Patryk Kaczmarczyk z pierwszym obszernym komentarzem po KSW 94, wskazał swój największy błąd: „Wyszedłem tam na zwiad, a Robert wyszedł na wojnę”
Patryk Kaczmarczyk po raz pierwszy obszernie podsumował porażkę w mistrzowskim rewanżu z Robertem Ruchałą na KSW 94.
Niespełna trzy tygodnie temu Patryk Kaczmarczyk doznał najdotkliwszej być może porażki w swojej dotychczasowej karierze. W rewanżowym starciu o tymczasowy pas mistrzowski wagi piórkowej przegrał w ledwie 59 sekund z Robertem Ruchałą.
W najnowszym wywiadzie udzielonym Jarowi Świątkowy na kanale myMMApl Patryk po raz pierwszy obszernie podsumował nieudany występ.
– Serce mocno krwawi po tym, co się wydarzyło, ale trzeba żyć dalej – powiedział. – Po prostu tak miało być. Czasu nie cofnę, chociaż dałbym sobie pewnie kilka palców z ręki uciąć, żeby cofnąć ten czas. Niestety, stało się, jak się stało.
– Na pewno miałem kilka ciężkich dni po tej gali, bo nawet nie chodzi o tą przegraną, ale jakby ta walka się rozwinęła, stoczyłbym kilka dobrych rund, przyniosłaby jakieś większe emocje, to lepiej bym się z tym czuł. A wydarzyło się coś, co jeszcze mi się tak naprawdę nie przytrafiło. Przegrałem, tak naprawdę nie robiąc nic.
Patryk przyznał, że ma sporo przemyśleń dotyczących obozu przygotowawczego, a za niektóre rzeczy „pluje sobie w brodę”, ale nie poukładał sobie jeszcze tego wszystkiego dobrze w głowie. Potrzebuje na to miesiąca lub dwóch.
Zapytany o samopoczucie w dniu walki, 26-latek stwierdził, że nie czuł się tak bojowo jak przy okazji konfrontacji z Danielem Rutkowskim, choć nie był w stanie dokładnie wyjaśnić, co było nie tak.
Co zaś tyczy się frontalnego kopnięcia, którym Robert Ruchała rozstrzygnął walkę, Patryk Kaczmarczyk postawił sprawę jasno.
– Perfekcyjne wykonanie, timing – powiedział. – Nie ma idealnej techniki, nie ma idealnej kontry na technikę. Tak naprawdę w walce wszystko rozbija się o timing, szybkość.
– Moim zdaniem moim największym błędem w tej walce było to, że wyszedłem tam na zwiad, a Robert wyszedł na wojnę. Chciałem delikatnie zacząć, czyli zobaczyć dokładnie, jak będzie się poruszał. Zaskoczył nas Robert, że stanął na środku klatki i chciał wymieniać ciosy, czego… Może gdzieś tam o tym myślałem, ale w samej walce się tego nie spodziewałem. Myślałem, że Robert zacznie w swoim stylu, gdzieś tam uciekając, będąc poza dystansem – a Robert bardzo fajnie przejął środek, zaczął mocno pracować.
– Jan zacząłem realizować to, co sobie założyliśmy – czyli stałem nisko na nogach, rzucałem lewy prosty na dół, przez dół szukałem drogi do góry. Jednym prawym hakiem udało mi się trafić Roberta. Nie ponowiłem tej akcji, czego też szkoda. Miałem rozkopywać jego łydkę. Gdzieś tam kopałem go w tę łydkę dobrze, ale… Pierwszy jego lewy middel już mocno odczułem. Później ten front…
– Tak naprawdę, kurczę, byłem w trakcie bronienia tego fronta, bo to było tak, że miałem każdy prawy frony rolować swoim barkiem i wracać z prawym ciosem. I w trakcie tego rolla złapał mnie idealnie w wątrobę Robert. Niestety, dla mnie. Trafił idealnie.
– Wiesz co, przed walką często mam takie rozmowy sam ze sobą i mówię, że, kurczę, może mi połamać każdą kość, dałbym sobie złamać rękę chętnie, żeby móc dalej walczyć, jeżeli byłaby taka możliwość, a przy tych ciosach na dół to jest tak, że chociaż chcesz, to nie jesteś w stanie kontynuować tej walki. Jak dobrze wejdzie ten cios na dół, to kim byś nie był, to siadasz.
– To jest najbardziej przykre w tym wszystkim, że… Szczerze? Naprawdę chciałbym dostać knockdown mocny na głowę i mieć szansę wstać niż tego fronta na dół, gdzie na 10-15 sekund jesteś wyłączony. Niestety, to nie jest boks czy kickboxing, gdzie zostajesz wyliczony i masz szansę jeszcze podjąć rękawicę, tylko tutaj walka zazwyczaj się po prostu kończy.
Zapytany o potencjalną trylogię z Robertem Ruchałą, Patryk Kaczmarczyk przyznał, że zdaje sobie sprawę, że od takowej dzieli go teraz długa droga.
– Głupio mi w takiej sytuacji nawet mówić o rewanżu z Robertem – powiedział. – Na pewno chciałbym odbyć te walkę, dlatego że uważam, że… To, ku*wa, nie była nawet walka. To była minuta. Jest mi z tym źle i na pewno chciałbym z nim stoczyć taką walkę, w której chociaż by się ona rozwinęła.
– Tutaj tak naprawdę nic nie pokazałem. Głupio mi mówić o jakimkolwiek rewanżu z Robertem. Robert jest teraz lepszy ode mnie, jest nade mną. Muszę go gonić.
– Mój cel się nie zmienia. Zmienia się tylko data realizacji. Wiem, że w pewnym momencie zostanę tym mistrzem, tylko teraz na pewno oddaliło się to w czasie.
Pomimo porażki Patryk Kaczmarczyk zachował 2. miejsce w rankingu wagi piórkowej. Zawodnik wierzy, że jest o jedno lub dwa zwycięstwa od powrotu do rozgrywki mistrzowskiej.
Patryk nie spieszy się teraz z powrotem do klatki, choć w tym roku chciałby stoczyć jeszcze jeden pojedynek. Nie wyklucza jednorazowej migracji do 70 kilogramów, choć priorytetem pozostaje dla niego waga piórkowa.
– Na pewno zmierzam do pasa 66 kg i to ciągle jest mój plan – powiedział. – Wiem, że teraz większość ludzi napisze, że Robert mnie zmielił i tak dalej, ale nie przestaję wierzyć w to, że i Roberta mogę pokonać. Ale tak wyszło, po prostu. Muszę go gonić. Teraz jest lepszy ode mnie, przyznaję to, ale wierzę w to, że pewnego dnia mogę mu się odgryźć za tę porażkę.
Cala rozmowa poniżej.
Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – KAŻDY DO 100 ZŁ
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.