Nie przegap – grudzień 2015
Grudzień to niezwykle frustrujący miesiąc. Na przestrzeni trzech nocy odbywają się trzy bardzo dobrze obsadzone gale, co dosyć mocno utrudnia ich obejrzenie na żywo – z tego powodu łatwo przegapić kilka konfrontacji, które zapowiadają się na doskonałe zestawienia.
Nie chodzi oczywiście o tak porywające main eventy jak walka panny Rose Namajunas ze znaną i lubianą niekoniecznie za umiejętności sportowe Paige VanZant, ale o walki, w których zwycięstwo przybliży do starć z czołówką. Ostatni miesiąc roku może przynieść nie tylko kolejne obrony pasa lub nowego mistrza czy wyłonienie kolejnego pretendenta, ale także odpowiedzieć na pytanie – kto w 2016 roku zawalczy o naprawdę wysokie stawki?
185 lbs: Elias Theodorou vs. Thiago Santos
UFC Fight Night 80: Namajunas vs. VanZant, 10 grudnia
Triumfator pojedynku tych wyróżniających się reprezentantów wagi średniej będzie znajdował się prawdopodobnie w okolicach czołowej piętnastki swojej kategorii. Należy więc spodziewać się ich maksymalnie przygotowanych i zmotywowanych. Walka sprawia na papierze wrażenie pojedynku dwóch zupełnie odmiennych podejść do krzywdzenia bliźniego – wygra porażający rywali fizycznością Kanadyjczyk czy lubujący w efektownych kopnięciach Brazylijczyk?
Theodorou swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął od MMA, nie posiadając przedtem bazy w żadnej innej bojowej dyscyplinie. Poniekąd widać to w jego stylu – nie ma jednej płaszczyzny, której chciałby się kurczowo trzymać. Dzięki doskonałej kondycji oraz przewadze siłowej może zadręczać oponentów ciosami w klinczu przez całe 15 minut, ale chętnie również przenosi walkę do parteru, gdzie terroryzuje ich potężnymi łokciami. W stójce jednak też nie jest ułomkiem – bardzo dobrze i z dużą częstotliwością pracuje kopnięciami okrężnymi, którymi to skutecznie ranił i szachował swojego ostatniego przeciwnika. Nie ukrywam, że uważam zwycięzcę The Ultimate Fightera za przyszłego zawodnika top 10 swojej dywizji.
Wpierw jednak musi podołać Thiago Santosowi. Marreta co prawda nie zabłysnął w brazylijskiej wersji programu, a jego debiut był ze wszech miar nieudany – dał się zamroczyć i poddać w minutę – ale kolejne pojedynki udowodniły, że to groźny striker. Poza niezwykle wyrównanym (sam punktowałem go dla Brazylijczyka) pojedynkiem z Uriahem Hallem Thiago zanotował trzy wygrane – każdego z rywali kończył w pierwszej rundzie za pomocą kopnięć na korpus lub głowę. Szeroki wachlarz uderzeń oraz spora dynamika sprawiają, że Santos w starciu z właściwie każdym znajduje się o jedną technikę nożną od skończenia.
Faworytem wydaje się być Elias, który to bardzo dobrze walczy w każdej płaszczyźnie, a w dodatku płynnie je mieszając i narzucając wysokie tempo, zdaje się być zdolny do złamania Marrety, ale ten był już skreślany w walce z Ronnym Markesem – ostatecznie jednak w 53 sekundy sprawił, że bukmacherzy zawyli z radości. Tak może być i w tym wypadku.
170 lbs: Leon Edwards vs. Kamaru Usman
UFC On Fox 17: Cerrone vs. Dos Anjos 2, 19 grudnia
Jednym ze starć otwierających galę, na której ujrzymy nowego mistrza wagi lekkiej będzie zestawienie dwóch ciekawie rokujących nazwisk. W barwach Blackzilians wystąpi zwycięzca dwudziestego pierwszego sezonu The Ultimate Fightera, Kamaru Usman, a naprzeciwko niego stanie pogromca Pawła Pawlaka oraz Setha Baczynskiego w postaci Leona Edwardsa. Również tutaj zmierzą się ze sobą dwa różniące się sposoby zdobywania zielonych kwadratów na Sherdogu.
Mający nigeryjskie korzenie Amerykanin wyróżnia się bardzo groźnymi zapasami. Jest w swoich próbach nieustępliwy i prowadzą one do konkretnych rezultatów – skończył wszystkich z pokonanych przeciwników. Po zdobyciu obalenia nie traci czasu i zabiera się za szukanie poddania lub okazji do zamęczenia ciosami. To nie dziwi – w stójce wciąż nie zachwyca, ale ma tego przynajmniej pełną świadomość, co objawia się po stylu walki. Nie wolno jednak myśleć, że Kamaru na zawsze pozostanie zawodnikiem o takim właśnie podejściu do wymian pięści i kopnięć – rozwój pod egidą takiej postaci jak Henri Hooft może skutkować bardzo szybkim progresem w sztuce kickboxingu.
Znany aż nazbyt dobrze polskim kibicom Edwards to przede wszystkim striker, który najlepiej czuje się kontrując akcje rywali. W zadaniu tym wspomaga go cecha, której mogą mu pozazdrościć wszyscy nieobdarzeni nią nieszczęśnicy – nokautujące uderzenie. Anglik nie zachwyca złożonością akcji, ale dysponuje dosyć dobrym timingiem oraz arsenałem ciosów na tyle szerokim, by nie wpadać w schematyczność – poza niezłymi bokserskimi szlifami wykonuje kopnięcia na różne wysokości, a przekonał się o tym chociażby nasz rodak, który wpierw ledwo uniknął obrotówki, a potem omal nie został skończony doskonałym high kickiem.
Średnia obrona obaleń wydaje się być czymś, co powinno stawiać Usmana w roli osoby zgarniającej decyzję, ale jego luki w defensywie sprawiają, że każda chwila spędzona poza parterem grozi przyjęciem odcinającego od przytomności ciosu – a te, choć oszczędnie, to jednak z naprawdę złymi intencjami rozdaje Edwards.
Puczi:
155 lbs: Joe Lauzon vs. Evan Dunham
The Ultimate Fighter 22 Finale – Edgar vs Mendes, 11 grudnia
Zestawienie dwóch weteranów wagi lekkiej w pełni zasługuje na uwagę Czytelników Lowkinga. Gdy pierwszy raz ujrzałem na żywo występ Joe Lauzona, szczęka opadła mi do samej podłogi. Batalia Amerykanina z Jamiem Varnerem była jednym z najlepszych starć, które dane mi było oglądać – wyróżnione nagrodą za poddanie oraz walkę wieczoru. Kolejnym rywalem Lauzona był Jim Miller, wespół z którym Joe zdobył kolejny bonus. Obecnie ma już ich trzynaście. Atutami Amerykanina są genialny parter, twarda szczękai olbrzymie serce do walki. Podczas swojego ostatniego występu Joe odprawił Takanoriego Gomiego ciosami w parterze w nieco ponad 150 sekund. 12 grudnia stoczy swoją dwudziestą walkę dla UFC.
Rękawicę podejmie nieco pechowy Evan Dunham. Podobnie jak Lauzon, jest to grappler, który nie stroni od brawlu. W styczniu Dunham wypunktował Rodrigo Damma, czym przełamał passę 3 porażek – z Edsonem Barbozą, Donaldem Cerrone oraz Rafaelem dos Anjosem – przy czym należy zaznaczyć, że decyzja na korzyść RDA była, delikatnie mówiąc, kontrowersyjna. Ostatnim skalpem Amerykanina był mocno faworyzowany (kurs 1.40) Ross Pearson. Dunham zaprezentował świetną postawę, całkowicie tłamsząc przeciwnika zapasami i będąc bliskim poddania Anglika.
W starciu Lauzona z Dunhamem lekkim faworytem zdaje się być leworęczny Evan, którego szanse na zwycięstwo polegają głównie na wysokiej częstotliwości wyprowadzanych ciosów – zwłaszcza, że defensywa J-Lau woła o pomstę do nieba. Głównym zadaniem Lauzona będzie przeniesienie walki do parteru – jednak jeśli mu się powiedzie, to Dunhama (który sam jest bardzo dobrym grapplerem) mogą czekać ciężkie chwile. Możemy być niemal pewni, że panowie zapewnią nam doskonałą walkę, podczas której obaj zostawią masę serca w oktagonie.
Widać więc, że warto poświęcić noce nie tylko po to, aby przekonać się o tym, czy Brazylijczycy utrzymają swoje pasy – UFC po niezachwycającym listopadzie w pełni zrehabilitowało się naprawdę godnymi uwagi rozpiskami, wśród których z łatwością odnajdziemy widowiskowe batalie o wysoką stawkę. Pora już dzwonić po urlopy lub kupić zapas kawy.