Przed burzą – UFC 163: Aldo vs Zombie
Już w sobotę do oktagonu powraca dominator dywizji piórkowej i jeden z najlepszych zawodników MMA bez podziału na kategorie wagowe, Jose Aldo.
Brazylijczyk zmierzy się z błyskotliwym i nieprzewidywalnym Chan Sung Jungiem, znanym lepiej jako Korean Zombie. Poniżej przeanalizujemy dwie najważniejsze walki na UFC 163, próbując odpowiedzieć na pytanie, kto i dlaczego powinien wyjść z tarczą z brazylijskiego oktagonu w słonecznym Rio de Janeiro.
Typerów zapraszam do tego tematu – można tam obstawić wyniki UFC 163 i wygrać dwa bilety na MMA Attack 4.
Jose Aldo vs Chan Sung Jung
Chan Sung Jung przyznał, że był nieco zaskoczony, gdy zaproponowano mu walkę o pas po tym, jak z pojedynku z Jose Aldo musiał wycofać się z powodu kontuzji Anthony Pettis. Trudno mu się jakoś szczególnie dziwić, bo stosunkowo niedawno jeszcze nie znajdował się na szczycie listy pretendentów. Teraz jednak otrzyma swoją szansę i spróbuje jej nie pogrzebać, ale.. czy Jung dysponuje narzędziami, które dawałyby nadzieje na rozmontowanie kapitalnie poukładanego Brazylijczyka?
Jeszcze za czasów swojej przygody w organizacji WEC Jung słynął z agresywnego stylu walki, który zakładał nieustanne wywieranie presji na rywalu przy jednocześnie na oścież odsłoniętej szczęce i dziurawej jak szwajcarski ser gardzie – stąd wziął się jego przydomek koreański zombie. Porażki z Leonardo Garcią oraz Georgem Roopem odcisnęły jednak mocne piętno na sposobie walki Koreańczyka. Pomimo tego, że nadal skory jest do szalonych wymian w krótkim dystansie, to obecnie nie jest już tym samym zombiakiem, który szedł niemalże na ślepo za swoimi ofiarami, by potem samemu wcielić się w ich rolę, nadmiernie się otwierając i będąc brutalnie pokaranym. Ofensywny arsenał Koreańczyka jest przebogaty, ale teraz znacznie lepiej potrafi nim zarządzać – nadal to on jest agresorem, ale znacznie staranniej wybiera momenty, w których podejmuje mocne szarże. Jeśli można wyróżnić technikę, do której najczęściej się odwołuje, byłoby to prawdopodobnie latające kolano, którym często atakuje rywali będących pod siatką.
Wiemy doskonale, jakim zawodnikiem jest Jose Aldo – to przeokrutnie silny i taktycznie zdyscyplinowany mistrz techniki, którego paleta uderzeń musi budzić zachwyt fanów i trwogę jego rywali. W ostatnim starciu z Frankie Edgarem Brazylijczyk zaprezentował nową technikę w swoim arsenale – doskonały lewy prosty z doskokiem, którym całkowicie niemal wyłączył ofensywę Amerykanina (analiza tej walki tutaj i tutaj – tam też znacznie więcej o technice Aldo). Może to być też kapitalna broń na Koreańczyka, zwłaszcza w początkowym etapie starcia.
Sposobów na wygranie walki przez Aldo jest bardzo dużo – zdyscyplinowany taktycznie Brazylijczyk może pokarać Koreańczyka za inicjowanie akcji bezpośrednim podbródkowym, może kilkoma potężnymi lowkingami ograniczyć jego mobilność, może poczęstować szarżującego zombiaka latającym kolanem. W jaki sposób natomiast szalę zwycięstwa na swoją korzyść może przechylić Jung? W tym wypadku trzeba naprawdę mocno wysilić szare komórki, przyjmując nieśmiertelne założenie, że w klatce może zdarzyć się wszystko. Koreańczyk nie będzie w stanie sprowadzić walki do parteru, bo Jose Aldo powstrzymywał zapędy zapaśnicze znacznie lepszy speców w tej płaszczyźnie niż Jung. Koreańczyk może wywierać ciągłą presję na Brazylijczyku, ale znów – pod siatkę mógł zaganiać Poiriera czy Garcię, Jose Aldo doskonale „czuje” oktagon, nie dając się spychać na siatkę, która mocno ograniczałaby możliwości ofensywne – Aldo będzie po prostu schodził do boku, kontrując i szukając okazji do wyprowadzenia mocniejszego ciosu, gdy Jung w szale bitewnym zapomni się i zaatakuje ze zbyt dużą fantazją. Brazylijczyk będzie też starał się unikać klinczu z Jungiem, bo jego domeną jest walka z dystansu, w której jest prawdziwym mistrzem – tym bardziej, że jego arsenał został dodatkowo wzbogacony o szybkiego, długiego jaba.
Tu i ówdzie można spotkać opinie, że kondycyjnie Jung jest w stanie „zajechać” Aldo, ale.. chwila, kiedy mieliśmy przykład doskonałej kondycji Junga? No, chyba nie w walce z Poirierem? Owszem, Aldo tytanem kondycji może nie jest, być może ze względu na mocne zbijanie wagi, ale jest w stanie przewalczyć trzy rundy na pełnych obrotach i dwie ostatnie na zwolnionych, co ni mniej, ni więcej oznacza, że biorąc pod uwagę jego pozostałe atrybuty techniczno-siłowe, nie ma dzisiaj zawodnika w kategorii piórkowej, który mógłby się z nim mierzyć – przynajmniej na papierze.
Pomijając jakieś poddanie, które Jung mógłby wyciągnąć, gdyby walka trafiła do parteru – o co będzie niezwykle trudno – wydaje mi się, że jeśli Koreańczyk wygra, to.. na punkty. Aldo ostatnimi czasy jest relatywnie oszczędny w wyprowadzaniu ofensywy i być może Koreańczyk ciągłym atakiem oraz większą liczbą wyprowadzanych ciosów byłby w stanie przekonać do siebie sędziów. Choć walka w Brazylii, więc..
Zwycięzca: Jose Aldo przez TKO.
***
Lyoto Machida vs Phil Davis
Lyoto Machida to na swój sposób jeden z najbardziej niedocenianych zawodników na świecie. Gdy brutalnie rozprawiał się z solidnym Thiago Silvą czy uznanym Rashadem Evansem, zachwytom nad jego osobą nie było końca, a wszyscy niemal jednym głosem mówili o erze Machidy, która jakoby nastała. Dwa boje z Mauricio Ruą – który raz na dziesięć walk podchodzi do starcia z mniej efektowną, ale bardziej efektywną taktyką niż „urwę mu łeb”, co w konsekwencji przyniosło mu kontrowersyjną porażkę w pierwszym boju i zwycięstwo w drugim – otóż, rzeczone dwa starcia z Shogune oraz przegrany/wygrany bój z Quintonem Jacksonem spowodowały, że ludzie kompletnie odwrócili się od Smoka, przypinając mu łatkę, o zgrozo, nudziarza. Zawodnikowi, podczas walk którego nie można mrugać, bo nie wiadomo, w którym momencie Lyoto wystrzeli; w starciu z którym najdrobniejszy choćby moment nieuwagi jego rywal przypłacić można ciężkim nokautem! Brazylijczyk jest intrygującym zawodnikiem, który jak nikt inny, włączając w to Andersona Silvę, potrafi kontrolować dystans, czyli, w dużym uproszczeniu – pracować na nogach. Machida do perfekcji niemal wykorzystuje ataki swoich rywali, by obrócić je na swoją korzyść. Nokauty, które ma na swoim koncie, nie są wynikiem jakiejś piorunującej siły ciosu Brazylijczyka – są rezultatem kolizji, podczas której pięść Smoka trafia szczękę szarżującego rywala, pozbawiając go w konsekwencji wszelkich zmysłów.
Tych, którzy chcieliby poczytać nieco więcej o technikach, z których najczęściej korzysta Lyoto Machida, odsyłam do szczegółowej analizy jego walki z Danem Hendersonem, która – wbrew obiegowym opiniom żądnych krwi i zbójeckich wymian fanów – była przykładem prawdziwej maestrii tego karateki.
W sobotę stanie przed nim utalentowany Phil Davis, któremu swego czasu wróżono wielką karierę, ale po tym, jak kompletnie zdominował i sponiewierał go na przestrzeni pięciu rund Rashad Evans, oczekiwania wobec jego osoby znacznie spadły. Tym niemniej, w starciu z Vinny Magalhaesem Amerykanin zaprezentował poprawioną stójką i solidny lewy prosty – nawet pomimo tego, że być może brazylijski wirtuoz parteru nie jest najlepszym zawodnikiem, po stójkowym zdominowaniu którego można wyciągać daleko posunięte wnioski. Z której strony by jednak nie spojrzeć i jakkolwiek by nie zaklinać rzeczywistości, Phil Davis nadal jednak w aspekcie rzemiosła stójkowego znajduje się kilka poziomów poniżej Lyoto Machidy. Jak może zatem rozegrać się pojedynek?
Jedno wiemy na pewno, Machida będzie walczył tak, jak zwykle to robi. Podobnie jak Anderson Silva, nie jest on zawodnikiem, który zmieniałby swoją taktykę pod wpływem niezadowolenia publiczności czy innych czynników. A zatem – będzie walczył z kontry. I tutaj, paradoksalnie, otwiera się maciupeńka furtka dla Phila Davisa, który przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że Brazylijczyk będzie na delikatnym wstecznym. Otóż, jak pokazała walka Smoka z Rampagem, czasami sędziowie przywiązują nadmierną wagę to tego, kto jest agresorem, a kto walczy z kontry, sporadycznie też Brazylijczyk jest odrobinę zbyt pasywny (trochę jak Jorge Masvidal, tylko że ten dodatkowo zbiera wtedy ciosy na twarz). Jeśli jakimś cudem Philowi Davisowi uda się nieustannie spychać do defensywy Machidę, robiąc przy tym dużo wiatru i – tutaj kluczowa i najtrudniejsza kwestia! – nie dając się skontrować, być może będzie mógł liczyć na przychylność sędziów punktowych. Szanse na to są mizerne, ale.. są! Nawet pomimo tego, że to przecież Brazylia. Nie spodziewałbym się, żeby Amerykanin był w stanie obalać Brazylijczyka, który na ma swoim rozkładzie całą masę zapaśników. Machida – podobnie jak omawiany wyżej Aldo – nie jest zawodnikiem, który daje się zamykać pod siatką, zawsze umiejętnie schodzi do boku, samemu stwarzając sobie okazję do kontr. Tym niemniej, Davis demonstrował ostatnio wyższe IQ podczas swoich pojedynków z Wagnerem Prado i Vinnym Magalhaesem, stąd spodziewam się, że będzie bardzo ostrożny i nie da się znokautować – co w ostatecznym rozrachunku i tak nie doprowadzi go do zwycięstwa.
Zwycięzca: Lyoto Machida przez decyzję.
***
Pozostałe starcia:
185 lbs: Cezar Ferreira > Thiago Santos / DEC
184 lbs: Thales Leites < Tom Watson / TKO
125 lbs: John Lineker > Jose Maria Tome / TKO
205 lbs: Vinny Magalhaes > Anthony Perosh / SUB
135 lbs: Amanda Nunes > Sheila Gaff / TKO
170 lbs: Sergio Moraes < Neil Magny / DEC
125 lbs: Ian McCall > Iliarde Santos / DEC
145 lbs: Rani Yahya > Josh Clopton / SUB
205 lbs: Francimar Barroso > Ednaldo Oliveira / TKO
170 lbs: Bristol Marunde < Viscardi Andrade / DEC
fot. UFC.com
Czyli, że Jung nie ma szans, ale warto na niego postawić? :)
Nie wiem, czy warto postawić, wiem, że kurs jest masakrycznie wysoki, więc może warto. Z drugiej strony jego szanse oceniam na iluzoryczne, więc.. może nie warto? :)
Jak zwykle solidna robota!
Ps. Sprawdź @
Jak zawsze dobra robota.