Paweł Pawlak: „Jestem królem sparingów”
Paweł Pawlak opowiada o swoich planach po tym, jak stracił kontrakt z UFC.
Dołączał do UFC na początku 2014 roku z nieskazitelnym rekordem 10-0, ostatnich ośmiu rywali kończąc przed czasem. Dziś Pawła Pawlaka (11-2), dwie porażki i jedno zwycięstwo później, nie ma już w najlepszej organizacji na świecie. Polak padł ofiarą masowych zwolnień rozpoczętych przez UFC.
Generalnie myślałem o tym, jak ta informacja wyszła, że 50 zawodników zwalniają, już tak przeczuwałem, że mogą mnie zwolnić, bo miałem ostatnio porażkę. Ale tak naprawdę dowiedziałem się dopiero we wtorek rano o tym, że mnie zwolnili.
– mówi w rozmowie z MMANews.pl reprezentant Gracie Barra Łódź.
W debiucie w oktagonie Pawlak przegrał po bezbarwnym w swoim wykonaniu pojedynku z Peterem Sobottą, ale niespełna rok później – wracając po kontuzji, która wykluczyła go z pierwotnie planowanego występu przeciwko Jorge de Oliveirze w Brazylii – zanotował pierwszą wiktorię pod sztandarem UFC, w Krakowie w pokonanym polu zostawiając Sheldona Westcotta i tym samym utrzymując status niepokonanego na polskiej ziemi.
Niestety, gdy wydawało się, że Plastinho nabiera rozpędu, w lipcu Leon Edwards po jednostronnym pojedynku zafundował naszemu zawodnikowi drugą porażkę w oktagonie, która przelała czarę goryczy i Polak pożegnał się z gigantem z Las Vegas.
Uważam, że UFC podjęło dobrą decyzję, bo dałem dwie słabe walki. Trzeba się teraz odbudować, pracować dalej i iść cały czas do przodu.
Zawodnik przekonuje, że kluczowe dla jego nieudanej przygody z amerykańską organizacją było doświadczenie – a w zasadzie jego brak.
W przyszłości chciałbym tam (do UFC – dop. red.) wrócić i udowodnić sobie, że jestem coś wart i że mogę z nimi wygrywać, ale myślę, że zabrakło właśnie tego doświadczenia na dużych galach. Zimnej głowy. Bo niestety, jak było widać na tych walkach, to nic nie pokazywałem, a tak naprawdę na treningu to jestem, nie wiem, królem sparingów. Wszystko mi wychodzi, jest naprawdę ekstra, a na walce pokazuję 20 procent. I później się tylko dołuję tym, że nic nie pokazałem.
26-latek skupia się teraz na rozpoczęciu nowego etapu swojej kariery. Jego celem jest wygranie kilku pojedynków, zdobycie doświadczenia na dużej scenie i powrót w szeregi UFC.
Mamy dwie opcje, dwie organizacje się zainteresowały mną.
– wyjaśnia zawodnik.
Najprawdopodobniej chodzi o dwie czołowe polskie organizacje, a zatem KSW oraz FEN. Wydaje się, że jeśli celem polskiego półśredniego jest powrót do Ligi Mistrzów MMA, zależeć mu będzie na w miarę elastycznym kontrakcie, który umożliwi powrót do oktagonu po kilku wiktoriach.
Która z organizacji zaprezentuje lepszą ofertę?