„Potrzebuję jakiegoś stempla, takiego – że tak powiem – pie*dolnięcia” – Mateusz Gamrot „stoi w miejscu” po wygranej z Rafaelem Fizievem?
Mateusz Gamrot nie pozostawił wątpliwości – czuje ogromny niedosyt po zwycięskiej walce z Rafaelem Fizievem na UFC Vegas.
W minioną sobotę Mateusz Gamrot dopisał do swojego bilansu szóste zwycięstwo pod sztandarem amerykańskiego giganta, w walce wieczoru gali UFC Fight Night w Las Vegas pokonując przez techniczny nokaut w drugiej rundzie Rafaela Fizieva.
Pojedynek zakończył się jednak niefortunnie – Azer doznał bowiem kontuzji kolana – jak się okazało, zerwał więzadła krzyżowe – nie będąc w stanie kontynuować zawodów. Jak się okazuje, po takim zakończeniu starcia duży niedosyt czuje też Gamer. Polak nie pozostawił co do tego wątpliwości w najnowszym wywiadzie, jakiego udzielił Arturowi Mazurowi w magazynie Klatka po Klatce.
– Naprawdę chciałem pokazać swój potencjał z ciężko przepracowanego okresu przez te dwa miesiące – powiedział Mateusz. – Bo przez te dwa miesiące wsadziłem wszystko, co miałem i jeszcze więcej, aby być jak najlepiej przygotowanym do tej pojedynku. I naprawdę tak było. Naprawdę tak było, bo wydaje mi się, że miałem, mam formę życia.
– Jest mi przykro po prostu przed samym sobą. Mam też duże oczekiwania wobec siebie i też chciałbym, żeby to szło w dobrym tempie, a na tę chwilę to tak, jakbym się zatrzymał w miejscu. Też sobie zdaję sprawę, że potrzebuję jakiegoś stempla, takiego – że tak powiem – pie*dolnięcia w tej kategorii.
– Ostatnia walka z Turnerem? Wszyscy zapomnieli, że to było na ostatnią chwilę, tylko patrzą na moje przygotowanie. A moje przygotowanie na tamtą walkę było kompletnie zerowe.
– Na tą walkę byłem naprawdę świetnie przygotowany i tu chciałem pokazać swój potencjał, a zakończyła się, jak się zakończyła, więc dalej są niedomówienia, dalej jest niedosyt. I w każdej walce zawsze coś, a ja sam dla siebie chcę wyjść i skończyć rywala.
Po walce reprezentant Czerwonego Smoka i American Top Team zaprosił w oktagonowe tany byłego mistrza Charlesa Oliveirę. Polak prognozuje bowiem, że Brazylijczyk ponownie przegra w październiku z Islamem Makhachevem – a wtedy ich starcie mogłoby nabrać realnych kształtów.
– Chciałbym się przetestować w parterze w klatce UFC – powiedział Gamrot o potencjalnej walce z Oliveirą. – Jak powiedziałem – po angielsku udało mi się to wydukać – to może będzie jeden z pierwszych zawodników, który będzie chciał ze mną walczyć w jiu-jitsu, w parterze, będzie się tam kotłował. Wszyscy moi poprzedni rywale wstawali jak poparzeni do góry. Jak najszybciej chcieli się tam znaleźć. Każdy się odbijał z tej podłogi.
– Zdaję sobie sprawę, że nie pokazałem swojego potencjału parterowego. Wszyscy uznają mnie za zapaśnika, który nie potrafi utrzymać rywali w parterze, ale naprawdę wierzę w siebie i w swoje jiu-jitsu. Udowadniam to może nie na walkach, ale na każdych treningach, zgrupowaniach, obozach. Każdy, kto się ze mną kulał, wie dokładnie, jaki mam parter, na jakim poziomie i co potrafię tam zrobić. Niejednego zaskoczyć. Chciałbym pokazać swój prawdziwy potencjał w parterze w walce z jakimś zawodnikiem.
– Stary, Charles Oliveira jest byłym mistrzem, numer jeden, deklasował większość rywali w UFC. Dla mnie byłaby to niesamowita przyjemność sprawdzić się z nim w oktagonie.
– A czy trzeba szukać sensu i logiki w wyzywaniu kogoś? Chcę się bić, to wyzywam tego, a czy on ma walkę, czy nie ma walki? Chcę się z nim bić, chcę się z nim zmierzyć. Czy to się wydarzy teraz, czy to się wydarzy kiedyś, to i tak będę do tego dążył. A im szybciej oni będą o tym wiedzieć, tym lepiej.
Spekuluje się też, że przeciwnikiem Gamera może zostać jeden z jego dobrych znajomych – Arman Tsarukyan lub Beneil Dariush, którzy skrzyżują rękawice w listopadzie lub grudniu. Polak podchodzi jednak do takich spekulacji spokojnie.
– Nie mam zielonego pojęcia – powiedział. – Ciężko jest mi cokolwiek wskazać. Wszystko zależy od tego, kto wygra w tej parze, czy Islam wygra z Oliveirą. Nie wiem.
– Ta walka mocno pokomplikowała wszystko, bo gdyby to było efektowne skończenie albo mocna dominacja przez pięć rund, to nie byłoby wątpliwości, że bym mógł krzyczeć o Top 5, czy nawet o tego Charlesa i się tego domagać.
– Teraz jestem w takim położeniu, że dalej nie wiadomo. Zdaję sobie sprawę, że ta walka ani mnie nie przybliżyła, ani mnie nie oddaliła. Zmieniłem tylko oczko w rankingu. To tak na dobrą sprawę nic nie wnosi do UFC, więc nie wiem. Stoję w miejscu dalej.
Pierwotnie polski zawodnik zapowiedział, że do oktagonu UFC chciałby powrócić w okolicach marca lub kwietnia, ale podkreśla, że może się to zmierzyć – wszystko zależy bowiem od rozwoju sytuacji w kategorii lekkiej.
– Zależy kto, jaka gala, co – powiedział w temacie terminu swojej kolejnej walki. – Nie wiem. Chyba jest jeszcze za gorąco, żeby coś wnioskować. Jeżeli by mi powiedzieli, że „Charles Oliveira, ale czekasz maj-czerwiec”, to czekam. Nie mam z tym najmniejszego problemu.
– Jeżeli mi powiedzą „luty” i ktoś tam, to walczę w lutym. Ja jestem pracownikiem UFC, oni są moim pracodawcą i oni mi mówią, kiedy mam walczyć. Wszyscy mają świadomość, jak się potoczyła ta walka, jakie są obrażenia i jaką mam dostępność, więc… W poniedziałek wracam na matę, dalej ciężko trenuję i czekam na swoją okazję. Jest wielki niedosyt i nadal wielkie oczekiwania wobec siebie. Cierpliwie będę na to czekał i pracował dalej.
Cała rozmowa poniżej.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.