Nie przegap – wrzesień
Sierpień był miesiącem ubogim w ciekawe zestawienia, honor UFC pod tym względem ratowała jedynie gala zakończona sensacyjnym nokautem na byłym mistrzu wagi lekkiej, Bensonie Hendersonie.
Ta sama karta dała nam zresztą dwie walki, które zapowiadałem w poprzedniej odsłonie cyklu – Beneila Dariusha z Tonym Martinem, która mi się podobała, i pojedynek Valmira Lazaro z Jamesem Vickiem. Ta druga… cóż, był na swój sposób zabawna. Biję się w pierś, że wytypowałem coś takiego, ale sądząc po poprzednich walkach obu panów, mimo wszystko nie spodziewałem się tak nietypowego pojedynku. Przejdę do rzeczy i postaram się zmyć plamę na honorze wynikającą z uznania starcia „prawie Andersona Silvy” z bokserem, który ma problem z boksowaniem za potencjalnie interesujące. Poza omawianym już w pierwszej części cyklu starciem Fili – Soriano powinno czekać nas kilka innych walk, o których nie jest głośno, a które mogą mieć potencjał na walkę wieczoru.
145 lbs: Maximo Blanco vs Dan Hooker
UFC Fight Night, 20 września
Japońską galę otworzy pojedynek, który ma spore szanse być najlepszym, a przy tym najbardziej naładowanym wymianami, knockdownami i innymi uprzejmościami. Pytanie brzmi tylko, czy bardziej poukładany Hooker wejdzie w walkę w tym stylu czy może narzuci swoje, nieco bardziej rozważne tempo.
Mieszkający w Japonii Blanco dał się poznać przede wszystkim jako ktoś, kto nad ładne punktowanie stawia destrukcję rywala. Nie zawsze w zgodzie z przepisami, przez co został zdyskwalifikowany z praktycznie wygranego boju z Akirą Corossanim… To zresztą całkiem dobry skalp. Argentyńczyk sprawia wrażenie kogoś, kto posiada olbrzymi potencjał, ale nie jest ciągle dostatecznie poukładany mimo wcale nie krótkiej przygody z MMA. Posiada spore osiągnięcia w zapasach (pytanie brzmi, na jakim poziomie stoi ten sport w jego rodzimej Argentynie), jednakże swój atletyzm podporządkował czemu innemu – okładaniu ludzi wszystkimi kończynami. Posiada bardzo dużą dynamikę w zadawanych ciosach, wspieraną pewną kreatywnością i chętnemu odwoływaniu się do ataków z wyskoku. Sposób, w jaki wystartował w pojedynku z Andym Ogle’m – potężny front kick po wybiegnięciu w stronę rywala – mógłby skończyć mniej twardego oponenta.
Dan Hooker to zawodnik, któremu najbliżej do walki w stójce, o czym świadczy chociażby fakt, że toczył także pojedynki na zasadach K – 1. To ułożony uderzacz, któremu brak co prawda, przynajmniej póki co, przebłysku geniuszu, ale ma jeszcze bardzo dużo czasu na rozwój. Jego styl jest ofensywny, co przypłaca średnią defensywą, ale cóż… Fanom dodatkowy knockdown raczej nie będzie przeszkadzał. Myliłby się jednak ten, kto uważa, że Hooker ma do zaoferowania jedynie swój kickboxing. Nowozelandczyk obala rywali nie tylko po to, aby dobrze wypaść w oczach sędziów – posiada bowiem mocne GnP, w które wplata piekielnie silne łokcie. Co więcej, od kilku lat udowadnia, że przestał być kimś, kto czuje się dobrze tylko w stójce bądź mając kontrolę nad rywalem – liczne starty w zawodach grapplerskich procentują zwycięstwami przez poddania oraz GnP. Ian Entwistle, doskonały angielski grappler, już na początku walki z Hookerem zdobył obalenie nożycami, będące jedną z jego najważniejszych technik. Zaczął pracować nad swoim firmowym już poddaniem na nogę, mając Dana w, wydawać by się mogło, bardzo nieprzyjemnej pozycji. Hooker bez większych emocji bronił jednak poddań, przedzierał się przez pozycję i dalsze ataki syna Albionu, by skończyć go serią uderzeń.
Zapowiada się więc ciekawe zestawienie pomiędzy siłami Chaosu i Porządku, Światłem i Ciem…fighterami, z których jeden walczący bardzo instynktownie, a drugi jest nadzwyczaj zdyscyplinowanym w oktagonie i bardzo obiecującym prospektem.
135 lbs: Michinori Tanaka vs Kyung Ho Kang
UFC Fight Night, 20 września
Na japońskiej ziemi jeden chwytacz, z którymi japońscy fani wiążą nadzieje takie jak my z, nie przymierzając, Piotrem Hallmannem, zmierzy się z innym zwolennikiem walki o dźwignie i duszenia, pochodzącym z Korei. Obaj są świadectwem tego, że azjatycka scena jest silna czy też może raczej wraca do czasów swojej świetności. Walka dla obu stanowi też szansę na przedarcie się do starć z poważniejszymi rywali w nie będącej szczególnie mocną wadze koguciej.
Tanaka to wraz z Horiguchim czy Sasakim przedstawiciel nowej fali w japońskim MMA – wszechstronnie przygotowany, dążący do starć z najlepszymi, a nie kiszenia się we własnym sosie specyficznej lokalnej sceny. Michinori posiada duże umiejętności w judo, co nie powinno dziwić zważywszy na fakt, że sport ten jest częścią wychowania fizycznego w japońskich szkołach. Dzięki temu oraz dostosowaniu tych zdolności pod MMA obala rywali w ciężki do wybronienia sposób, by tam łapać ich w techniki kończące czy obijać z różnych pozycji. Jego stójka zapewne nie pozwala mu toczyć pojedynków z Dillashawem, Barao czy innym McDonaldem, jednak w walkach z innymi grapplerami może robić różnicę – całkiem sprawny w tej płaszczyźnie Delorme został kilka razy skarcony ciosami.
Kang to zawodnik, którego wyróżniają warunki fizyczne. Jak na wagę do 61 kilogramów jest olbrzymi. Duża siła ułatwia mu toczenie walki w sposób polegający na na kontroli rywala. Nie jest to jednak nudny grind – „Pan Perfekcyjny” skończył prawie wszystkich pokonanych rywali. Można go nazwać bardziej nastawioną na skończenia wersją Kim Dong Hyuma jeszcze sprzed ery obrotowych łokci. Koreańczyk zresztą trenuje z nim oraz „The Korean Zombie”, więc ma do dyspozycji najlepszych spośród dostępnych w miejscu zamieszkania partnerów do ćwiczeń i trenerów. Warto odnotować także coraz lepszą stójkę z mocnymi ciosami, która za parę walk może stać się atutem niemal na równi z grapplingiem. Mimo średniego rekordu może to być wysoko notowany w przyszłości wojownik – rekordu nieco mylnego. Chico Camus wygrał dzięki gospodarskiemu sędziowaniu, a jedna przegrana to skutek DQ pod koniec rundy – źle wymierzone kolano.
Trudno mi wskazać faworyta w tym starciu – Tanaka to bardziej finezyjny i cieszący się większym hypem zawodnik, ale Kang ma skłonność do zostawiania na macie rywali rozbitych i podduszonych. Jeśli tylko szeroki wachlarz umiejętności obu panów nie będzie się w bezbarwny sposób neutralizował, to otrzymamy efektowne starcie.
Co ciekawego ogłoszono?
145 lbs: Niklas Backstrom vs. Mike Wilkinson
UFC Fight Night w Sztokholmie, 4 października
Nie ukrywam, że Wilkinson jest rzucony na ofiarę Niklasowi, ale… pamiętajmy, że Dillashaw też był. Poza tym jestem ogromnie ciekaw jak świetny grappler, który odkrył swoje powołanie w nokautowaniu ludzi kopnięciami i kolanami zaprezentuje się po raz kolejny, bo ja po jego debiucie stałem się niemal fanem.
155 lbs: Chad Laprise vs. Yosdenis Cedeno
UFC Fight Night w Halifax, 4 października
Cedeno zanotował ostatnio dobre, choć może ciut szczęśliwe zwycięstwo. To jednak niezły striker i może dać kilka ładnych batalii. Taką może być z całą pewnością walka z lubującym w stójce zwycięzcą TUFa. Nie oglądałem tego programu, ale po jego finałowej walce na gali z miejsca zacząłem wyczekiwać jego kolejnego pojedynku. No i w końcu się doczekałem.
fot. UFC.com
Tanaka vs Kang to naprawdę arcyciekawy pojedynek – myślę, że zdanie to podziela większość osób, które widziało obu Azjatów w akcji. W skali mojego wyczekiwania, jest to co-main event gali w Japonii.
Zgadzam się na temat Kang vs Tanaka – zapowiada się świetnie. Poza tym:
Lentz vs Oliveira – choć wiem, to nie są anonimowi zawodnicy, więc nie za bardzo do cyklu pasują.
Alcantara vs Doane – lubię oglądać obu, więc…
I to w zasadzie tyle. Jest jeszcze sporo dobrych walk, ale raczej z rozpoznawalnymi już zawodnikami.
Za to z ogłoszonych zdecydowanie czekam na powrót Chada Laprise, bo widzę w nim ten „błysk” i myślę, że może zajść daleko w UFC.
No popatrz, jak w sobotę sobie z Calo gadaliśmy to obaj zgodnie stwierdziliśmy, że Laprise ma to coś.