„Próbują oferować mi walki z gośćmi, którzy…” – Corey Anderson sfrustrowany postawą UFC
Corey Anderson w tym roku nie stoczył jeszcze żadnej walki i niewykluczone, że żadnej już nie stoczy.
Sklasyfikowany na 8. miejscu w rankingu kategorii półciężkiej i rozpędzony trzema z rzędu zwycięstwami jednogłośnymi decyzjami – z Patrickiem Cumminsem, Gloverem Teixeirą i Ilirem Latifim – Corey Anderson od dawna domaga się walki o pas mistrzowski.
Zobacz także: UFC kontaktowało się z Janem Błachowiczem w sprawie kolejnej walki
W ostatnich tygodniach dowodzony przez egipskiego menadżera Aliego Abdelaziza Overtime przyznał jednak, że być może popełnił pewne błędy, odmawiając zaproponowanej mu walki z Luke’iem Rockholdem – wziął ją Jan Błachowicz – oraz spóźniając się z akceptacją starcia z Alexandrem Gustafssonem, które padło łupem Anthony’ego Smitha.
Jak Anderson wyjaśnił w najnowszym wywiadzie z FloCombat.com, gdy zaproponowano mu potyczkę z Gustafssonem, poprosił UFC o odrobinę czasu, aby spokojnie powitać na świecie swoje pierwsze dziecko. Po porodzie natychmiast zaakceptował walkę, ale było już za późno.
(Gustafsson) był gotowy na tę walkę. Jego menadżerowie, moi menadżerowie, jego trenerzy, moi trenerzy – wszyscy byli gotowi. Sądziliśmy, że dojdzie do tego.
– zrelacjonował Corey.
Skontaktowałem się z Daną (Whitem), a on stwierdził, że „nie, damy tę walkę Smithowi”. I od tego czasu mam prawdziwy młyn. Dzwonili do mnie w sprawie Rockholda, ale powiedziałem im, że ta walka nie zaprowadzi mnie do pasa. Chcę walki, która umożliwi mi przedarcie się do tytułu mistrzowskiego, bo gdy walczyłem z Ilirem Latifim, powiedzieli mi, że zwycięzca będzie pretendentem numer jeden. A tak się nie stało.
Teraz chcę to odzyskać. Pokonałem numery 3. i 4. w rankingu walka po walce. Kogo mam więc teraz pokonać? Numerem 2. był Gus i chciałem tej walki, ale czasowo był to zły moment.
Przed kilkoma dniami rozbójniczo nastawiony Johnny Walker, który wygrał w świetnym stylu już trzy walki w oktagonie, w nieszczególnie zawoalowany sposób zdradził, że otrzymał propozycję pojedynku z Coreyem Andersonem na okoliczność wrześniowej gali UFC 242 w Abu Zabi, wyrażając taką konfrontacją pełne zainteresowanie, ale…
Teraz próbują oferować mi walki z gośćmi, którzy są daleko za mną w rankingu. To mi nic nie daje.
– powiedział Anderson, nie zdradzając jednak żadnych nazwisk.
Wszyscy opowiadają, że ich unikam, ale to się właśnie nazywa mądre podejście. Jeśli wyjdę i stoczę jeszcze jedną walkę, kto wie, co się stanie. Mogę zostać ranny. Mogę dać nawet dominujący występ, ale coś w trakcie złamać, uszkodzić i potem wypaść na dłuższy czas. Potem wracam, ale znów straciłem szansę na walkę o pas.
Chcę czegoś, co ma jakieś znaczenie. Chcę kogoś z Top 5. Anthony Smith, Santos, Jan Błachowicz, Dominick Reyes. Jednego z tych gości z czołówki, którzy są w grze o pas – gdzie i ja powinienem być, bo nikt w dywizji nie pokonał tak wysoko sklasyfikowanych w rankingu gości, jakich pokonywałem ja. Z jakiegoś powodu jednak mnie pomijają. 2019 rok jest więc frustrujący, delikatnie rzecz ujmując.
Wygląda też na to, że niewidziany w 2019 roku w akcji Corey Anderson ustępować nie zamierza – jest bowiem pogodzony z tym, że w tym roku do oktagonu może już nie zawitać.
Chcę stoczyć jeszcze jedną walkę w tym roku, ale jeśli do tego nie dojdzie, to trudno.
– stwierdził.
Nie będę płakał nad rozlanym mlekiem.
*****
Typowy zawodnik wybierający sobie rywali…chyba się też trochę boi Łokera