Paulie Malignaggi o Conorze McGregorze: „Wtedy właśnie zdałem sobie sprawę, jaki z niego ku*as”
Paulie Malignaggi szczegółowo zrelacjonował powody opuszczenia obozu przygotowawczego Conora McGregora do walki z Floydem Mayweatherem Juniorem.
Skonfliktowany z Conorem McGregorem Paulie Malignaggi w programie The MMA Hour opowiedział szczegółowo o swoich okolicznościach, w jakich zakończył swoją współpracę z Irlandczykiem. Nie tylko o fatalnych warunkach mieszkalnych („meta”), jakie swoim sparingpartnerom zorganizował McGregor, ale przede wszystkim o kulisach ostatniego sparingu i opublikowanych po nim zdjęć.
Ląduję w Vegas, a oni mówią mi: „Jutro robisz 12 rund”. Jeśli ktoś nie wie, jak to wygląda na obozach przygotowawczych, to od nikogo nie wymaga się, żeby robił 12 rund.
– powiedział Malignaggi (za MMAFighting.com).
Zawodnik, który prowadzi obóz, tylko on robi 12 rund, ale wtedy zmienia sparingpartnerów. Dzięki temu zyskujesz dwie rzeczy: masz cały czas sparingpartnerów, którzy są w najlepszej formie, a zawodnik musi zmagać się z trudami pojedynku. Zanim wchodzi trzeci sparingpartner, jesteś już zmęczony, czujesz się bardzo niekomfortowo. A każdy sparingpartner jest świeży i wychodzi, żeby skopać ci dupę.
Pierwszy sparing obaj zawodnicy stoczyli na dystansie ośmiu rund i amerykański bokser nie ukrywa, że McGregorowi poszło w nim całkiem nieźle. Wierzy, że dlatego właśnie zorganizowano kolejny sparing, ale tym razem 12-rundowy.
W głowie prawdopodobnie myślał sobie: „Paulie miał problemy, żeby przetrwać w ósmej rundzie, więc ustawmy go na 12.”
– powiedział Malignaggi, relacjonując następnie okoliczności, w jakich wyszli do 12-rundówki.
Przychodzę więc następnego dnia, a on ma już tam pełno dygnitarzy. Jest Lorenzo Fertitta, jest Dana White, jest jego menadżer (Audie Attar), są jeszcze inni ludzie, których nie znam.
W głowie pojawiła mi się kolejna myśl, bo na ogół sparingi są tak prywatne, że nie mogłem ściągać swojego trenera do narożnika. Musiał pracować dla mnie jego sparingpartner. To było tak zamknięte, że telefony trzeba było zostawić w osobnym pudełku, aby nikt nie zrobił jakichś zdjęć czy nagrań. Niby więc tak prywatnie wszystko zrobione, a jednak pełno ważniaków wokół.
Byłem przekonany, że gość spróbuje dzisiaj mnie skończyć. Stawia na to, że dopadnie gościa, który ledwie zrobił osiem rund, miał mocne problemy w ósmej rundzie za pierwszym razem. Ściągnął więc tych wszystkich dygnitarzy, aby mogli potem opowiadać, jaki jest wspaniały – moim kosztem.
Byłem zły, ale wiedziałem, że teraz jestem przygotowany.
Jak natomiast wyglądał sparing?
Był ostry w pierwszych pięciu rundach.
– powiedział Malignaggi.
Wyszedł mocno, z mocnym przekonaniem. Był twardy w pierwszych pięciu rundach. Trafił nawet kilkoma dobrymi ciosami, ale zaczynałem przejmować pojedynek. Pracowałem bardziej konsekwentnie. Mój styl jest bardziej metodyczny. Moje kontry były celniejsze. Mój jab był ostrzejszy. Po prostu po mojej stronie było więcej konsekwencji.
Bokser przyznał, że w drugim sparingu McGregor wyglądał lepiej niż w pierwszym – ale nie miało to większego znaczenia, bo on sam również się poprawił – i to jeszcze wyraźniej.
Robię to od 20 lat, więc od jednego sparingu do drugiego poprawiam się jeszcze szybciej, bo wraca pamięć mięśniowa. Reakcje i wyczucie czasu wracają w szybszym tempie.
W połowie sparingu Malignaggi miał przejąć stery pojedynku w swoje ręce.
Od około szóstej rundy stał się bardzo łatwy do trafienia.
– relacjonuje.
Tak łatwy do trafienia, że zacząłem wkładać w ciosy coraz więcej sił, a oczywiście te na korpus zaczęły odbijać się na nim coraz bardziej.
I oczywiście cały czas do niego gadam, bo za pierwszym razem jego buzia się nie zamykała. Mówię więc jeszcze więcej i daję mu do zrozumienia: „Nie dasz rady, dobrze smakują te ciosy na korpus, prawda?”.
Przestał już cokolwiek mówić, bo chciał zaoszczędzić tyle energii, ile się dało. Ograniczył wyprowadzanie ciosów. W pierwszych pięciu rundach trafił kilkoma dobrymi. Trafiał, podczas gdy ja cały czas do niego gadałem.
Po siódmej rundzie, która była jego najgorszą, siada w narożniku i mówi: „7-0 dla mnie”. Pamiętam, że szedłem do swojego narożnika, krzycząc do niego: „Nie wiem, do jakiej szkoły chodziłeś, ale liczyć to cię nie nauczyli!”.
Czułem się tak dobrze, że zacząłem też krzyczeć do Dany White’a. Mówiłem: „Dla takiej suki mnie ściągnęliście?”, „24 godziny temu byłem w samolocie”. Potem trochę skłamałem, bo powiedziałem: „W ostatnim tygodniu nic nie robiłem” – a trenowałem wtedy, ale oczywiście chciałem się napompować.
Wiedziałem, że Conor słyszy wszystko z drugiego narożnika. Dana nie odniósł się do tego w żaden sposób, nic nie powiedział, ale cały czas na mnie patrzył, gdy to mówiłem.
Późnej natomiast nastąpiło słynne popchnięcie, z którego zdjęcie obiegło cały świat.
Zabawna rzecz w tym popchnięciu była taka, że zrobił to w swoich najgorszych momentach. Popchnął mnie na podłogę, aby złapać oddech, ale od razy wstałem. Pamiętam, że gdy byłem na dole, cały czas do niego mówiłem: „Stary, potrzebujesz przerwy?”, bo Cortez (sędzia) musiał wytrzeć moje rękawice.
– powiedział Malignaggi.
Ruszyłem na niego do razu po tym. Powiedziałem: „Tu nie dostajesz przerw” i zacząłem ostrzeliwać go kolejnymi ciosami na korpus. Mówię: „Poczuj te! Niezbyt przyjemne, co?” i mogłem nawet usłyszeć jak jęczy.
Bokser przyznał, że w ostatnich dwóch rundach McGregor odzyskał jednak wigor i ponownie trafił kilkoma dobrymi ciosami.
Po sparingu sądziłem, że zakopaliśmy topór wojenny. Zrobiliśmy sobie fotkę w ringu. Wszyscy uścisnęli nam ręce. Zrobiliśmy 12 ostrych rund i nie miało znaczenia, kto poradził sobie lepiej. Po 36 minutach w ringu z gościem, który próbuje urwać ci głowę, pojawia się szacunek.
– relacjonował Malignaggi.
W szatni przechodziłem obok Conora i mówi: „Dobra robota”. „Tak, dobra robota, Conor”. Sądziłem, że odstawiliśmy na bok nieporozumienia i nawet przeszło mi przez głowę, że nie powinienem być taki zdenerwowany podczas całego tego obozu.
Potem mówię mu: „Conor, zrób mi przysługę, brachu. Nie umieszczaj już tych szalonych zdjęć”. Powiedziałem mu, że jest mi bardzo trudno zachować umowę o zachowaniu poufności, gdy publikuje takie zdjęcia. Nie jestem jednym z pozostałych sparingpartnerów, których nikt nie zna. Wszyscy wiedzą, kim jestem. Gdy umieszczasz moje zdjęcie ze sparingu, pędzą do mnie media i mają masę pytań, z którymi muszę się zmagać. Muszę starać się przedstawiać się w dobrym świetle. Chcę, żebyś dobrze wyglądał. Chcę mówić o tobie pozytyw. Chcę cię promować i pomagać – ale nie swoim kosztem. Muszę też wymyślać sposób, jak robić to, jednocześnie nie przedstawiając w negatywnym świetle siebie samego – a z powodu tych zdjęć tak było.
Wtedy jednak właśnie, gdy rozmawiałem o tym z Conorem po drugim sparingu, zdałem sobie sprawę, jakim ten gość jest kutasem. Zrobiliśmy 12 rund i czuję przynajmniej jakiś szacunek, a on patrzy na mnie i spodziewam się: „Racja, Paulie, nie ma problemu, kontynuujmy dobrą robotę”. Zamiast tego jednak spogląda na mnie, posyła mi cwany uśmieszek i zaczyna odchodzić. Pokazuje plecy, idzie w kierunku prysznica w stylu: „Ha ha, nie wiem, Paulie, cyknęliśmy kilka dobrych fotek w tych ostatnich rundach. Nie wiem”.
To największa szuja, jaką spotkałem w swoim życiu. Byłem poruszony, jak wielką szują jest ten człowiek. Nie dbam o to, czy nigdy więcej nie będziemy rozmawiać. Nic się w moim życiu nie zmieni, jeśli już nigdy nie zobaczą Conora McGregora.
– podsumował Malignaggi.
Byłem zdumiony, jak to wszystko wyglądało. W jego przypadku wszystko kręci się wokół jego statusu. Zaczynam wątpić, czy naprawdę doświadczył w swoim życiu takich trudów, jak opowiada. Jeśli ktoś jeszcze kilka lat temu przechodził tak trudny okres, to nie traktuje innych ludzi – którzy mieli mniej szczęścia niż on – w taki sposób.
Zawsze chce być pierwszy. Chce zawsze być gościem, który ma przewagę, bo wtedy jest wielki. A gdy się męczy, ma dość walki.
Conor McGregor i Floyd Mayweather Jr. pójdą w tany 26 sierpnia w Las Vegas. Paulie Malignaggi będzie je komentował w studio Showtime.
*****