Przed Burzą – UFC 177, Dillashaw vs Barao II
KARTA WSTĘPNA
185 lbs: Derek Brunson vs Lorenz Larkin
Kontrakt Lorenza Larkina (14-3, 1NC, 1-3 UFC) z UFC po przegraniu trzech z czterech ostatnich walk wisi na włosku. W tylko odrobinę lepszej sytuacji zdaje się znajdować Derek Brunson (11-3, 2-1 UFC), który powraca po porażce z Yoelem Romero. Również jednak i on przy wyjątkowo niesprzyjających wiatrach może porażkę przypłacić zwolnieniem.
Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że… nie można w tej potyczce skreślać żadnego z tych zawodników i ten, kto widzi w jednym lub drugim wyraźnego faworyta, poświęcił po prostu niewystarczająco dużo czasu na rekonesans.
Będzie to niemal typowy pojedynek uderzacza z parterowcem, co potwierdzają statystyki, wedle których Larkin w całej swojej karierze spróbował tylko jednego obalenia, natomiast Brunson próbuje jednego obalenia na… minutę walki! Zapasy Dereka prezentują się bardzo dobrze – na co dowód mieliśmy w jego ostatniej potyczce z olimpijskim zapaśnikiem Romero, który nie był w stanie obalić Amerykanina ani razu, jak i w defensywie, samemu lądując na plecach trzykrotnie. Lorenz Larkin dysponuje jednak dobrą obroną przed sprowadzeniami, co najlepiej obrazował jego pojedynek z Francisem Carmontem.
Trudno zatem jednoznacznie przewidzieć, jak wyglądać będzie tutaj batalia zapaśnicza, choć nie można nie odnotować, że Brunson będzie dysponował wyraźną przewagą warunków fizycznych (5 centymetrów wzrostu i aż 13 cm zasięgu!), co może w walce na chwyty w klinczu bardzo mu pomagać – choć przy głoszeniu takiej tez od razu stawać musi nam przed oczami Carmont, któremu warunki fizyczne niewiele pomogły w konfrontacji z Larkinem.
Gabaryty Dereka Brunsona mogą jednak mieć spore znaczenie w walce kickbokserskiej, która powinna być domeną Monsoona. Zasięg, odwrotna pozycja i ciężkie kopnięcia Brunsona mogą jednak bardzo uprzykrzyć życie Larkinowi. Ten ostatni zresztą boryka się też z kilkoma innymi przypadłościami, które kosztowały go porażki w UFC. Oddaje pozycje, które faworyzują jego rywali w oczach sędziów (klincz z Carmontem), jest zupełnie nieaktywny (Brad Tavares), jego szczęka do najtwardszych nie należy (Costas Philippou). Innymi słowy, Larkin jest piekielnie chimeryczny.
Na jego szczęście jednak będzie dysponował jedną ogromną i być może kluczową przewagą – jest nią kondycja. Brunson w trzecich rundach swoich pojedynków wciela się w rolę zombie i nawet jeśli wygra dwie pierwsze odsłony, może zostać skończony przez rywala w trzeciej. Niby Lorenz nie wygrał przed czasem od 2011 roku, ale fatalna kondycja Dereka stwarza mu wymarzoną okazję na przerwanie tej passy, jeśli walka wejdzie w trzecią rundę. Tym bardziej, że do tego pojedynku Brunson nie przygotowywał się u Grega Jacksona.
Ostatecznie minimalnie bardziej skłaniam się w stronę Dereka Brunsona, bo wydaje mi się, że jednak jego gabaryty i zapasy w połączeniu z trawiącą często Larkina ospałością pozwolą mu wygrać dwie pierwsze rundy i przetrwać trzecią. Nie będę jednak absolutnie zdziwiony, jeśli mający na swoim rozkładzie takiego tuza jak Robbie Lawler Larkin wyjdzie z tego starcia z podniesioną ręką, ratując się przed zwolnieniem.
Zwycięzca: Derek Brunson przez decyzję
BUKMACHER MMA
Chimeryczny Larkin czy padający w trzeciej rundzie Brunson? Na tego pierwszego 2.05, na drugiego – 1.80. Obaj powracają po ciężkich nokautach. Naprawdę jesteście w stanie zaufać jednemu z nich? Ja nie.
Propozycja – no bet
125 lbs: Scott Jorgensen vs Henry Cejudo
Od dawna wyczekiwany w poważnym sprawdzianie MMA mistrz olimpijski w zapasach Henry Cejudo (6-0, 0-0 UFC) w końcu takowy będzie miał – jego rywalem w debiucie w UFC będzie zaprawiony w bojach weteran Scott Jorgensen (15-9, 4-5 UFC). Jeśli Cejudo wyjdzie z tego boju zwycięsko, stanowić to będzie mocny dowód na to, że i w MMA może zajść bardzo wysoko – Jorgensen to bowiem nie przelew, zawodnik, który bił się z najlepszymi na świecie.
Kluczem do zwycięstwa dla Cejudo będą, rzecz jasna, zapasy. W konfrontacji z zawodnikami niższego płazu udowodnił, że potrafi je przystosować do MMA w doskonały sposób i myślę, że jego przewaga w aspekcie zapaśniczym nad Scottem Jorgensenem będzie bezwzględna. Powtórki z casusu Yoela Romero się nie spodziewam, zresztą to trochę inny, nieporównywalny z omawianym tutaj, przypadek. Henry nie prezentuje magicznego BJJ, ale jego kontrola zapaśnicza i rzucane z góry ciosy z ogromną nawiązką je rekompensują.
Cejudo zaskakująco przyzwoicie (jak na zapaśnika…) prezentuje się też w płaszczyźnie stójkowej i choć nie jestem pewien, czy wystarczająco dobrze, by i tu mieć przewagę nad doświadczonym Jorgensenem, to biorąc pod uwagę słabą ostatnimi czasy dyspozycję kickbokserską Scotta, którego mocno naruszył cepownik Danny Martinez, nie można takiej ewentualności wykluczyć.
Sporą zagadką pozostaje tutaj stan mentalny debiutanta, który w karierze nie robił już wagi (i to bardzo wyraźnie) czy wycofywał się z walki z bliżej nieokreślonego powodu. Niby jego dyspozycja w walkach, w których nie zmieścił się w ustalonej wadze, nie była zła, ale presja związana z debiutem w UFC jest jednak zupełnie inna. Niby Cejudo bił się już na większych imprezach, ale wówczas nikt nie chciał bić go po twarzy. Bez względu jednak na to, czy/jak bardzo Cejudo przestrzeli z wagą, Jorgensen zapowiada, że nie wycofa się, podejmując wyzwanie i zgarniając część wypłaty swojego rywala.
Niewątpliwie wokół Cejudo postawić możemy wiele znaków zapytania, zwłaszcza w kontekście tego, czy traktuje całe to MMA poważnie, ale jednak 27-letni zapaśnik, który w 2008 roku wywalczył złoty medal olimpijski, nie może nie być faworytem starcia z powoli starzejącym się weteranem, który ostatnimi czasy nie zachwycał. A gdy to robił, to w aspekcie zapaśniczym (Martinez), co w rywalizacji z Cejudo znacząco ogranicza jego szanse na wygraną.
Zwycięzca: Henry Cejudo przez decyzję
BUKMACHER MMA
???
Propozycja – ???
265 lbs: Anthony Hamilton vs Ruan Potts
Ruan Potts (8-2, 0-1 UFC) oraz Anthony Hamilton (12-3, 0-1 UFC) nie będą miło wspominać swojego debiutu w UFC. Ten pierwszy został ubity przez Soa Paleleia, ten drugi natomiast nie sprostał Alexeiowi Oleinikowi.
Obaj zawodnicy nie prezentują większych (żadnych?) umiejętności kickbokerskich, ale jeśli komuś dawałbym tu przewagę, to byłby to pewnie trenujący u Grega Jacksona Anthony Hamilton – sposób, w jaki swego czasu znokautował wysokim kopnięciem Smaelinho Ramę, bije na głowę wszystko, co w stójce zademonstrował jak dotychczas Potts. Amerykanin wydaje się mieć też cięższe ręce, choć już jego szczęka do tytanowych z pewnością nie należy, więc i preferujący cepy Ruan może mieć swoje okazje.
Reprezentant Republiki Południowej Afryki to jednak przede wszystkim grappler – i to całkiem przyzwoity! Porusza się w parterze całkiem sprawnie, także walcząc z pleców – nawet takiemu turowi jak Soa Palelei napędził stracha na początku walki. Dysponuje niezłym wachlarzem poddań. Nie wiem, jak plan na walkę będzie miał Hamilton, ale jego domyślną płaszczyzną jest kontrola z góry i gnp, a wydaje mi się, że i Potts preferował będzie walkę z pleców ponad wymiany stójkowe. Czy BJJ Ruana wystarczy, by odwrócić pozycję czy też poddać Hamiltona? Wydaje mi się to całkiem możliwe, choć pamiętać trzeba, że Amerykanin będzie dysponował przewagą warunków fizycznych oraz siły, które mogą bardzo mu pomóc w walce na chwyty.
Kondycyjnie obaj zawodnicy nie zachwycają, ale przewagę powinien mieć tu jednak mniejszy Ruan Potts. Niby Hamilton ma w swoim rekordzie 5-rundówkę, ale to było jedno wielkie lay & pray.
Podsumowując, więcej daję Hamiltonowi odrobinę większe szanse zwycięstwo z uwagi na to, że może mieć delikatną przewagę w stójce, a w parterze jego siła fizyczna stopować będzie zapędy ofensywne Pottsa, ale podobne odczucia miałem co do jego pojedynku z Oleinikiem, w którym został zdominowany i poddany. Jako jednak, że Potts to nie Oleinik…
Zwycięzca: Anthony Hamilton przez decyzję
BUKMACHER MMA
Dość wyraźnym faworytem tego pojedynku pozostaje Anthony Hamilton z kursem około 1.50 na zwycięstwo. Za wygraną Pottsa bukmacherzy płacą około 2.70. W mojej opinii szanse są dużo bardziej wyrównane, co czyni kurs na zawodnika z RPA całkiem ciekawym, ale… jest tu tyle niewiadomych, tak niski poziom, że powierzanie pieniędzy któremukolwiek z nich wydaje się nazbyt ryzykowne. Póki co zatem…
Propozycja – no bet
155 lbs: Joe Soto vs Anthony Birchak
Debiutujący w UFC i nie mający za sobą pełnego obozu przygotowawczego Joe Soto (15-2, 0-0 UFC) i Anthony Birchak (11-1, 0-0 UFC) to stylistycznie dość podobni do siebie zawodnicy. Obaj to zapaśniczy, którzy najchętniej toczą walkę w parterze, obijając/poddając z góry swoich rywali.
W stójce różni ich nieco więcej, bo Birchak to mało kalkulujący fighter, który od początku rusza ostro do przodu, rzucając mocne sierpy – jego celem jest jednak nie tyle znokautowanie rywala, co skrócenie dystansu i przeniesienie walki do parteru. Mocne szlify w zapasach w stylu klasycznym pozwalają mu dominować w klinczu, co może mieć spore znaczenie w konfrontacji z Soto. Ten ostatni w stójce wydaje się zdecydowanie bardziej poukładany i cierpliwy, co w starciu z ostro idącym do przodu Birchakiem może mieć swoje zalety, ale… szczęka Soto jest z gatunku tych lekko podejrzanych, więc szalony brawl może go jednak wiele kosztować.
Wydaje mi się, że w parterze obaj mogą się wzajemnie neutralizować, bo żaden z nich nie jest tu wyraźnie lepszy od drugiego.
Warto też zaznaczyć, że Soto ledwie 7 sierpnia stoczył prawie 15-minutowy pojedynek, czyli powracał będzie teraz do walki po niespełna miesiącu – natomiast Birchak w tym roku jeszcze w ogóle nie walczył. Któremu z nich taki stan rzeczy daje przewagę?
Wytypowanie zwycięzcy tego pojedynku to nie lada sztuka, ale ostatecznie skłonię się minimalnie ku Joe Soto i wydaje mi się, że chłodniejsza głowa zaprowadzi go do zwycięstwa po bardzo trudnym boju.
Zwycięzca: Joe Soto przez decyzję
BUKMACHER MMA
Bukmacherzy rozkładają w tej walce szanse na niemal równe 50/50. Minimalnym faworytem jest Soto (1.87 do 1.95). Wobec tego trudno szukać tu jakiejkolwiek szansy na zarobek.
Propozycja – no bet
155 lbs: Cain Carrizosa vs Chris Wade
Galę otworzy starcie dwóch debiutantów, Chrisa Wade’a (7-1, 0-0 UFC) i Caina Carrizosy (6-0, 0-0 UFC).
Wade to przede wszystkim zapaśnik, który najlepiej czuje się, kontrolując i obijając swoich rywali z góry, choć zdecydowanie nie jest typem zawodnika, który dąży do skończenia za wszelką cenę. Inaczej sprawa ma się z Carrizosą, którego najmocniejszą stroną zdaje się być również parter, w którym nieustannie poszukuje skończenia, będąc bardzo aktywnym także z pleców, co – biorąc pod uwagę zapaśnicze ciągotki jego rywala – może mu dobrze wróżyć. Zwłaszcza, że zapasy Carizzosy są naprawdę słabiutkie i nie sądzę, by Wade miał większe problemy z kładzeniem go na plecach.
Trudno powiedzieć, kto lepszy będzie w płaszczyźnie stójkowej, ale i nie sądzę, by walka szczególnie długo się w niej toczyła. Jeśli już ktoś kogoś może ustrzelić, to prędzej jednak Carrizosa Wade’a niż odwrotnie.
Warto podkreślić także duże serce do walki oraz odporność Wade, bo mogą mu się one bardzo przydać. Ostatecznie bez najmniejszego przekonania stawiam na to, że jednak zapasy Chrisa okażą się czynnikiem decydującym i zwycięży on przez decyzje, choć zwycięstwo Carrizosy w jakiejkolwiek sposób nie będzie dla mnie wielkim zaskoczeniem.
Zwycięzca: Chris Wade przez decyzję
BUKMACHER MMA
Kursy 1.80 na Wade’a i 2.00 na Carizzosę dobrze odzwierciedlają moje odczucia względem tej walki, co czyni je mało atrakcyjnymi.
Propozycja – no bet
Ferguson vs Castillo dodane.
Hamilton vs Potts dodane, czyli nie stawiamy na Amerykanina za nic w świecie.
Najciekawszy underdog tej gali = Nijem.
Nijem, Dillashaw + Correia, Brunson + Cejudo
zapowiadała się jedna z najsłabszych numerowanych gal UFC, po wypadnięciu z rozpiski renana barao to jest najsłabsza numerowana gala UFC w historii.