Oktagonowa rdza – czy istnieje?
Dominick Cruz – wybitny analityk ze świetnym rozeznaniem czy tylko kontrowersyjny egocentryk? Skok w głąb króliczej nory w poszukiwaniu „oktagonowej rdzy”.
Dominatora fanom MMA przedstawiać nie trzeba. Znany z finezyjnej pracy na nogach, przezwyciężania życiowych trudności w walce z kontuzjami, błyskotliwych obserwacji podczas komentowania walk UFC, serdeczności i szacunku wobec zawodników Alpha Male (śmiech) oraz… no właśnie, kiedy myślę Dominick Cruz, to w głowie dźwięczy mi jedna fraza, którą Dom z zadziwiającą pewnością i do znudzenia powtarza jak mantrę – pojęcie rdzy oktagonowej nie istnieje!
Cruz konsekwentnie przywołuje swoją mantrę przy każdej nadarzającej się okazji – żeby wspomnieć jedynie kilka:
- 03.12.2018 za pośrednictwem FB kilka dni po zwycięstwie swojego klubowego kolegi Brendana Loughnane, publikuje poniższy wpis:
- 18.08.2019 dzień po zwycięstwie Nate'a Diaza nad Anthonym Pettisem publikuje kolejny wpis o tej samej wymowie:
Sam Cruz po wygranych walkach, które miały miejsce po bardzo długiej rozłące z oktagonem, podkreślał, że nie ma czegoś takiego jak rdza oktagonowa i jego dokonania są tego najlepszym dowodem. Problem jednak w tym, że jest to dowód anegdotyczny i nie możemy na jego podstawie wyciągać uniwersalnych wniosków, które będą miały zastosowanie dla większej ilości zawodników przy uwzględnieniu różnych okoliczności.
Czy zatem Dominator rzeczywiście dysponuje danymi, które potwierdzałby tezę o braku zależności między długą przerwą pomiędzy startami w MMA a szansą na osiągnięcie pozytywnego rezultatu (wygranej), czy jedynie spekuluje, bazując na własnym instynkcie?
Zamierzam wraz z wami, Drodzy Czytelnicy, skoczyć w głąb króliczej nory i przeanalizować wszystkich (tak jest, dobrze widzicie – wszystkich) zawodników MMA na świecie pod kątem ich osiągnięć w kontekście czasu, który upłynął pomiędzy kolejnymi walkami.
Na początku musimy jednak jednoznacznie zdefiniować cel analizy:
przedmiotem analizy jest stosunek procentowy pomiędzy ilością zwycięstw a sumą zwycięstw i przegranych dla danego zawodnika (z założenia współczynnik nie będzie uwzględniać walk zakończonych remisami lub uznanych za no-contest)
Innymi słowy, za podstawowy miernik posłuży nam współczynnik określający stosunek zwycięstw do sumy wszystkich walk z pominięciem remisów i walk zakończonych jako no-contest. Jeśli zatem jakaś grupa walk zawierać będzie 10 obserwacji i każda z nich zakończyła się przegraną zawodnika, który jest przedmiotem badania, to współczynnik wyniesie 0 (0%). Analogicznie, jeśli zawodnicy w obserwowanej grupie wygrają wszystkie 10 walk, to współczynnik wyniesie 1 (100%).
Pod lupę weźmiemy wszystkie zawodowe walki zarejestrowane za pośrednictwem serwisu Sherdog.com. Na wstępie założyłem, że różnicę przynajmniej 10 punktów procentowych będę traktował jako znaczącą/istotną. Jest to oczywiście arbitralny pułap i nie oznacza on, że mniejsze różnice można całkowicie zignorować.
Racjonalizując jednak nieco mój wybór, spróbujmy sobie wyobrazić, że na 10 przypadków zawodnik, który walczył przy określonej częstotliwości, wygra o jedną walkę więcej, niż zawodnik z grupy, która walczyła z inną, mniejszą, lub większą częstotliwością. Jest to oczywiście pewnego rodzaju uproszczenie, ponieważ zawsze istnieje ryzyko, że jakiś inny, ukryty czynnik miał wpływ na zaobserwowaną różnicę, ale tym zajmiemy się w dalszej części.
Zbadamy dokładnie 504 347 zawodowych walk odbytych w formule MMA. Jak możecie się łatwo domyślać mamy do czynienia z niezliczoną ilością interwałów czasowych liczonych w dniach pomiędzy walkami przy tak dużej bazie danych. Pozostawienie tego w takiej formie byłoby nieporęczne i mało czytelne. Decyduję się więc na uformowanie kategorii (koszyków), które opisują przedziały czasowe pomiędzy walkami:
Koszyk nr 1 – Debiut/walka stoczona tego samego dnia (0 dni)
Koszyk nr 2 – Bardzo często (1-90 dni)
Koszyk nr 3 – Często (91 – 120 dni)
Koszyk nr 4 – Umiarkowanie często (121 – 182 dni)
Koszyk nr 5 – Rzadko (183 – 365 dni)
Koszyk nr 6 – Bardzo rzadko (366 dni – 728 dni)
Koszyk nr 7 – Powrót po bardzo długiej przerwie (powyżej 729 dni)
Koszyk nr 1 uwzględnia debiut zawodowy oraz walki stoczone w ramach 1-dniowych turniejów, które były domeną japońskiej sceny MMA.
Koszyk nr 2 zakłada, że zawodnik z taką częstotliwością walczyłby mniej więcej 4 razy w skali roku, co jak na obecne standardy czołowych organizacji (nawet wziąwszy pod uwagę ilość gal, które produkuje UFC) jest raczej rzadkim zjawiskiem.
Koszyk nr 3 zakłada, że zawodnik przy takiej częstotliwości walczyłby około 3 razy w skali roku, co jak na obecne standardy UFC jest możliwie, jednak relatywnie rzadkie i zasadnym jest nadać temu koszykowi etykietę dużej częstotliwości.
Koszyk nr 4 zakłada, że zawodnik przy takiej częstotliwości walczyłby około 2 razy w skali roku, co ze względu na plany zawodników obecnego rosteru UFC wydaje się planem minimum, jaki zawodnicy sobie na dany rok stawiają – oczywiście plan ten nie uwzględnia czynników zewnętrznych i losowych takich jak potencjalne naruszenie polityki antydopingowej, kontuzje, czy powody osobiste, w świetle których zawodnik zmuszony jest zrezygnować z przyjęcia walki. 2 walki w skali roku wydają się również zbiegać z zapotrzebowaniem UFC, które w 2019 zobligowało się do zorganizowania 43 eventów. Jeśli wziąć pod uwagę, że na każdym z nich jest 11-12 pojedynków, to mamy w przybliżeniu 1032 zawodników w skali roku do wypełnienia wszystkich eventów. Obecny roster UFC liczy sobie 698 atletów (według www.UFC.com, stan na 12.11.2019 r.), więc racjonalnym wydaje się przyjęcie tutaj założenia, że częstotliwość dwóch walk w skali roku jest złotym standardem, który najlepiej współgra z terminarzem czołowej organizacji MMA na świecie.
Koszyk nr 5 zakłada, że zawodnik walczy relatywnie rzadko i przy tej częstotliwości toczy walkę mniej więcej raz do roku. Warto tutaj zaznaczyć, że ta częstotliwość również współgra z planami terminarzowymi UFC i jest planem minimum, ale nie anomalią. Należy mieć na uwadze, że taka częstotliwość w przypadku zawodników, którzy na wczesnych etapach kariery walczyli w mniejszych organizacjach, nie oznacza tego samego, co dla walk w UFC – jedna walka w roku dla zawodnika, który próbuje wyrobić sobie nazwisko i dostać się do czołowych organizacji MMA, możemy rozpatrywać w kategorii – rzadko.
Koszyk nr 6 zakłada, że zawodnik walczy bardzo rzadko i jego walki odbywają się z częstotliwością niższą niż 1 walka do roku, ale nie wyższą niż 1 walka na 2 lata.
Koszyk nr 7 opisuje przypadki, w których zawodnik wracał do MMA po bardzo długiej przerwie (ponad 2 lata).
Wracając do Dominicka Cruza i jego śmiałej tezy, możemy przyjąć, że koszyki numer 6 oraz 7 odpowiadają walkom, które stoczone zostały po relatywnie długiej przerwie i to właśnie na analogicznych walkach Dom buduje swoją tezę o braku istnienia zjawiska zwanego potocznie rdzą oktagonową. Pozostałe koszyki odpowiadają regularnym przedziałom czasowym pomiędzy walkami, a rozróżnienie pozwoli nam spojrzeć również na to, jak korzystne lub nie, jest dla zawodników podejmowanie walk w bardzo krótkich odstępach czasowych.
Często (~3 walki w skali roku) 55,33%
Umiarkowanie często (~2 walki w skali roku) 54,22%
Bardzo często (~4 walki w skali roku) 53,97%
Rzadko (~1 walka w skali roku) 52,15%
Bardzo rzadko (rzadziej niż 1 raz do roku) 49,06%
Powrót po bardzo długiej przerwie (powyżej 2 lat) 45,41%
Debiut/walka stoczona tego samego dnia 42,42%
Jak widzimy na powyższym wykresie obie kategorie, które przypisaliśmy do tezy Dominicka Cruza osiągnęły współczynnik mniejszy niż 50%. Niżej plasowała się tylko kategoria, która w głównej mierze obejmowała walki debiutanckie. Wszystkie pozostałe kategorie przekroczyły pułap 50%.
Czujecie już pot na twarzy zawstydzonego Dominicka Cruza, który próbuje się tłumaczyć ze swoich kłamstw? Nie tak prędko … a co jeśli zaobserwowany stan rzeczy nie oddaje realiów UFC i elitarnych fighterów? Co, jeśli Ci najlepsi znaleźli sposób na rdzę oktagonową? Przyjrzyjmy się w takim razie danym ograniczonym tylko i wyłącznie do zawodników będących aktualnie na kontrakcie z UFC.
Debiut/walka stoczona tego samego dnia 89,20%
Powrót po bardzo długiej przerwie (powyżej 2 lat) 83,04%
Bardzo często (~4 walki w skali roku) 80,09%
Często (~3 walki w skali roku) 74,26%
Umiarkowanie często (~2 walki w skali roku) 73,41%
Rzadko (~1 walka w skali roku) 72,22%
Bardzo rzadko (rzadziej niż 1 raz do roku) 70,35%
Pierwsze co rzuca się w oczy – rezultaty są znacząco wyższe od tych, które zaobserwowaliśmy dla całej bazy zawodniczej (o około 20-30 punktów procentowych). Zawodnicy będący w UFC są lepsi i wygrywają większą część swoich walk na przestrzeni kariery od przeciętnego zawodnika MMA. Ponadto wynik procentowy dla koszyka debiutów podkreśla znaczenie rezultatu debiutanckiej walki dla dalszej kariery zawodnika. Można śmiało stwierdzić, że przegrana w debiucie w znaczącym stopniu zmniejsza szanse na dotarcie do momentu w karierze, w którym angaż w UFC jest możliwy.
Czy przyglądając się powyższym wynikom na twarzy Dominatora powinien powoli malować się uśmiech? Niekoniecznie. Widzimy, że walki, w których zawodnik wracał po ponad 2-letniej przerwie, prezentują zaskakująco wysoki współczynnik procentowy zwycięstw, ale nie pokrywa się to absolutnie z koszykiem, w którym odnotowano walki po przerwie dłuższej niż 1 rok, ale krótszej niż 2 lata. Jeśli przyjrzymy się wykresowi reprezentującemu rozkład obserwacji na koszyki, zauważymy jak niewielki słupek, przypisany jest do kategorii, która osiągnęła zaskakująco wysoki wynik. Odnotowaliśmy w nim raptem 115 obserwacji, podczas gdy pozostałe kategorie mają co najmniej 600 obserwacji.
Moją uwagę przykuła jeszcze kategoria odpowiadająca najwyższej częstotliwości walk. Osiągnęła ona trzeci najwyższy rezultat – 80%. Możliwym wytłumaczeniem jest tutaj praktyka, którą wielu zawodników w drodze do UFC stosowało, a więc branie jak największej liczby walk w jak najkrótszym czasie, nawet jeśli poziom oponenta budził wątpliwości. Liczba zwycięstw przedkładana była ponad jakość. O takiej strategii otwarcie mówiło wielu menadżerów próbujących wprowadzić swoich podopiecznych pod skrzydła UFC.
Spróbujmy w takim razie odfiltrować tylko te walki, które stoczone były w UFC i zobaczmy czy rzeczywiście utrzyma się tak wysoki wskaźnik zwycięstw dla walk toczonych w bardzo małych odstępach czasowych i czy dowiemy się czegoś nowego w kontekście teorii Dominicka Cruza.
Powrót po bardzo długiej przerwie (powyżej 2 lat) 66,66%
Rzadko (~1 walka w skali roku) 61,60%
Umiarkowanie często (~2 walki w skali roku) 61,09%
Często (~3 walki w skali roku) 58,27%
Bardzo często (~4 walki w skali roku) 55,51%
Bardzo rzadko (rzadziej niż 1 raz do roku) 54,44%
Debiut/walka stoczona tego samego dnia 0%
Wygląda na to, że Dominick Cruz triumfuje. Wewnątrz UFC najwyższy udział zwycięstw został odnotowany w przypadkach, w których zawodnik wracał do walki po ponad 2-letniej przerwie. Nie tłumaczy to w dalszym ciągu znacznie słabszego rezultatu dla kategorii "rzadziej niż 1 raz do roku". Pojawia się zatem zasadnicze pytanie, czy zawodnik wracający po tak długiej rozłące z oktagonem rzeczywiście ma większe szanse na zwycięstwo, wyłączając czynnik poziomu przeciwnika i Dominick Cruz nas wszystkich przechytrzył, czy może jednak powracający po przerwie fighterzy są w UFC traktowani ulgowo i dostają nieco słabszych przeciwników? Niewykluczone, że to właśnie klasa przeciwnika jest tutaj czynnikiem ukrytym, który decyduje o takich wynikach analizy i tak naprawdę mamy jednak w UFC instytucję "walki na przetarcie". Ostatecznie oba te czynniki mogą ze sobą koegzystować, przynosząc nam utrapienie w próbie interpretacji wyników.
Pomimo stagnacji w kwestii Dominicka Cruza, otrzymaliśmy jednak klarowną odpowiedź dotyczącą koszyka o najwyższej częstotliwości. Toczenie walk z częstotliwością 4 walk w skali roku nie wpływa pozytywnie na procentowy stosunek zwycięstw dla tej grupy wewnątrz UFC. Strategia ta mogła się sprawdzać poza UFC dla zawodników, którzy chcieli się znaleźć w szeregach amerykańskiego giganta, ale zdecydowanie nie przekłada się to na walki w obrębie organizacji.
WNIOSKI
Analiza wykazała, że istnieje statystycznie znacząca zależność pomiędzy podjęciem walki w przeciągu 91 – 182 dni od ostatniej walki a powrotem po ponad 2-letniej przerwie, w kontekście osiąganego rezultatu dla całej bazy zawodniczej MMA. Zawodnik wracający do bojów w uwzględnionym powyżej przedziale będzie miał niemal 10 punktów procentowych większe szanse na pozytywny wynik (odniesienie zwycięstwa), aniżeli zawodnik wracający po ponad 2-letniej przerwie. Powyższa zależność nie została jednak potwierdzona dla populacji elitarnych zawodników MMA będących na kontrakcie z organizacją UFC.
Ponadto dla zawodników UFC walczących na galach amerykańskiej organizacji, w kontekście osiąganego rezultatu nie ma żadnej różnicy pomiędzy interwałami opisującymi częstotliwość walk od 1 do 3 razy w skali roku.
Wszystko fajnie, ale co z Dominickiem Cruzem i jego teorią o "rdzy oktagonowej"? Otóż, jeśli słowa Dominatora trafiają do przeciętnego zawodnika MMA niewalczącego dla UFC, to możemy z dużą dozą pewności stwierdzić, że podążanie za nimi mogą mu tylko zaszkodzić i długi rozbrat z oktagonem nie będzie dla większości zawodników korzystny w kontekście szansy wygrania kolejnej walki.
Jeśli jednak ograniczyć się tylko do elitarnych zawodników walczących dla UFC to rzeczywiście jest coś na rzeczy i Dominick Cruz nie mija się z prawdą, ponieważ nie możemy potwierdzić istnienia 'rdzy oktagonowej', która negatywnie wpływałaby na wyniki osiągane przez zawodników wracający po długiej przerwie. Paradoksalnie, przyglądając się danym, moglibyśmy pokusić się nawet o wskazanie korzystnego efektu, jaki przynosi walka po ponad 2-letniej przerwie, aczkolwiek można tutaj spekulować o istnieniu preferencyjnego matchmakingu dla zawodników, którzy mieli tak długą przerwę pomiędzy walkami. Niestety zebrane dane na potrzeby tej analizy nie uwzględniały siły/klasy/poziomu przeciwnika, aczkolwiek nie wykluczam, że w przyszłości pokuszę się o zestawienie takich danych.
BONUS
Najdłuższą przerwą pomiędzy walkami w historii profesjonalnego MMA może pochwalić się niejaki Mikhail Onufrienko. Wyniosła ona 8730 dni (24 lata). Dodam, że walka zakończyła się porażką naszego rekordzisty przez nokaut i, o ile nie jest to jakiś błąd po stronie Sherdog.com, to aż ciężko uwierzyć, że ktoś zdecydował się na powrót do startów po tak długim czasie.
OD AUTORA
Jeśli wśród Czytelników znajdzie się ktoś zainteresowany aspektem technicznym całej analizy i będzie miał ochotę przyjrzeć się również innym kategoriom, które analizowałem podczas badania relacji pomiędzy rezultatem walk a czasem, jaki upłynął pomiędzy walkami, takimi jak m.in.:
• analiza rosteru UFC z podziałem na płeć
• analiza rosteru UFC z podziałem na kategorie wagowe
• analiza rosteru UFC oraz bazy Sherdog.com z uwzględnieniem przypadków, w których zawodnik swoją poprzednią walkę przegrał przez KO/TKO
• analiza rosteru UFC oraz bazy Sherdoga z uwzględnieniem przypadków, w których zawodnik swoją poprzednią walkę stoczył na dystansie mistrzowskim (5 rund)
to zapraszam na poniższy adres, znajdziecie tam kompletną dokumentację całej analizy.
https://github.com/Montanaz0r/MMA_Analysis/blob/master/Analiza_Projekt_MMA_PL_pub.ipynb
Autor: Bogusz Janiak (Twitter)
*****
„Żyjecie w górach i zjadacie kozy!” – Cormier kpi z Khabiba, Khabib reaguje na koronawirusa
Bardzo ciekawa artykuł, z bardzo analitycznym podejściem.
Dzięki!
Bardzo ciekawy artykuł, chociaż przyjęta analiza w takie formie wydaje się być całkowicie bezcelowa :)
W przypadku chęci zbadania zjawiska w sposób jak najbardziej zbliżony do metodologii naukowej powinniśmy zacząć od:
1) ustalenia najbardziej wartościowej i rzetelnej dla badania zjawiska próby, co zresztą przewija się w części podziału na walki w UFC oraz poza UFC. Analiza wszystkich walk bez ich kontekstu lub okoliczności to czysta losowość. Bob Sapp podkładający się raz w miesiącu na jakiejś gali za dobre pieniądze to argument za tym, że ring rust nie istnieje. Chuck Liddell wracający po 8 latach po 3 nokautach z rzędu to argument za tym, że ring rust istnieje.
Chyba najlepszym przypadkiem byłaby próba zbadania 3 grup, które mogą dawać zupełnie odrębne rezultaty:
a) zawodnik jest w dobrej formie i z pewnym względów (zawieszenie, chęć walki o pas) nie walczy w okresie wynoszącym x czasu. Jeśli jak w artykule zaczynam omawiać przypadku zawodników nie walczących przynajmniej przez 1 rok to reprezentatywne są takie przypadki jak walka Woodleya z Lawlerem o pas, gdzie ten pierwszy celowo nie brał innych walk
b) zawodnik jest w dobrej formie i z powodu kontuzji lub innych problemów zdrowotnych nie walczy przez okres x. Tutaj możemy mieć zbieg dwóch nakładających się czynników – ring rust oraz skutków osłabienia formy fizycznej.
c) pozostaje jeszcze ostatnia grupa – zawodnik jest w złej formie (porażki) i wraca do walk po x czasu. W takim wypadku może się okazać, że złe występy nie są przyczyną ring rust, ale normą w jego ostatnich walkach.
2) ustalenia w jaki sposób ustalić czy istnieje przypadek ring rust. Sama analiza zwycięstwo/porażka może być mylące – zawodnik może wygrać walkę po słabym występie wskazującym na ring rust lub przegrać walkę kontrowersyjną/bliską decyzją wskazująca na bardzo dobry występ.
Może dzięki powyższemu moglibyśmy uzyskać informacje pozwalające na wskazanie po jakim okresie bez walki pojawia się ryzyko ewentualnego „ring rust” i przy okazji zbadać jak często w MMA na wysokim poziomie wystąpuje instytucja „walki na przetarcie”.
Niemniej chylę czoła przed włożoną pracę i przede wszystkim wyciągnięciu do dyskusji tego niszowego, ale ciekawego zjawiska.
@miedziak, dzięki wielkie za obszerny feedback. Wybacz, że tak późno odpowiadam, ale nie sądziłem, że jest jeszcze jakieś życie w komentarzach na Lowkingu!
Zgadzam się z tym, że statystyka opisowa nie jest wstanie w pełni odpowiedzieć na zadane w temacie pytanie i że najlepszym sposobem byłby eksperyment kontrolowany, gdzie kontrolowalibyśmy wszystkie pozostałe zmienne tak, aby interwał czasowy pomiędzy stoczonymi walkami był jedyną zmienną niezależną.
Z uwagi jednak na to, że jest bardzo trudne, lub prawie niemożliwe, żeby przeprowadzić taki eksperyment, zdecydowałem się posłużyć statystyką opisową i zebrać dane dotyczące populacji. Jest to jak najbardziej akceptowalna metodologia badawcza — ma swoje wady, ale nie zgodziłbym się z tym, że jest bezcelowa.
Piszesz, że analiza wszystkich walk bez kontekstu to czysta losowość i podajesz skrajne przykłady, ale zapominasz, że liczby, na które się powołuję, pochodzą z ponad 500.000 obserwacji i minimalizuje to wpływ wartości odstających (np. Bob Sapp, czy Chuck Liddell).
Zgadzam się natomiast, że badanie całej populacji daje nam tak naprawdę niewiele cennych informacji, bo nie adresuje najważniejszych pytań, jakie można sobie stawiać przy omawianiu zjawiska rdzy oktagonowej. Niemniej jednak jest punktem wyjściowym do dalszej analizy i zawężania dalszych poszukiwań.
Odniosę się teraz do Twoich propozycji:
1) Podział na 3 grupy – Twój podział jest sensowny i na pewno dałby cenne rozróżnienie, ale technicznie nie miałem możliwości wyciągnąć z dostępnych mi danych informacji, która rozróżniłaby zawodnika w dobrej formie oczekującego na walkę dłużej niż normalnie ze względów kontraktowych czy startegicznych, od tych, którzy byli np. kontuzjowani. Musiałbym dysponować pełnym zakresem danych dotyczących kontuzji, czego niestety nie posiadam, ani nie wiem jak zdobyć.
2) Przyjąłem miernik relacji zwycięstw do zwycięstw i porażek ze względu na jego obiektywizm. Rozumiem, jakie masz intencje, mówiąc, że może być on mylący, ale jak wyobrażasz sobie, żeby określić czy występ był słaby, albo czy walka była kontrowersyjna? Jest to niemożliwe, musiałbym posłużyć się tutaj subiektywnym miernikiem, którego skalowalność byłaby naprawdę kiepska-można sobie wyobrazić, że dla kilkunastu/kilkudziesięciu walk proszę o opinię różnych ekspertów, ale co jeśli walk mamy setki tysięcy?