśnie…
– Pierwszą rundę spokojnie, widziałem, co mam robić, ale Artur lekcje odrobił – klinczował, klinczował, nie mogłem dobrze go dobić. Odrobił lekcję trochę. Poobijałem, poobijałem wszystko – no i co z tego?
– Drugą rundę Arbi mówi: Mariusz, jak coś, to sklinczuj, do siatki i powalcz sobie przy siatce, nie próbuj boksować. No dobrze, Mariusz oczywiście swoje i… Kara musiała go spotkać. Taki jest sport, jeżeli czasami nie posłuchasz, co mówi narożnik, to tak musi być. Fantazja ułańska poniosła, więc fantazję ułańską szybko Szpilka zgasił.
– Jak mówiłem wcześniej, Artur nie bez kozery dostał szansę walki o mistrzostwo świata. Walki o mistrzostwo świata za darmo się nie dostaje. Już to wiele razy powtarzałem. To, że został kilka razy znokautowany, o niczym nie świadczy. Zawodowiec jest zawodowcem. Każdy przegrywa. To jest tylko kwestia czasu, dnia i godziny.
– A dzisiaj było, jak było. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Mariusz chciał się boksować – ale czasami Mariusz poczuje się za pewnie. Jest to kowadło w tym ręku, zgadza się – ale jednak te wielkie łapy to nie są łapy do boksowania. One potrafią przyłożyć, zaboksują na chwilę, ale nie ma co się mierzyć z zawodowym bokserem, który z mlekiem matki wypił to.
Dla od kilku dobrych lat przebąkującego o zawieszeniu rękawic na kołku 46-latka była to druga przegrana z rzędu. Trudno zatem dziwić się, że w przestrzeni medialnej zaroiło się od pytań o jego dalszą sportową karierę? Mariusz rozwiał je w niedzielę, publikując kolejne nagranie w swoich mediach społecznościowych.
– Jeszcze z raz, dwa wyjdę, dostarczę wam troszeczkę emocji – powiedział. – Już troszeczkę z głową. To wszystko. I starczy. Zawodowy sport jest dla młodych. Nie dla takich starych koni, którzy mają już prawie 47 lat na karku. Zawodowy sport trzeba zostawić dla młodych.
– Ja jeszcze z raz, dwa maksymalnie wejdę i to będzie tyle. Czas iść na emeryturę sportową. Nie wiem, co będę robił. Planów jeszcze nie mam, ale jeszcze z 1-2 i starczy tej zabawy. Starczy zawodowstwa.
Mariusz Pudzianowski rozpoczął zawodową karierę MMA w 2009 roku, mocno popularyzując wówczas dyscyplinę tę nad Wisłą. Stoczył dotychczas 27 zawodowych walk, mogąc pochwalić się bilansem 17-9, 1NC.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Pudzian dawno by sobie dał spokój, ale zawsze przypomina sobie ile mamony wyciąga za walkę i wtedy odpala tekst nałogowego palacza: jeszcze jeden i kończę.
Akurat to jest gość, który nie potrafi odpuścić bo jest całe życie sportowcem i to jego prawdziwe życie. Ciężko coś takiego odpuścić od tak. No ale trzeba mieć cokolwiek pod kopułą żeby nie patrzeć tylko i wyłącznie przez pryzmat hajsu, który oczywiście zarabia nie mały ale jestem przekonany, że w wypadku tego człowieka ambicja sportowa ma większe znaczenie niż cokolwiek innego. On zwyczajnie to kocha tak jak kiedyś kochał spacer farmera.
Akurat to jest gość, który nie potrafi odpuścić bo jest całe życie sportowcem i to jego prawdziwe życie. Ciężko coś takiego odpuścić od tak. No ale trzeba mieć cokolwiek pod kopułą żeby nie patrzeć na wszystko tylko i wyłącznie przez pryzmat hajsu, który oczywiście zarabia nie mały, z tym, że jestem przekonany, że w wypadku tego człowieka ambicja sportowa ma większe znaczenie niż cokolwiek innego. On zwyczajnie to kocha tak jak kiedyś kochał spacer farmera.
To że sport ma we krwi to zgoda, ale że kocha sporty walki to bzdura na resorach. Mariusz nigdy nie miał ani charakteru do walki ani nie jest to człowiek, który lubi przyjmować ciosy – jest tylko i wyłącznie dla pieniędzy.