PROMMAC – nowa siła w polskim MMA?
Professional MMA Challenge nie jest szczególnie fortunną nazwą, ale w porównaniu z prostą jak konstrukcja cepa zbitką słów MMA-Attack nie brzmi najgorzej.
Nowa polska organizacja już przed pierwszą galą zaplanowaną na najbliższą sobotę we Wrocławiu zdążyła mocno wyróżnić się na rodzimym rynku mieszanych sztuk walki – a to za sprawą kapitalnie zmontowanych trailerów przybliżających głównych bohaterów inauguracyjnego wydarzenia. Rewelacyjna realizacja wespół z naturalnie brzmiącymi wypowiedziami zawodników, jakże kontrastującymi z patetycznymi do granic absmaku przemówieniami spod szyldu KSW, jak żywo przypominały najlepsze countdowny giganta z UFC, dzięki czemu w moim prywatnym rankingu zapowiedzi video PROMMACu z miejsca usadowił się na tronie najlepszych polskich produkcji filmowych związanych z MMA. W jednym zatem obszarze nowa organizacja zdążyła już wprowadzić nowe standardy, co z pewnością tylko pozytywnie wpłynie na podejście do tematu włodarzy KSW – ku radości wielu, jak sądzę, fanów. Nie wnikam w koszty tak dobrze zrealizowanych zapowiedzi, ufając, że właścicielom PROMMAC umiejętności rachowania nie są obce i nie przeszarżowali w tym temacie.
Najważniejsze dwa cele, jakie w związku z organizacją pierwszej gali stoją przed PROMMAC to poniesienie jak najmniejszych strat – a, daj, Boże, wyjście na plus! – w sobotę oraz ściągnięcie przed telewizory jak największej liczby telewidzów przy okazji transmisji na TVN Turbo, co w konsekwencji pozwoli współpracę ze stacją przedłużyć, dzięki czemu szanse na pozyskanie nowych sponsorów i utrzymanie dotychczasowych wzrosną. Właściciele PROMMAC sprawiają wrażenie ludzi rozsądnych, którzy na błędach konkurencyjnych gal, które nie sprostały wymogom trudnego rynku, potrafią się uczyć. Pamiętajmy, że upadek każdej polskiej organizacji MMA wynikał z określonych pomyłek, które zostały popełnione, a z których to wyciągnąć można wnioski na przyszłość – i liczę na to, że tak właśnie działają właściciele PROMMAC, będąc świadomymi tego, co zatopiło MMA-Attack, Fighters Arenę czy Strefę Walk, robiąc jednocześnie wszystko, by ich dziecko rzeczonych błędów się ustrzegło.
Z wysokiego C – Drwal vs Heleno
Rozpiska pierwszej gali PROMMAC – będąca pochodną m.in. rozpadu MMA-Attack, za co jednak trudno winić kogokolwiek – może budzić uznanie. Organizatorzy zapewnili nam starcie czołowych polskich postaci MMA z Tomaszem Drwalem (20-4-1) na czele. Pierwotnie Goryl miał zmierzyć się z dysponującym kapitalnym rekordem 13-0 Seanem Stricklandem, ale ten ostatni – najprawdopodobniej na skutek otrzymania oferty od UFC – wycofał się z pojedynku. Organizatorzy zadbali jednak o godne zastępstwo w osobie Delsona Heleno (25-7). Nie podzielam może optymizmu szefostwa PROMMAC twierdzącego, że Brazylijczyk to lepszy zawodnik niż Tarzan, ale biorąc pod uwagę tak krótki okres na znalezienie zastępstwa, uważam Heleno za bardzo dobry wybór.
Na pierwszym gifie Delson Heleno (czerwone spodenki) w swoim jedynym boju w UFC przeciwko Francisco Trinaldo szarżuje (z wysoko uniesioną głową…), by skrócić dystans i przejść do klinczu. Trinaldo próbuje kontrować i schodzić do boku, ale nie trafia czysto i walka przenosi się do klinczu. Drugi przykład pokazuje przewidywaną przeze mnie taktykę Brazylijczyka na walkę z Drwalem – a więc szukanie klinczu i obaleń. Ostatni fragment pochodzi z końcówki pierwszej rundy, gdy wymęczony klinczem Heleno nie odpowiada na ciosy Trinaldo, czy zmusza sędziego do przerwania pojedynku.
Powiem szczerze, że nie spodziewam się, by 36-letni, na co dzień walczący w kategorii półśredniej i słaby kondycyjnie Delson Heleno dał wybitną walkę. To przede wszystkim zawodnik parterowy, który absolutnie nie będzie wdawał się w wymiany stójkowe z Tomaszem Drwalem i podobnie jak w walce z Trinaldo poszukiwał będzie klinczu i obalenia – i na to nasz zawodnik musi być gotowy. Jeśli jednak Goryl przetrwa pierwszą rundę, nie dając się obalić, w drugiej powinien mocno dyktować warunki nad osłabionym próbami przeniesienia walki do parteru Brazylijczykiem. Myślę, że nasz zawodnik rozstrzygnie pojedynek przez (T)KO w drugiej rundzie.
Kita vs Wessel
W innej ciekawie zapowiadającej się potyczce Michał Kita (15-7) po fatalnej porażce z rąk DJ Lindermana na gali Fighters Arena 8 i odkupieniu swych win w rewanżu z, niestety, będącym w fatalnej dyspozycji fizycznej, zapuszczonym Amerykaninem na gali Thunderstrike Fight League 2, zmierzy się teraz z Mikiem Wesselem (13-6). Amerykanin to krępy i silny jak tur zawodnik, który jednak nie grzeszy umiejętnościami kickbokserskimi – do jego arsenału w stójce zaliczyć można przede wszystkim potężnie bite sierpowe, które za cel mają jednak przede wszystkim skrócenie dystansu, wciśnięcie rywala do siatki i przewrócenie go na plecy. Spodziewam się, że właśnie taką – podobną do walki z Alexeiem Kudinem – taktykę na walkę z Michałem Kitą obierze Amerykanin. Jeśli Masakra będzie w stanie utrzymywać walkę w stójce i kontrolować dystans ciosami prostymi i kopnięciami, nie dając się zagonić pod siatkę, powinien pokonać Wessela, choć nie będzie to zadanie łatwe, bo Wessel w dobrej formie będzie stylistycznie niewygodnym rywalem, nieco przypominającym Lindermana. Myślę jednak, że nasz zawodnik jest w pełni świadom zagrożeń, jakie czekają go ze strony Amerykanina i przygotował się na nie należycie, co zaprocentuje zwycięstwem przez (techniczny) nokaut lub wypunktowaniem Wessela na pełnym dystansie.
Inne
Pozostałe pojedynki również zapowiadają się interesująco. Debiutujący w formule MMA utytułowane kickbokser i zawodnik Muay Thai Mariusz Cieśliński (0-0) zrobi wszystko, by utrzymać walkę w stójce w starciu z Martinem Foudą (3-2-1).
Rozpędzony Bartosz Fabiński (7-1), który ostatni brutalnie spacyfikował Antoniego Chmielewskiego na gali PLMMA 26 Extra, zmierzy się z mieszkającym z dala od cywilizacji pogromcą Piotra Strusa na MMA-Attack 1 – Wendresem Carlosem Da Silvą (10-5).
Podopieczny Tomasza Drwala, efektownie walczący Damian Milewski (3-1) spróbuje przedłużyć passę zwycięstw do czterech w pojedynku z ciężko bijącym Brazylijczykiem Tyago Moreirą (6-3).
Dwaj polscy ciężcy, Jacek Czajczyński (6-6-1) oraz Szymon Bajor (13-4), zrobią wszystko, by powrócić na ścieżkę wiktorii po ostatnich nieudanych potyczkach.
Wreszcie niepokonany, trenujący w Wielkiej Brytanii Łukasz Klinger (6-0), który w swojej pierwszej walce w Polsce pokonał Adama Oknińskiego, skrzyżuje rękawice z mającym na koncie cztery kolejne zwycięstwa przed czasem Tomaszem Kondraciukiem (10-4).
Miejmy nadzieję, że sobotnią galą PROMMAC otworzy nowy rozdział na polskim rynku mieszanych sztuk walki!
fot. www.prommac.pl
Widać, że organizatorzy starają się i próbują wszystko organizować perfekcyjnie na wzór UFC, ale mimo to, ja nie potrafię wykrzesać w sobie entuzjazmu do rozpiski typu: lokalna gwiazda kontra obcokrajowiec. Nie życzę tej organizacji źle, ale wydaje mi się, że popełniają te same błędy co MMA Attack i … chciałem napisać Superliga, ale to byłaby już obraza;)
W mojej ocenie rozpiska jest bardzo dobra jak na debiutującą organizację. Jedyny „problem”, jaki mam z organizacjami tego typu – czyli planującymi 2-4 gale w roku – to brak ciągłości, brak drabinek, walki nie są powiązane między sobą, nie czuć tu relacji przyczynowo-skutkowej, a jeśli już jest to na bardzo prostej zasadzie. Tak nawet jest w KSW, a co dopiero w nowych organizacjach, które dopiero raczkują.
Najwięcej w tym temacie ma do powiedzenia PLMMA, bo organizują dużo gal, ale i tam logiczny matchmaking czasami jest problematyczny.
Jeśli nie zmienią nazwy to kariera dłuższa niż 2 gale będzie zaskoczeniem. Życzę organizatorom jak najlepiej, ale nie jestem przekonany do tego przedsięwzięcia.
Również uważam rozpiskę za bardzo dobrą, ale ja osobiście nie preferuje, tak jak piszesz walk, które nie są ze sobą powiązane, gdy zawodnicy ściągani są na jedną walkę itd. Z tych samym powodów średnio mnie interesuje większa część rozpisek gal organizowanych przez KSW.