Podsumowanie soboty po galach FEN 10 i PLMMA 62
Chociaż był to weekend bez UFC, to walki na rodzimym rynku w pełni to zrekompensowały.
Zacznijmy od tej bardziej promowanej gali, czyli Fight Exclusive Night 10 w Lubinie. W najważniejszej tego wieczoru walce MMA, Marcin Zontek (16-9, 2NC) bez najmniejszych problemów już w pierwszej rundzie posłał na deski Arunasa Viliusa (4-9-1), który przyjął pojedynek na jeden dzień przed galą. Ciężko ocenić formę Zontka, gdyż praktycznie nie miał on jak jej pokazać. Polak wyszedł do walki nieco ospały, a obudziło go dopiero niespodziewane obalenie, jakim wszystkich zaskoczył gość z Litwy.
Bardzo obiecująco, niestety kosztem Rafała Błachuty (9-6), zaprezentował się Davy Gallon (12-5-2), wypunktowując Polaka na przestrzeni 15 minut i kilka razy efektownie go obalając. W potwornie mocnej kategorii półśredniej federacji FEN nie powinien on jednak zaistnieć, więc wskazane byłoby zejście do wagi lekkiej, do której warunki fizyczne Gallona pasują zdecydowanie bardziej.
Mindaugas Verzbickas (10-3-2) po walce z Pawłem Kiełkiem (6-2-1) wyrasta nam na prawdziwą gwiazdę FEN. Momentami przypomina on czarnego pasa z zawodów ADCC, a nie typowego wojownika litewskiej szkoły MMA. Kolejna walka wg. Pawła Jóźwiaka to bój z Marcinem Bandlem (14-4), w którym mimo wszystko Mindaugas ponownie będzie underdogiem.
Jacek Kreft (6-3) to nie człowiek, który po przegranej szuka łatwiejszych rywali. I chwała mu za to, bo sposób, w jaki zdominował faworyzowanego Adama Golonkiewicza (10-9) zasługuje na pełne uznanie. Po dość słabym okresie w swojej karierze Kreft efektownie powraca. Warto mieć oko na tego utalentowanego fightera.
W pozostałych dwóch walkach Paweł Hadaś (6-1) w dość monotonnej i typowo zapaśniczej walce poddaje ostatecznie w drugiej rundzie Aleksandra Rychlika (4-2), a wymarzony zawodowy debiut na tak dużej gali odnosi Mateusz Głąb (1-0), który trójkątem nogami odprawił Pawła Kordylewicza (1-1).
Do Wyszkowa zawitała zaś Profesjonalna Liga MMA. Tutaj w walce wieczoru Marcin Naruszczka (14-5-1) musiał się bardzo wysilić, aby decyzją sędziów pokonać wracającego po sześciu latach Krzysztofa Sadeckiego (3-2). Reprezentant Nastula&Okniński Team obronił pas, jednak być może będzie kontynuował swoją karierę już w federacji FEN.
W co main evencie Antoni Chmielewski (31-14) szybko rozprawił się z dużo mniej doświadczonym Łukaszem Witosem (6-4), dzięki czemu wrócił w dobrym stylu po niedawnej porażce na Berkucie. Chmielewski trafił rywala w drugiej minucie pojedynku, kończąc go następnie ciosami w parterze. Wydaje się, że warszawianin w dalszym ciągu chce zrealizować swoje marzenia o UFC.
Marian Ziółkowski (14-3-1) zgodnie z przewidywaniami w efektowny sposób odprawia niezbyt wymagającego Jesusa Montero (6-4), dokładając do rekordu kolejne zwycięstwo, które było przepustką do walki o pas FEN.
Świetny pokaz bokserski zaprezentował po raz kolejny Karol Linowski (3-0), wygrywając na pełnym dystansie z bardzo twardym grapplerem Mateuszem Kędzierskim (1-1). Balansujący między wagą średnią a półciężką Linowski to jedna z największych nadziei polskiego MMA. Rewanż na FEN za porażkę na Amatorskich Mistrzostwach Świata w Las Vegas z Alessio Di Chirico? Ma to sens!
W innych pojedynkach Melinda Fabian (2-1-1) dusi Paulinę Borkowską (0-3), Patryk Duński (3-1) bardzo efektownie rozbija Kamila Doercksa (1-3), a Szymon Lubański (1-2) wygrywa zawodowo po raz pierwszy dzięki decyzji sędziowskiej z Vahe Movsisyanem (2-2). Odbyły się jeszcze dwie walki w ramach AFC, Obiecująca Aleksandra Rola, poddała Natalię Jędrysiak, a w ten sam sposób Maciej Słotwiński rozprawił się z Marcelem Kachelem.
Na plus:
1) Marian Ziółkowski – w widowiskowym stylu odprawił Jesusa Montero na gali Profesjonalnej Ligi MMA. Kolano na głowę nie dość, że mocno rozcięło Hiszpana, to jeszcze momentalnie powaliło go na ziemię, gdzie „Golden Boy” już dla czystej formalności skończył rywala ciosami. Efektowna obrona pasa PLMMA i w nagrodę bój o pas kategorii lekkiej z Romanem Szymańskim na Fight Exclusive Night 11.
2) Mindaugas Verzbickas – Litwin po raz kolejny sprawia nie lada niespodziankę, tym razem poddając już w pierwszej rundzie Pawła Kiełka. Verzbickas na ziemi czuje się jak ryba w wodzie i stał się prawdziwą zmorą polskich fighterów, mając na koncie już cztery skalpy. Prezes FEN Paweł Jóźwiak zapowiedział jego walkę z Marcinem Bandlem, w której możemy spodziewać się parterowej poezji.
3) Jacek Kreft – gdynianin w efektownym stylu wrócił do świata żywych. Po słabych pojedynkach z Romanem Szymańskim i Mateuszem Rębeckim, gdzie zmuszany był do klepania, tym razem sam odprawił efektowną balachą stawianego w roli faworyta Adama Golonkiewicza. Kreft zapowiadał, że w przypadku wygranej będzie upominał się o rewanż z Szymańskim.
Na minus:
1) Rafał Błachuta – trzecia porażka z rzędu, druga w FEN i nie zrobienie wagi przed galą będzie zgodnie z zapowiedzią Pawła Jóźwiaka skutkowało zwolnieniem z kontraktu. Błachuta, wysokiej klasy grappler, po dobrej pierwszej rundzie w walce z Davy Gallonem dał się rozkręcić rywalowi w dwóch kolejnych i w ogólnym rozrachunku wypadł dość blado na tle Francuza o dość mizernych jak na tą kategorię warunkach fizycznych.
2) Paweł Kiełek – zdecydowanie nieudany debiut w wadze półśredniej, gdzie olsztynianin ani przez moment nie zagroził Mindaugasowi Verzbickasowi. Tak jak porażka z Romanem Szymańskim była tłumaczona ostrym cięciem wagi, tak teraz trzeba jasno powiedzieć, że u Pawła jest jakiś problem. Nie ma już Kiełka choćby z wojny z Artemem Lobovem. Oczywiście w dalszym ciągu zawodnik ten jest bardzo młody i ma papiery na wielką karierę.
3) Łukasz Witos – porażka z Antonim Chmielewskim była do przewidzenia, jednak tak szybki nokaut i druga z rzędu porażka nie napawają optymizmem. Góral z Zakopanego powinien chyba być nieco ostrożniej prowadzony, bo wszystkie pojedynki z wysoko notowanymi rywalami przegrywa (Hadaś, Chmiel, Bryczek, Chmielewski). Po stronie zwycięstw próżno zaś szukać topowych przeciwników.