Powrót na walkę z Philem De Friesem? „Nie stawiałbym się na straconej pozycji”
Były mistrz kategorii ciężkiej KSW i jedna z najbarwniejszych postaci nadwiślańskiego MMA Marcin Różalski zabrał głos na temat potencjalnego powrotu pod sztandar polskiego giganta.
Od ponad roku rządy niepodzielnie w kategorii ciężkiej KSW sprawuje Phil De Fries. Debiutując pod sztandarem polskiego giganta, sięgnął po pas mistrzowski, niespodziewanie ubijając Michała Andryszaka. W pierwszej obronie złota również nie był faworytem, ale nie miało to najmniejszego znaczenia, bo zamęczył i ostatecznie poddał Karola Bedorfa.
W marcu tego roku rękawicę rzucił mu zasiadający na tronie wagi półciężkiej Tomasz Narkun, ale i on nie znalazł sposobu na Brytyjczyka, przegrywając jednogłośną decyzją sędziowską.
Zobacz także: Marcin Różalski wyjaśnia, dlaczego polskie gwiazdy przegrywają w KSW
W takich oto okolicznościach przyrody wzrok nadwiślańskich fanów pada coraz częściej na poprzedniego mistrza królewskiej wagi Marcina Różalskiego, który gościł w Ergo Arenie podczas ostatniej gali KSW 49, co jeszcze podkręciło medialne spekulacje o jego potencjalnym powrocie.
Marcin Różalski ma 41 lat.
– powiedział Różal w rozmowie z FightSport.pl, zapytany właśnie o powrót i możliwe starcie z Philem De Friesem.
Robię to od 8. roku życia. Chodzi o sport, sporty walki. I akurat w tej kwestii powiedzenie „nigdy nie mów nigdy” ma rację bytu – nie ukrywajmy. Mniej więcej orientuję się, że są takie teksty. Nie powiem, że gdzieś tam to z tyłu głowy nie siedzi, bo ja jestem człowiekiem, który jak zaczyna coś robić, to robi to, kurwa, z jajem. Tak samo jak słyszałem, że jeden zawodnik miał mną powycierać matę – nie udało się. Jeden miał mnie, kurwa, najebać jak psa – nie udało się. Drugi miał mi urwać głowę – nie udało się. Tak że ludzie bardzo szybko zmieniają zdanie.
Uważam, że gdybym się naprawdę zawziął i znów poświęcił się tak, jak poświęciłem się na tamte walki, to nie mówię, że bym wygrał na pewno, ale nie stawiam się na przegranej pozycji. Poza tym patrząc na walki Phila De Friesa, widzę jego błędy. Wiem, jak miałbym się pod niego przygotowywać. Wiem, gdzie robi błąd, wiem, gdzie jest moja szansa. Nie stawiam siebie na pewno na przegranej pozycji, bo na przykład tak wspaniale dał sobie radę z Michałem Andryszakiem, z Karolem Bedorfem czy z Tomkiem Narkunem – bo ja mam swoje patenty, jestem patenciarzem i nie wiadomo, jak by było.
W formule MMA płocczanin nie był widziany od dwóch lat, gdy w ledwie 16 sekund nokautując Fernando Rodriguesa Jr. sięgnął po pas mistrzowski KSW podczas gali na Stadionie Narodowym. Jego drogi z Maciejem Kawulskim i Martinem Lewandowskim z czasem się rozeszły – i to w nieszczególnie przyjemnej atmosferze.
W kwietniu ubiegłego roku Różal pokonał Petera Grahama podczas gali DSF Kickboxing. Później pojawiły się plany startów pod sztandarem Babilon MMA, ale nic z nich nie wyszło. W rezultacie w marcu tego roku Marcin Różalski ogłosił przejście na sportową emeryturę, jednocześnie jednak zaznaczając, że sporty walki są nieprzewidywalne.
Czy zatem istnieje szansa na powrót pod flagę KSW?
Wiesz, co jest najważniejsze w tej chwili w moim życiu? Komfort psychiczny.
– odpowiedział Różal.
Tak jak Mateusz (Gamrot) powiedział, że zdjęcie tego obciążenia psychicznego w kategorii noszenia gali i tak dalej – i jest mu teraz dużo lżej. Powiem ci, że mi też jest teraz dużo łatwiej i lżej, bo nawet biorąc pod uwagę, że jakiegoś wirusa mam czy jestem przeziębiony, to nie ma z tyłu głowy, że jest walka, że trzeba się pod coś przygotowywać. W ogóle mi to w głowie nie siedzi. A jak to wszystko będzie? Nie wiem. Przyjmuję życie tak, jak jest.
*****
Marcin zawsze spoko człowiek.