UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC 170, Rousey vs McMann

KARTA WSTĘPNA

135 lbs: Alexis Davis vs Jessica Eye

Jessica Eye (10-1, 0-0 UFC) w swojej ostatniej potyczce pokonała po kontrowersyjnej decyzji sędziowskiej Sarę Kaufman, choć z powodu wykrycia marihuany w jej organizmie wynik zmieniono na no contest. Natomiast Alexis Davis (15-5, 2-0 UFC) w bardzo dobrym stylu rozprawiła się z solidną Liz Carmouche.

Przewaga fizyczna i siłowa Davis nad Eye powinna być wyraźna. Alexis uderza i kopie znacznie mocniej niż Jessica, która trafiana była cepami Kaufmanowej. Przewagę powinna mieć też w parterze, jeśli z jakiegoś powodu zechce przenieść tam walkę. Z perspektywy „fana” kobiecego MMA oglądającego okładające się po twarzach panie z wypiekami na twarzy stwierdzam, że Davis jest nieco lepsza w każdej płaszczyźnie i zwycięży w tym starciu.

Zwycięzca: Alexis Davis przez decyzję.

Davis (1.70 – 1.79)

135 lbs: Pedro Munhoz vs Raphael Assuncao

Raphael Assuncao (21-4, 5-1 UFC) pierwotnie miał walczyć z Francisco Riverą i gdyby zwyciężył, miałby spore szanse na to, by w kolejnym boju zmierzyć się z Renanem Barao w walce o pas mistrzowski dywizji koguciej. Cisco jednak wypadł z walki z powodu kontuzji, a zastąpił go debiutujący w UFC Pedro Munhoz (10-0, 0-0 UFC) – oznacza to, że ewentualna wygrana Assuncao zapewne nie da mu jeszcze titleshota.

W płaszczyźnie kickbokserskiej przewagę powinien mieć Assuncao, który toczył wyrównany bój z wybornym momentami strikerem w osobie TJ Dillashawa, co osiągnięciem było nie lada. Raphael nie dysponuje może nokautującym uderzeniem, ale umiejętnie przeplata kopnięcia (szczególnie potężne lowkingi) z akcjami bokserskimi, co w konfrontacji ze znacznie uboższym w tej materii Munhozem powinno wystarczyć z nawiązką. Również zapasy powinny należeć do starszego z Brazylijczyków – dość powiedzieć, że w ostatnich dziewięciu walkach jedynymi dwoma zawodnikami, którzy zdołali obalić Assuncao, byli wspomniany TJ Dillashaw oraz Urijah Faber. Pedro Munhoz nie jest w połowie tak dobrym zapaśnikiem jak ci dwaj z Aplha Male. Ba, sam lądował na plecach w ostatnich walkach.

Jedyną płaszczyzną, w której może szukać swoich szans debiutant, będzie parter, ale z uwagi na deficyty zapaśnicze trudno będzie mu przenieść tam walkę, a jeśli nawet mu się to uda, to czeka go ciężka przeprawa, bo umiejętnościom grapplerskim Assuncao nie można nic zarzucić.

Kluczowym czynnikiem tego pojedynku pozostaje jednak fakt, że Pedro Munhoz wziął tą walkę, mając niespełna dwa tygodnie na przygotowania. Czy w tak krótkim czasie był w stanie przygotować się na jednego z najlepszych kogucich na świecie?

Zwycięzca: Raphael Assuncao przez decyzję.

Assuncao (1.40 – 1.49)

135 lbs: Cody Gibson vs Aljamain Sterling

Obaj zawodnicy debiutują w UFC. Aljamain Sterling (8-0, 0-0 UFC) to jednak niezwykle uzdolniony fighter trenujący na co dzień u Matta Serry i Ray’a Longo, który miał więcej czasu na przygotowania do tej walki (3 tygodnie) niż jego sobotni rywal Cody Gibson (11-3, 0-0 UFC) (ledwie tydzień).

Warunki fizyczne będą stały po stronie Gibsona, ale 24-letni Sterling to szalenie dynamiczny zawodnik ze świetnymi zapasami, który doskonale radzi sobie także w stójce, ochoczo i skutecznie korzystając z szerokiego wachlarza kopnięć torujących mu drogę do ciosów pięściami lub obaleń. Już od jakiegoś czasu wróżona jest mu wielka kariera, a mając na uwadze, w jaki sposób duet Serra & Longo szlifuje naturalnych zapaśników (Chris Weidman, Al Iaquinta) w niebywale wszechstronnych zawodników MMA, trudno nie zgodzić się z peanami pochwalnymi na jego cześć. Pomimo tego, że Gibson nie jest pierwszym lepszym barowym zabijaką, to nie sądzę, by mając ledwie tydzień na przygotowania, był w stanie zastopować niepokonanego jak dotychczas Aljamaina. Nie pomoże mu w tym nawet nieco większe doświadczenie w MMA, bo to kolega Weidmana pomimo krótkiego stażu (walczy zawodowo od niespełna trzech lat) ma na swoim rozkładzie lepszych zawodników.

Z trzech dotychczasowych porażek Gibson dwie poniósł przez poddanie i myślę, że taki czarny dla niego scenariusz może się powtórzyć również w sobotę, choć fakt, że obaj debiutują w UFC, nie mając za sobą pełnego okresu przygotowawczego, powoduje, że podchodzę do tego starcia z lekką dozą ostrożności.

Zwycięzca: Aljamain Sterling przez poddanie. Gibson (3.00 – 3.49)

125 lbs: Zach Makovsky vs Josh Sampo

Zach Makovsky (17-4, 1-0 UFC) wziął walkę ze Scottem Jorgensenem w zastępstwie po tym, jak trzy tygodnie wcześniej stoczył 5-rundowy bój z Mattem Manzanaresem – a pomimo tego pokonał Young Gunsa, demonstrując jednocześnie bardzo dobrą kondycję.

W starciu z Joshem Sampo (11-2, 1-0 UFC) lubujący się w obaleniach i kontroli z góry Makovsky dysponował będzie nieznaczną przewagą zapaśniczą, co w mojej ocenie stanowić powinno kluczowy aspekt decydujący o wyniku tego starcia. Z drugiej strony, minimalną przewagę w płaszczyźnie kickbokserskiej dawałbym Joshowi Sampo, który nieźle zaprezentował się w tym elemencie w swojej ostatniej potyczce z Ryanem Benoitem.

Zach przegrał co prawda aż trzy razy przez poddania, a gra parterowa Gremlina stoi na wysokim poziomie i z pewnością, jeśli uzyska dogodną pozycję, stanowił będzie ogromne zagrożenie dla Makovsky’ego, ale myślę, że bezpieczna kontrola z góry w wykonaniu tego ostatniego zaprowadzi go do zwycięstwa na kartach sędziowskich, co sprawi, że ten niedawno zwolniony z Bellatora zawodnik mocno włączy się do wyścigu o prawo do walki o pas mistrzowski dywizji muszej.

Zwycięzca: Zach Makovsky przez decyzję. Sampo (2.50 i wyżej)

155 lbs: Erik Koch vs Rafaello Oliveira

Po nieudanych próbach podboju dywizji piórkowej mający coraz większe problemy ze zbijaniem wagi Erik Koch (13-3, 2-2 UFC) przechodzi do dywizji lekkiej, gdzie zmierzy się z Rafaello Oliveirą (17-7, 2-5 UFC).

Powiedzmy sobie szczerze, tak dobrany pojedynek służy chyba tylko temu, by Amerykanin mógł efektownie zadebiutować w nowej kategorii wagowej. Upokorzony w ostatniej walce przez Edsona Barbozę Oliveira stanie przed nie lada zadaniem – swoich szans szukać będzie musiał w parterze, ale jego mizerna stójka i kiepskie ofensywne zapasy w zestawieniu z ciężkimi rękami Kocha i dobrymi defensywnymi zapasami nie rokują dobrze. Jeśli nawet jakimś cudem Oliveira znajdzie się na górze (w końcu Amerykanin będzie teraz mierzył się z większymi rywalami niż dotychczas, więc być może ucierpią na tym jego zapasy), to będzie musiał mieć się na baczności, bo podopieczny Duke’a Roufusa nieźle walczy z pleców – pod warunkiem, że ktoś łokciem nie rozetnie mu wcześniej twarzy na pół.

Brazylijczyk zmierza do końca swojej drugiej i, jak sądzę, ostatniej przygody pod banderą UFC. Jeśli diametralnie nie poprawił swoich zapasów lub stójki – a nie spodziewam się, by taki scenariusz był realny – zostanie wypunktowany na pełnym dystansie lub ubity uderzeniami nawet pomimo tego, że przejściu Kocha do cięższej dywizji towarzyszyć musi odrobina niepewności w typowaniu. Amerykanin przegrał jednak dwie ostatnie walki w UFC i sądzę, że poziom jego przygotowania i mobilizacji doprowadzi do tego, że pokonanie jednego z najsłabszych zawodników kategorii lekkiej nie sprawi mu większych trudności.

Zwycięzca: Erik Koch przez decyzję.

155 lbs: Ernest Chavez vs Yosdenis Cedeno

Kartę walk otwierać będzie pojedynek dwóch debiutantów – Amerykanina Ernesta Chaveza (6-0, 0-0 UFC) oraz Kubańczyka Yosdenisa Cedeno (9-2, 0-0 UFC).

Krągły, 30-letni Chavez wydaje się być klasycznym przykładem słabeuszy zatrudnianych przez UFC na potęgę ostatnimi czasy. Trenuje w jakimś małym klubiku, jego rekord 6-0 nie zawiera żadnego nazwiska poziomem choćby zbliżonego do nizin UFC, w klatce nie deklasuje swoich rywali, a tego moglibyśmy oczekiwać od zawodnika podpisującego kontrakt z największą organizacją, który mierzy się z lebiegami.

Nie spodziewam się cudów po Kubańczyku, ale w stójce zdaje się być znacznie wszechstronniejszy, kopiąc (także obrotówkami w stylu Edsona Barbozy) i korzystając z kombinacji bokserskich, od czasu do czasu zmieniając pozycję na odwrotną, uderzając też na korpus. Co ważne, czasami też obala, co czyni jego grę jeszcze bardziej nieprzewidywalną. Dysponuje prawdopodobnie mocniejszym uderzeniem, a także będzie miał po swojej stronie przewagę warunków fizycznych – w swojej karierze toczył bowiem już walki w kategorii półśredniej. To powinno wystarczyć do pokonania Chaveza, choć biorąc pod uwagę relatywnie niewielką ilość danych do analizy tego starcia, trudno ferować tu jakieś zdecydowane wyroki.

Zwycięzca: Yosdenis Cedeno przez (T)KO. Chavez (3.50 – 4.00)

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 14

  1. Słaba rozpiska tej gali jak dla mnie. UFC coraz bardziej na galach ppv stawia na dwie, maksymalnie trzy walki, które mają przyciągnąć widzów, a reszta pojedynków dość słaba. A w tym przypadku nawet te trzy walki nie są dla mnie ciekawe. Walka wieczoru w ogóle mnie nie interesuje, ze względu na brak zainteresowania kobiecym mma. Pojedynek Cormier-Cummins też mnie nie ciekawi, mimo że UFC stara się na ostatnią chwilę wykreować konflikt pomiędzy zawodnikami. McDonald – Maia – spodziewam się najnudniejszej walki roku. A dwie ostatnie walki na karcie głównej, też mnie tak nie porywają, aby zarywać noc, tym bardziej, że odpuszczam w ten weekend bukmacherkę.

  2. Rozpiska nie powala, ale powiem szczerze, że robiąc zapowiedzi, trochę się jednak wkręciłem. Natomiast z całej karty akurat walka Mai z MacDonaldem ciekawi mnie najbardziej i myślę, że nie będę nią rozczarowany, ani jeśli Kanadyjczyk wypunktuje Maię w stójce, ani jeśli zostanie zdominowany w parterze – a każdy inny scenariusz będzie działał jeszcze na plus.

  3. A ja propsuję UFC za całą nadbudowę do walki Cormier vs Cummins. Genialna robota. Niepokonany zawodnik z aspiracjami na bycie nowym królem LHW dostaje debiutanta, który niczym szczególnym w MMA się nie wyróżnił… brzmi jak absolutny missmatch i pewnie nim jest, ale UFC zrobiło świetną robotę promując ten pojedynek. Ja sam jestem ciekaw co Cormier zrobi nowemu nabytkowi UFC :).

  4. Właśnie dodałem analizę tej walki.

    Co do tego, jak UFC się za to zabrało… Nie powiem, również mnie zachęcili :) Tyle, że chyba w odrobinę inny sposób, niż mieli w zamiarze – otóż, po tym jak marketingowo przedstawiono Cumminsa (sam w jednym z wywiadów wspomniał, że UFC zachęcało go do atakowania Cormiera itp.), czekam na to, jak bardzo zmasakruje go Cormier. Te fragmenty z nagraniem, na którym Cummins opowiada, jak to doprowadził do płaczu Cormiera, były tak niesmaczne, że aż naprawdę wpłynęły negatywnie na moje podejście do debiutanta. Oczywiście, wszystko z umiarem, bo wszyscy doskonale wiemy, że nie za bardzo istniał sposób na to, jak sprzedać walkę kompletnego żółtodzioba z jednym z najlepszych na świecie – a jednak się, chyba, udało.

    Dodam, że gdyby Bellator w zastępstwie dla np. Chandlera w walce z Alvarezem wyciągnął z kapelusza Cumminsa 2, to Dana White zrugałby ich jak psów, ale że zrobiło to UFC, to mamy… historię Rocky’ego :)

  5. Ronda – McMann to zapasniczka, musi wejść w klincz a tam judo rządzi

    Cormier – różnica 2 klas

    Maia – większy i silniejszy, pójdzie od razu po obalenie, a w parterze będzie gra do jednej bramki

    Pyle – bardziej doświadczony, wychodził z opresji, szklana szczęka Waldburgera

    Whittaker – będzie szukał klinczu i łokci, wykorzysta zapasy, nie będzie bawił się w stójkę

  6. No, tak, ale jakim cudem Maia był półżywy od początku drugiej rundy? Przecież chyba ze 3 minuty na górze był w pierwszej. Nie pamiętam, czy dostał jakieś solidne ciosy na korpus w międzyczasie?

    Rory, mając zombiaka przez 10 minut, też nie zdołał go wykończyć…

  7. Miałem właśnie o tym napisać… to jest powód dla którego nie traktuję Rorego aż tak poważnie ja Slip – nie potrafi kończyć. Maia był żywym zombie przez ponad 3.5 minuty… w dodatku Maia wygrał 1 rundę, więc Rory nawet w przypadku decyzji był w obliczu jeszcze jednej, nieodbytej rundy – zagrożony. Kiedyś się to na nim zemści. Niemniej jednak to jak bronił się z pleców bardzo mi zaimponowało.

Dodaj komentarz

Back to top button