„Oglądacie Pornhuba i cholera wie, co jeszcze robicie w domu, więc…” – Jon Jones odpowiada krytykom
Mistrz kategorii półciężkiej Jon Jones odniósł się do krytyki, z jaką często zmuszony jest mierzyć się w przestrzeni medialnej.
Jon Jones to postać mocno polaryzująca fanów – a to z uwagi na geniusz oktagonowy z jednej strony i liczne skandale dopingowe oraz notoryczne problemy prawne z drugiej. Jego zwolennicy skupiają się przede wszystkim na oktagonowej wirtuozerii swojego idola, podczas gdy reszta zarzuca mu pozaoktagonowe skandale mniejsze i większe, oceniając, że przysłaniają one jego sukcesy sportowe.
W drodze do gali UFC 235 w Las Vegas, gdzie w walce wieczoru stanie do obrony pasa mistrzowskiego wagi półciężkiej, krzyżując pięści z Anthonym Smithem, Bones zapewnia jednak, że nabrał dystansu do opinii na swój temat wygłaszanych przez osoby trzecie.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że w ogóle nie dbam o to, co myślą ludzie – ale z całą pewnością o wiele mniej interesuje mnie teraz, co mówią negatywnie nastawieni ludzie.
– powiedział Jones w rozmowie z dziennikarzami.
Staram się skupić na pozytywach.
Koniec końców, każdy ma za paznokciami jakieś brudy. Tak się po prostu złożyło, że o moich wie wielu ludzi.
Jakie są moje brudy? Myślę, że pierwotnie moim największym problemem było nadmierne imprezowanie. Bycie idiotą za kierownicą. Myślę, że to był mój największy upadek. Jeśli pomyśleć o wszystkich moich występkach, to nigdy nikogo nie obrabowałem, nigdy nikogo nie pobiłem, nie zrobiłem żadnej tego rodzaju głupoty. Tak naprawdę chodziło tylko o picie i prowadzenia auta. Ale wyeliminowałem to – mam teraz pracującego na pełny etat w czasie weekendu ochroniarza, bo wtedy najczęściej wychodzę. Pozbyłem się tego problemu.
W związku z regularnymi ostatnimi czasy wpadkami dopingowymi Jones często spotyka się z przytykami ze strony fanów, którzy mniej lub bardziej kreatywnie wykorzystują słowa „pikogram” i „piktogram”, aby przemycić mu jakiegoś medialnego kuksańca.
Amerykanin zapewnia jednak, że traktuje to z przymrużeniem oka, bo zdaje sobie doskonale sprawę, że gdyby podchodził do tych określeń emocjonalnie, prawdopodobnie nie byłoby im końca. Chętnie zatem podaje w mediach społecznościowych dalej najzabawniejsze przytyki pod swoim adresem z „pikogramami” w charakterze słowa-klucza.
Trzeba zrozumieć, że nie możesz kontrolować emocji innych ludzi, tego, jak cię postrzegają.
– powiedział.
Musisz nauczyć się, jak po prostu nie przywiązywać do tego żadnej wagi. Dopóki troszczę się o rodzinę, najbliższych przyjaciół, zarabiam pieniądze na przyszłość, wszystko jest dobrze. Reszta nie ma znaczenia.
Niesympatyzujący z Jonem Jonesem fani MMA, a także swego czasu Daniel Cormier chętnie wypominali mu też kokainową przeszłość, ale i do tego tematu – w przeciwieństwie do niewygodnych pytań ze strony dziennikarzy – Bones podchodzi teraz z rezerwą.
Zdarzyło się. Byłem młody. Dajesz dzieciakowi miliony dolarów i Bentleya, zaczyna spotykać się z ludźmi sukcesu, z ludźmi, którzy uwielbiają imprezy.
– powiedział o swojej przygodzie z kokainą.
Zrozumiałem, że w pewnych kręgach jest to znacznie bardziej normalne, niż może się ludziom wydawać. Zdarzyło się. Nigdy nie byłem uzależniony od kokainy, ale zdarzyło się. Jestem pewien, że kilku z was siedzących za mikrofonami wzięłoby chętnie kreskę lub dwie. Zdarza się. Nie można się ciągle zadręczać.
Najbardziej gówniane w tym wszystkim jest tylko to, że któregoś dnia dowiedzą się o tym moje dzieci i będę im to musiał wytłumaczyć. Ale cała reszta? Wszyscy macie jakieś swoje demony. Oglądacie Pornhuba i cholera wie, co jeszcze robicie w domu, więc… Nie pozwalam, aby ktokolwiek oceniał mnie zbyt surowo.
*****