Dramaty wrześniowe
Ledwie przelewająca czarę goryczy gala spod szyldu KSW obrosła mchem historii, pozostawiając za sobą nieznośny fetor i niekończące się utyskiwania fanów, jak grom z jasnego nieba gruchnęły dwie doniosłe dla nadwiślańskiego MMA nowiny.
Trudno nie zauważyć, że nasze skromne dotychczas podwórko mieszanych sztuk walki naruszane jest ostatnimi czasy potężnymi ruchami tektonicznymi z częstotliwością niespotykaną nigdy wcześniej. Raz po raz skrzydlaty posłaniec przynosi nam wieści, które u każdego żywnie zainteresowanego fana rodzimego MMA wywoływać muszą lawinę myśli, słów i emocji. Ostatnimi czasy, głównie za sprawą włodarzy światowego hegemona UFC, którzy po latach polskiej tęsknoty za ośmiokątem dostrzegli w końcu, że i nasi wojownicy reprezentują sobą potencjał wystarczający na zaproszenie ich do występów przed nie lada wymagająca amerykańską publiką – co zresztą nasi w osobach Piotra Hallmanna oraz Daniela Omielańczuka potwierdzili, wychodząc z tarczą ze swoich bojów! – otóż, właśnie za sprawą amerykańskiego giganta wieści, które poruszały polskim MMA, wywoływać musiały szeroki uśmiech na twarzach niemal wszystkich, którym na sercu leży – różnie rozumiane, rzecz jasna – dobro rodzimej sceny. We wczorajszej huśtawce nastrojów Dana White & co również maczali palce, ale… Po kolei.
Skazani na kicz
Nie byłem z całą pewnością jedynym, który na gali MMA-Attack 4 powetować sobie chciał uszczerbki na zdrowiu psychicznym wywołane feralną obecnością na festynie z elementami MMA, który to pod szyldem trzech magicznych liter odbył się dni temu kilka w Łodzi. Wszystko to jednak na nic, pejzaż sielskiej ostatnimi czasy rzeczywistości polskiego MMA został wczoraj mocno przeorany, gdy po raz dwudziesty ósmy dowiedzieliśmy się, iż organizowanie dużych gal mieszanych sztuk walki wykastrowanych nieopatrznie z elementów folwarczno-celebryckich stanowi najkrótszą drogę do pieniędzy marnotrawienia. A czyjaż sakiewka jest bez dna? Dariusz Cholewa po raz kolejny zmuszony jest zweryfikować model biznesowy, który tak bliski był sercom nielicznych konserwatywnych fanów a tak obcy bezkresnym oceanom pozostałych Polaków, którym nazwiska Tomasza Drwala czy Damian Grabowskiego nie mówią absolutnie nic. Jak wieść gminna niesie, poprzednia odsłona gali MMA-Attack oznaczona numerkiem 3 przyniosła spore straty, a poszukiwanie sponsorów stanowiło nie lada wyzwanie. Zresztą, wcale nie inaczej było przy okazji ostatnich gal.. wróć, znaczy – wydarzeń organizowanych przez w tym momencie diabolicznie chichoczących gdzieś w oddali Martina Lewandowskiego i Macieja Kawulskiego – PPV miało być – i prawdopodobnie rzeczywiście było – remedium na opieszałość, z jaką do przeznaczania srebrników na szczytne cele rozwoju polskiego MMA podchodzili sponsorzy więksi i mniejsi.
Cholewa nie zdołał wynająć żadnego clowna, który byłby w stanie zgromadzić masę Kowalskich na hali i przed telewizorami, wejść do klatki, popajacować, wyjść i zainkasować sowite wynagrodzenie. Trudno jednak jakoś specjalnie się temu dziwić – by dobrze bowiem poruszać się w środowisku ulokowanym na styku kiczu i wielkich pieniędzy potrzeba dysponować specyficznym zestawem umiejętności, którego z całą pewnością nie brakuje włodarzom KSW, ale najwyraźniej brakuje właścicielowi MMA-Attack. Na niwie moralnej – że tak ją nazwiemy – rzeczona nieumiejętność może i być zaletą, ale my tu o biznesie… W każdym razie fiasko negocjacji z bitnymi celebrytami MMA-Attack postanowiło zrekompensować, formując rewelacyjnie zapowiadającą się, sportową kartę walk, całkowicie jednocześnie przenosząc ciężar udźwignięcia gali na może i bardzo zdeterminowaną, może i nie szczędzącą grosza, ale przy tym wszystkim przetrzebioną jak dobry szwajcarski ser gwardię konserwatywnych fanów MMA w Polsce. Gwardię, która mimo szczerych wysiłków – w co nie wątpię, i piszę szczerze – wyzwaniu nie podołała.
Dariusz Cholewa wszedł z ogromnym przytupem do polskiego MMA, słuchając konserwatywnych fanów i tracąc pieniądze. Nie sądzę, by był on człowiekiem, który nagle zweryfikuje swój model biznesowy, zacznie organizować mniejsze gale, być może bez udziału Polsatu. W pewnym momencie, po doskonałej drugiej gali MMA-Attack był niemalże na Mount Everest – prędzej z niego zejdzie do samego podnóża, aniżeli przeskoczy na jabłonkę, organizując mniejsze gale w lokalnych MOSiRach. Albo wielki rozmach – albo nic. Czy można zmartwychwstać dwukrotnie? Sztuka ta, którą jednak Cholewa zapowiada – odżegnując się od pogrzebania żywcem swojego produktu, zanim zdołał on na dobre zagościć na rynku – będzie nie lada wyzwaniem. Trudno oczekiwać, by wszyscy zawodnicy, którzy do tej pory znajdowali się pod skrzydłami Ataku, nadal pod nimi pozostali, oczekując nie wiadomo jak długo na niepewną przyszłość. Chwalebne jest, że Cholewa zapowiada rekompensatę dla wszystkich fighterów, którzy poświęcili masę czasu i nie mniej pieniędzy, przygotowując się do gali – i jakże kontrastuje to z wypowiedziami Martina Lewandowskiego zasłaniającego się „ustaleniami kontraktowymi”, gdy zapytany został o rekompensatę dla Oliego Thompsona za to, że wypadł on z nieswojej winy z rozpiski KSW 24 – ale w ostatecznym rozrachunku niewiele to zmienia. Niewprawione oko podpowiada mi, iż jeśli, daj im, Panie, MMA-Attack zorganizuje kolejną galę, to opierać się ona będzie musiała w 95% na niedzielnych fanach, którzy MMA interesują się od jednego KSW do drugiego. Ilu z tych 1700 zapaleńców – niech będzie im chwała! – którzy wykupili bilety na zniszczone w zarodku MMA-Attack 4 ponownie zakupi bilet, gdy za kilka miesięcy odtrąbiony zostanie wielki powrót organizacji Dariusza Cholewy? Osobiście zapewne nie oprę się pokusie, ale z całą pewnością nie będę kupował rzeczonego biletu na kilka miesięcy przed galą, jak to uczyniłem tym razem – zaopatrzony w cały bagaż wątpliwości w wyniku odwołania już dwóch gal MMA-Attack wstrzymam się pewnie do ostatnich chwil, coby mieć pewność, że wydarzenie rzeczywiście się odbędzie. Wydaje mi się, że nie ja jeden i właśnie dlatego – nadzieja cała spoczywać będzie w niskich celebryckich fascynacjach Kowalskich, tak jak zresztą dzieje się to na każdej niemal gali KSW.
Nie ukrywam, że życzyłbym sobie, by MMA-Attack nie siliło się na rywalizowanie z Konfrontacją pod względem rozmachu gal, aby Cholewa nie próbował w rok wejść tam, gdzie KSW wchodziło przez kilka lat. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby fightcard był słabszy od tego zaplanowanego na „czwórkę”, by wynajmowane były znacznie mniejsze hale, by było nawet i te osiem walk zamiast dwunastu, by całe wydarzenie transmitowane było w Orange Sport a nie w Polsacie. By MMA-Attack było tylko odrobinę większe aniżeli wyszydzana z każdej strony Profesjonalna Liga MMA. Czy jednak podobne zdanie będzie miał Dariusz Cholewa?
Trzej muszkieterowie
Jeszcze nie opadł kurz bitewny po spustoszeniu, jakie wywołała tragiczna wieść o losach MMA-Attack 4, a tymczasem portal MMARocks – powszechnie cytowany jako „portal branżowy” – ogłosił, że Krzysztof Jotko ożenku dostąpił zaszczytnego z partią nie lada z Ameryki – z UFC. W całej sprawie z jednej strony bawić musi niechęć do wymieniania nazwy MMARocks przez wszystkich innych uczestników branżowego rynku medialnego w Polsce, z drugiej niechęć autorów tejże rewelacji o kolejnym transferze do UFC do opublikowania oświadczenia samego zainteresowanego, w którym dementuje on informacje, jakoby kontrakt został podpisany. Jak to mawiał Aleksander Gorczakow, nie można wierzyć informacjom, które nie zostały zdementowane – podzielający takie podejście Czytelnik musiał być jednak mocno zaskoczony, gdy ten sam portal ogłosił czasu swego przejście Mameda Khalidova do Strikeforce, która to informacja została błyskawicznie zdementowana i – wbrew logice Gorczakowa – zdementowana prawdziwie, że tak to ujmiemy. Nie spodziewam się jednak, by podobnie było i w tym wypadku – prawdopodobnie bowiem obóz Krzysztofa Jotko, zaskoczony długimi mackami Rocksów, sam chce ogłosić o tym doniosłym wydarzeniu i nie jest wykluczone, że stanie się to lada dzień. Poza tym podopieczny Mirosława Oknińskiego na papierze ma wszelkie atrybuty predestynujące go do angażu w UFC, co czyni informację podana przez MMARocks jeszcze bardziej wiarygodną. Ale właśnie – czy tylko na papierze Jotko pasuje do UFC?
Jak pamiętamy, radości fanów nie było końca, gdy do ligi mistrzów mieszanych sztuk walki trafiali Daniel Omielańczuk i Piotr Hallmann. Ludzie zdawali sobie sprawę, że kategoria ciężka nie składa się tylko z Caina Velasqueza i Juniora dos Santosa, ale także z Nandora Guelmino i Soa Paleleia, wiedzieli, że w dywizji lekkiej występują nie tylko Benson Henderson i Anthony Pettis, ale też Mitch Clarke i Quinn Mulhern. Tymczasem fala nienawiści, jaka zalewa niektórym oczy w stosunku do Mirosława Oknińskiego i wszystkiego, co z nim związane, nie pozwala dostrzec tymże nienawistnikom, że w dywizji średniej UFC rywalizują nie tylko Victor Belfort i Ronaldo Souza (nie wspominając o czołowej dwójce), ale też Jared Hamman, Brad Scott czy Michael Kuiper. Nikt nie będzie wysyłał Jotki na starcie z czołówką! Oczywiście, można rzec, że ocena wątpiących w umiejętności Krzysztofa wcale nie wynika z niechęci do Oknińskiego, ale z oceny jego walk – może i tak być, choć szczerze wątpię w to, by zmasowana propaganda pod tytułem „Okniński to największy szkodnik polskiego MMA!” nie wpłynęła na chłodne, delikatnie rzecz ujmując, podejście polskich fanów do angażu kolejnego Polaka za oceanem. Sam nie uważam Krzysztofa za talent klasy światowej, za to jego zwycięstwo nad naprawdę utalentowanym Bojanem Velickovicem (jego walki znaleźć można w sieci) stanowiło dowód na to, że twardość charakteru Jotki w połączeniu z tytaniczną pracą i ciągle poprawiającymi się umiejętnościami powodują, że absolutnie nie stawiałbym go na przegranej pozycji z kilkoma co najmniej zawodnikami dywizji średniej UFC.
Zamiast radości wśród polskich fanów MMA możemy obserwować jednak zawiść osobników, którym sukces Krzysztofa Jotki przesłania przeszywająca do szpiku kości niechęć do ujrzenia znienawidzonego Mirosława Oknińskiego w ukochanym oktagonie UFC. Jakby sam Diabeł Wcielony wkroczyć miał do Królestwa Niebieskiego… Jakże to tak! Nie jest ważne, że trzeci Polak trafia do UFC, nie ma znaczenia, iż czekają, przynajmniej niektórych, kolejne nieprawdopodobne emocje związane z występem naszego zawodnika w ośmiokątnym raju. Najgorsze bowiem jest to, że ten szkodnik, ta zaraz polskiego MMA, który prowadzi drugą najlepszą organizacją w Polsce, który wprowadził najmłodszego w historii polskiego zawodnika do UFC, który od niepamiętnych czasów wykonuje tytaniczną pracę u podstaw, szkoląc młodych adeptów MMA, najgorsze zatem jest to, że ten właśnie osobnik osiągnął wielki sukces. To właśnie przeboleć najtrudniej wszelkiej maści troglodytom, których czerwone od zawiści ślepia radośnie płoną na samą myśl o tym, że a nuż jednak Oknińskiego nie zobaczą w oktagonie, bo przecież siedział w więzieniu, więc do Stanów Zjednoczonych dziada nie wpuszczą! Co tam kolejny Polak w UFC, co tam jakiś Jotko, liczy się, by szkodnik pozostał dalej w swojej norze i trzymał się z dala od salonów dostępnych dla tonącej pod naporem fal oceanu zgryzoty wyedukowanej elity. Zawistnej elyty.
fot. ravenswoodelementary.org
Obawiam sie, ze po zamknieciu bilansu strat wynikajacych z prob zorganizowania tej gali Dariusz Cholewa powie, czy raczej bedzie zmuszony powiedziec pas. Akcja bilbordowa, reklamy TV,rezerwacja hali i cala masa pozostalych kosztownych dzialan to chyba jednak zbyt wiele by myslec o powrocie. Bardzo chcialbym sie mylic. Mysle takze, ze duet K&L wykorzysta nadazajaca sie okazje, wprowadzi na swoich galach oktagon i odbierze MMA Attack jedyny w oczach niedzielnego widza atrybut „innosci”.
zgadzam sie w 100% z felietonem ale czy naprawde wpływ na odwołanie gali miała słaba sprzedaż biletów ?
1 Gdyby nawet bilety dobrze się sprzedały to wątpie aby to w znacznej części pokryło koszty
2 Ostatnio też bilety kiepsko sżły mimo freaku, więc czego Dariusz oczekiwał ?
3 Promocja była bardzo słaba, żeby nie powiedzieć głupia (billboardy w Warszawie podczas gdy gala w Gdańsku i do tego w lipcu, podczas gdy gala w paźdzerniku)
Nie wiem na co liczył Darek Cholewa ale najwidoczniej nie pykło a ktoś próbuje wylać swoje frustracje zrzucając na fanów.
Naiver czyli Pride tez był kiczowaty twoim zdaniem? Tam też był ring, światła i inne pierdolniki.
@ Rafał,
obawiam się, że możesz być złym prorokiem z tą klatką, bo duet K&L od jakiegoś czasu przecież już o niej przebąkuje.. To znaczy, jaka organizacja by to nie była, to zawsze lepiej klatka niż ring, ale masz rację, że mogła ona być pewnym wyróżnikiem w stosunku do KSW. Nadzieje to wątłe, ale może jednak wszechwładny Marian – który chyba cieszył się, że ma 2 różne produkty – nie pozwoli duetowi KSW na zastosowanie klatki, łudząc się, że MMAA jeszcze powróci. No, ale szanse na to minimalne.
@ noodles,
na pewno słaba sprzedaż odegrała w tym jakąś rolę, choć nie wiem, jak dużą. Przyjmijmy, ze biletów sprzedałoby się 2 razy tyle i przyjmijmy, że ich średni koszt wyniósłby 50 zł za 1 bilet. Czy 85 tys. zł w dużym uproszczeniu, rzecz jasna. Wydaje mi się, że taka kasa mogłaby jednak uratować galę, choć na pewno nie pozwoliłaby nikomu wyjść na plus.
@ anonim,
dziewczyna, która podobała mi się 20 lat temu, teraz nie robi już na mnie takiego wrażenia – ten typ mi się przejadł, ale nadal pozostał sentyment. To, co robiło wrażenie x lat temu, dzisiaj już niekoniecznie zachwyca. Nie wspominając o tym, że w Pride mimo wielu koszmarków poziom sportowy był wówczas najwyższy na świecie.
Niestety nienawisc i nagonka na Mirka, ktora od poczatku powinna budzic conajwyzej niesmak, zyskala poklask „prominentnych” naszej spolecznosci. W mysl zasady kto nie jest z nami, teraz dostalo sie Krzyskowi. Pytanie ile jeszcze absurdu bedziemy obserwowac dzieki wojenkom w naszym kurniku.
@naiver ostatnio chyba tez zyskalem na popularnosci. Najpierw na roksach ktos mnie imituje, teraz tutaj. Slawa.
@Naiver,
słaba sprzedaż była jednym z czynników odwołania gali.Patrząc na komentarze środowiska można odnieść wrazenie, że głównym a nie wydaje mi się żeby tak było.
@noodles
Wczytałem się dokładniej w komentarze i faktycznie macie z naiverem rację. Nienawiść do Oknińskiego niektórym nieźle pomieszała w głowach. Co drugi post o nim, a nie o Jotce. Nie wiem, czy to „owczy pęd”, czy część komentujących to miernoty intelektualne nie potrafiące wyrobić swojego własnego zdania.
Kowalik na twitterze napisał:
„Jak ktoś niedawno nazwał internetowych hardkorowcow małą grupą to było oburzenie. Teraz sami mówią żeby nie wymagać, bo są małą grupą.”
Ma chłop rację. Też mi trochę wadziła jego multifunkcyjność, ale jest mi go w tej chwili na prawdę tak po ludzku szkoda. Rozpiska MMA Attack 4, jak na nasze warunki, nie była świetna, tylko GENIALNA.
Odnośnie słów Kowalika, wszyscy w mniejszym bądź większym stopniu generalizujemy i ja, oczywiście, także. Kilka internetowych komentarzy mających takie samo, kontrowersyjne zdanie na jakiś temat (niech będzie ich 10) traktowanych jest ze śmiertelną powagą, jakby reprezentowały jakąś masę ludzi. Przykładowo, ile dokładnie osób określiło Materlę mianem przeciętniaka po jego porażce z Silvą? Ile dokładnie osób oburzyło się – wracając do Kowalika – gdy hardkorowców określono ich małą grupą? Ile – nawiązując do tego artykułu – dokładnie osób pisało o Oknińskim zamiast o Jotce?
To normalne, że w tak małym środowisku zgodne 10 komentarzy służyć już może za „opinię fanów”, ale też z tego, co pamiętam – mogę się mylić – rzeczonych hardkorów, którzy tak się oburzali na ich liczbę, nie było nawet 10.
dla mnie nawet rozpiska nie miała tak dużego znaczenia. Oglądając mmaattack czułem się jakbym oglądał UFC z polskimi zawodnikami…druga edycja to dla mnie najlepsza polska gala best ever.
Bardzo podoba m się jak operujesz słowem w swoich artykulach. Całkowicie zgadzam się z opinią na temat pojazdu w stosunku do Jotki i Okninskiego, co tylko pokazuje, jak latwo zmanipulowac motloch.
PS. Rewelacyjnie dobrane zdjęcie :)
Czapki z głów! Przeczytałem dzisiaj 4 albo 5 tekstów o MMA Attack, ale powyższy zdecodowanie najbardziej przypadł mi do gustu. No i cieszę się, że poruszyliście kwestię Krzyśka Jotko, który nie zasłużył na takie powitanie od polskich fanów, a dzisiaj już w zasadzie nikt o nim nie mówi.
Jako że jestem tu nowy, lecę do innuch tekstów…
Nawiazujac do macek mmarocks i wiarygodnosci info o Krzysku- bloodyelbow.com rowniez potwierdza tego newsa.
Jest dobrze Panowie i Panie, teraz tylko trzymac kciuki za 2-3 kolejne zwyciestwa chlopakow wtedy z pewnoscia bedziemy mogli ogladac ich walki na rozkladowce UFC Poland :)
BloodyElbow – przynajmniej wczoraj – powoływało się na mmarocks z tym newsem.
„Jak ktoś niedawno nazwał internetowych hardkorowcow małą grupą to było oburzenie. Teraz sami mówią żeby nie wymagać, bo są małą grupą.”
Z tego co pamiętam niektórzy oburzyli się o to, że nazwano „nic nie znaczącą”, a nie małą grupą. To tak przy okazji.
Doskonały artykuł! Podpisuję się obiema rękami.
Jako ze cale dzisiejsze populudnie zmuszony bylem spedzic w pracy, a moje obowiazki w niej akurat dzisiaj, jak na zlosc, ograniczaly sie glownie do koniecznosci bycia, oddalem sie rzadko ostatnio stosowanej czynnosci. Zaczalem mianowicie myslec. Myslenie swoje staralem sie ukierunkowac tak by jak najszybciej otrzasnac sie z wisielczego nastroju w jaki popadlem po wczorajszych rewelacjach na temat organizacji Dariusza Cholewy. Dodam, ze rewelacje dosiegnely mnie w najgorszym mozliwym momencie tzn. na „kacu” po KSW, choc akurat na takie informacje zaden czas nie jest dobry. Wracajac do meritu. Myslalem, myslalem i ni jak nie potrafilem znalezsc ani pozytywow ani nadziei. Postanowilem jednak, ze nie poddam sie tak latwo i zaczalem myslec dalej. W koncu wymyslilem. Moze panu Darkowi sie uda, moze wroci i w jakis sposob zacznie znowu deptac po pietach liderom rynku z Warszawy nie tracac przy tym poteznych pieniedzy i doprowadzajac fanow do ekstazy, oby. Jesli jednak powrotu nie bedzie a duet K&L nadal bedzie niepodzielnie rzadzil i rozdawal karty, co wtedy ? Wtedy moze polskiemu MMA uda sie uniknac losu naszej rodzimej pilki noznej. Skad to moze i mocno naciagane porownanie ? Otoz skoro Polski nie stac na swoja Bundeslige, Premiership czy Premiera Division to moze i nie stac na polskie UFC. Niech wiec najzdolniejsi i najpracowitsi zawodnicy wyruszaja za chlebem wystepowac w Lidze Mistrzow MMA zamiast udawac sportowcow w odpowiednikach naszej Ekstraklasy. Zbyt dobre oferty w kraju powoduja spadek motywacji i szybkie ograniczanie ambicji sportowych. Tak sie dzieje od lat w polskiej pilce noznej, takie same symptomy mozemy, na razie sporadycznie, obserwowac i w naszym MMA. Po co wypruwac sobie zyly dla iepewnej perspektywy przyszlych sukcesow i zarobkow skoro na miejscu tez mozna sie niezle urzadzic ? W przypadku MMA pewnie wielu utalentowanych zawodnikow da sobie spokoj i zajmie sie praca, lecz ci ktorzy zostana przy tym sporcie beda zdeterminowani i gotowi na wszelkie trudnosci i wyzwania. Moze to brutalne ale prawdziwe.
Z różnych stron można patrzeć na pozycję dominującą KSW na naszej scenie. Dla wymagającego fana, który chciałby widzieć naszych najlepszych zawodników w UFC, KSW może jawić się jako bariera, która „usidla” naszą czołówkę, karmiąc ją leszczami, ale trzymając dobrą kasą. Sami zainteresowani (zawodnicy) natomiast raczej nie rozdzierają szat dlatego, że otrzymują dobre wynagrodzenie i myślę, że dla całej masy młodych, którzy zaczynają karierę, marzeniem jest walka dla KSW – przynajmniej na początku.
Aby sobie poprawić samopoczucie, można chyba ostrożnie przyjąć, że ci, których KSW jest w stanie usidlić, a zatem ci, którzy cenią wyżej sowitą kasę i bezpieczeństwo aniżeli jeszcze sowitszą kasę, ale i ryzyko, otóż, oni mają zapewne do tego podstawy – tj. jeśli sami nie wierzą w siebie na tyle, by zaryzykować, to najzwyczajniej w świecie nie są stworzeni do tego, żeby walczyć o najwyższe cele w tym sporcie.
Ci natomiast, którzy „by chcieli, ale nie mogą” to trochę osobny temat i chyba jednak wynik tego, że ichniejsi menadżerowie nie stają na wysokości zadania, nie organizując im żadnych walk poza Polską, zasłaniając się tym, że „nikt nie chce walczyć z Błachowiczem!” – w co nie wierzę, bo istnieje cała masa młodych zawodników w Europie, dla których walka z Jankiem byłaby marzeniem, które otworzyć mogłoby drogę do dużej kariery. Ale stając w szranki z nimi, to Janek ponosiłby ryzyko porażki z „leszczami”, więc… Ale jak się chce do UFC, to chyba jednak trzeba.
Prawdziwym hamulcem natomiast mogą się stać sławetne nowe zapisy kontraktowe w KSW, o których kiedyś Martin mówił, które spowodują, że będą mieli zawodników absolutnie na wyłączność bez względu na to, kto po nich się zgłasza. Z biznesowego punktu widzenia jest to zrozumiałe, bo nie po to ładują kasę w promocję zawodnika, żeby ten za kilka miesięcy im uciekł do UFC, ale od strony sportowej (fanowskiej) już niekoniecznie, bo na pewno nie ja jedyny wolę oglądać Hallmanna w nocy w telewizji z dobrym rywalem niż Khalidova na żywo z leszczem.
Nie wiem kto Wam drodzy internauci wyprał mózgi, że opowiadacie bajki o świetnej rozpisce, skoro nie podano jej dwóch najważniejszych składników, czyli przeciwników Drwala i Grabowskiego. Jakby mieli nimi być Haras i Dylewski, też byście się zachwycali?
Jasne, że wtedy rozpiska byłaby do niczego. Do Grabowskiego przymierzany podobno był Lindermann, co wówczas, gdy informacje takie się pojawiały, bardzo mi odpowiadało. Po pokonaniu Kity i Hayesa? Idealnie. No, ale potem przegrał..
Z ogłoszonych starć zestawieniom Jotko, Sobotty, Włodarka czy Kalinarczyka nie mam nic absolutnie nic do zarzucenia, a i starcia Różańskiego czy Sajewskiego nie postrzegam w kategoriach missmatchu.
Napisz, które starcia i dlaczego z opublikowanych uważałeś za złe, jeśli chodzi o aspekt sportowy, a nie kwestię tego, czy, powiedzmy, zawodnik z Krakowa powinien walczyć w Gdańsku.
Inaczej, które są dobre podałem tutaj: http://kibole.pl/artykuly/wrzesien-w-polskim-mma-czesc-i/ . Także dlaczego lepszy od zawodnika z Krakowa byłby z Królewca, czy Sztokholmu. I nie w Gdańsku. Hala stoi po połowie na terenie Sopotu i Gdańska, ale to po korekcie granic, bo wcześniej więcej było w Sopocie. ;-)
Czytałem to i w wielu miejscach przyznaję Ci rację. Tym niemniej, albo coś pominąłem, albo w aspekcie sportowym tego niedoszłego fightcardu poza pochwaleniem starć Jotki i Sobotty o reszcie mówisz, że do jednej bramki. Kalinarczyk vs Milewski do jednej bramki? Włodarek vs Economou do jednej bramki? O to między innymi pytam.
Odpowiedz sobie na pytanie czy Włodarek jest zawodnikiem klasy Damiana, a potem przypomnij walkę Damiana z Economu. Następnie odpowiedz, czy Nobrega, to zawodnik klasy przeciwników Kalinarczyka?
Aha, na wszelki wypadek zaznaczę jedno. W praktyce walka może się okazać wyrównana, a nawet ten teoretycznie słabszy może wygrać, ale mówimy o tym jak dane zestawienie wygląda przed walką, bo chodzi o zdobycie widza dla gali, a nie ocenę post factum.
Włodarka skazywałbyś na pożarcie? Nie uważam, by był on tak znacząco słabszy od Damiana, aby automatycznie skreślać go w pojedynku z Economou. Tym bardziej, że Włodarek – na papierze, rzecz jasna, ale o takiej perspektywie przecież dyskutujemy – ma niezbędne narzędzia i szybkość, by kąsać Economou w stójce i nie dać się sprowadzić.
Co do Kalinarczyk vs Milewski jeden Nobrega wiosny nie czyni. Faworytem byłby Milewski, ale to nie jest starcie, które można określić mianem mismatchu. Na papierze znajdę Ci na każdej gali UFC co najmniej 2 walki, które wyglądają pod tym względem znacznie gorzej.
Tak, Włodarek jest znacząco słabszy od Damiana. I nie widzę jak w ogóle można o tym dyskutować. Jeden Nobrego może nie czyni, ale ilu ich miało być przy tak niedoświadczonym zawodniku? To zresztą kolejny minus, bo przy tak wielkiej gali powinni być bardziej doświadczeni zawodnicy. Takie zestawienie powinno się zaczynać mniej więcej na poziomie doświadczenia Abramiuka. Wyjątek można zrobić dla dziewczyn.
Zresztą w ogóle o czym my mówimy? Jakby gala była dobrze zrobiona to by się sprzedała. Proste.
Niedoszli rywale:
-Tomasz Drwal vs Leonardo Silva ”batata”
http://www.sherdog.com/fighter/Leandro-Silva-10532
-Graba vs Richard Odoms (pogromca Lidermana)
http://www.sherdog.com/fighter/Richard-Odoms-68083
Więc jednak rozpiska byłaby przednia.
Boruta, zrób swoją galę doskonały matchamkerze i zobaczymy ile osób przyjdzie.
No cóż, na ostatniej było więcej niż biletów poszło na MMA Attack. A to było 5 lat temu, czyli niby zainteresowanie MMA mniejsze. A i budżet miałem mniejszy niż pojedyncze wypłaty przynajmniej dwóch z mających walczyć na MMA A4.
Jak o czymś, Szady, pojęcia nie masz, to głosu nie zabieraj. Przynajmniej nie wyjdziesz na idiotę.
Niektórzy to pojęcia mają lub powinni mieć a i tak wychodzą na idiotów. Jak widać rządzi się to swoimi prawami.
Panowie, trzymajcie jakiś poziom i darujcie sobie personalne ataki, bo w ciemię bici nie jesteście i wiecie, że to o Was tylko świadczy.
Szczerze to nie znam tych rywali Polaków co mieli być na mmaattack ale może mało się znam skoro większość pisze o najlepszej rozpisce w historii (a może to kolejna wazelina ? ).
Co nie znaczy, że jest zła. Patrząc po rekordach raczej bym powiedział, że wymagający, mało znani rywale.
„No cóż, na ostatniej było więcej niż biletów poszło na MMA Attack. A to było 5 lat temu, czyli niby zainteresowanie MMA mniejsze. A i budżet miałem mniejszy niż pojedyncze wypłaty przynajmniej dwóch z mających walczyć na MMA A4.”
Urzekla mnie twoja historia, co bylo potem ?
Żałosny jesteś. Potem, to np KSW werbowało przegranych.
Jotko nie jest materiałem na zawodnika UFC, nawet w konfrontacji z tymi słabszymi nie widze jego szans. Każdy powinien sobie zdawać sprawę że walki z Bojanem Velickovicem nie wygrał. Veli wygrał dwie pierwsze rundy, Jotko wygrał jedną, ostatnią. Po drugie, od kiedy to Okniński ma drugą organizację w Polsce? To że FA i MMAA odwołali dwie gale nie znaczy że zakończyli działalność.
Jak najbardziej jest. UFC to szerokie spektrum zawodników. Jasne, z czołówką na razie nie powalczy, ale tego na razie nie zrobią też ani Omielańczuk, ani Hallman, a jednak już zdążyli tam wygrywać.
Gibos, musisz zdefiniować pojęcie „nie jest materiałem na zawodnika UFC”, inaczej jakakolwiek dyskusja nie ma sensu. Jared Hamman jest materiałem na zawodnika UFC?
Termin „druga organizacja” też musielibyśmy dokładnie zdefiniować, żeby dalej dyskutować. Czy patrzymy na liczbę gal, czy na poziom sportowy, czy na liczbę widzów, czy na budżet itp., itd.
ja patrzę na poziom sportowy bo on określa jak dobra jest dana organizacja. W PLMMA walcza w głównej mierze mało doświadczeni zawodnicy, którzy zaczynają swoją przygodę z MMA. Nie wiem jak można to stawić przez FA czy MMAA. Tam są najlepsi polscy dostepni, niezablokowani przez KSW.
Nie oszukujmy się że Jotko dostał angaż w UFC głównie dzięki swojemu rekordowi.Nie ma nic przeciwko większej liczbie Polaków w najlepszej organizacji,ale nie mówcie mi tylko, że jest lepszy np. od Cipka.
Gdzie tu ktoś porównuje Jotko do Materli albo pisze, że rekord nie miał wpływu na angaż podopiecznego Oknińskiego (tak jak i miał na angaż Omielańczuka i Hallmanna)?
Okniński nie będzie miał większego problemu z wjazdem do Stanów. Dla przypomnienia, już tam był. Moosin/Pudzianowski vs. Sylvia.
Oby nie miał problemu, bo dla zawodnika to byłby spory cios. Pamiętajmy jednak, że Pudzianowski przez jakiś czas też jeździł do USA, a potem – podobno – z uwagi na przeszłość miał już z wyjazdem problemy.
Nikt nie pisał Naiver,chciałem tylko zaznaczyć to gdzieś (moją opinie).Widze sam że jeszcze boli mnie przegrana Cipka…
Wracając do tematu odwołania gali MMAA. Nie rozumiem pretensji niektórych osób, takich jak Juras do kibiców, że to przez nich się nie odbyła gala. To tak samo jakby ktoś miał własny sklep, który zbankrutował i miał pretensje do konsumentów, że nie robili zakupów u niego. Ja uważam, że jak coś upada, to znaczy, że nie sprawdziło się, było źle zarządzane itd.
Juras się trochę zagalopował wtedy – ale było kontrowersyjnie i do tej pory ludzie pamiętają ten tekst, wiec… ;) Gdy mu pisano mniej więcej to, co Ty wyżej, to tłumaczył, że nie obwinia kibiców, został źle zrozumiany itp.
Na poprawę nastroju:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=IktYcjQGkQ4