„Powiedziałem im: chcę Conora – a oni…” – Tony Ferguson o poprzednich menadżerach
Tony Ferguson zapowiada pełną gotowość na starcie z Donaldem Cerrone, nie ukrywając, że pod batutą nowych menadżerów czuje się wybornie.
Niewidziany w akcji od października ubiegłego roku, gdy rozparcelował Anthony’ego Pettisa podczas gali UFC 229 w Las Vegas – o czym opowiedział przed kilkoma dniami szczegółowo – były tymczasowy mistrz kategorii lekkiej Tony Ferguson do akcji powróci już w sobotę, krzyżując pięści z Donaldem Cerrone podczas gali UFC 238 w Chicago.
Pojedynek ten trafił do rozpiski ledwie trzy tygodnie temu, wobec czego żaden z zawodników nie ma za sobą pełnego obozu przygotowawczego. El Cucuy stawia jednak sprawę jasno.
Kiedy nie byłem gotowy do walki? Zajmuję się tym gównem od dawien dawna.
– powiedział w rozmowie z MMAJunkie.com.
Widziałem wzloty i upadki z wielu różnych perspektyw. Wiem, na czym polega ta gra, widziałem produkcję ze strony wielu różnych firm. Jestem tu od dawna i wiem, jak wykaraskać się z każdych tarapatów.
Zobacz także: Marcin Różalski wyjaśnia, dlaczego polskie gwiazdy przegrywają w KSW
Starcie El Cucuya z Kowbojem nie jest ani walką wieczoru, ani nawet co-main eventem sobotniej gali – tą pierwszą jest potyczka o złoto 135 funtów pomiędzy Henrym Cejudo i Marlonem Moraesem, a tą drugą walka o pas 125 funtów z Velentiną Shevchenko i Jessicą Eye w rolach głównych – ale w zgodnej opinii fanów oraz ekspertów większych i mniejszych to właśnie starcie zapowiada się najbardziej intrygująco.
Po pierwsze – uważam, że powinno umieścić moje zdjęcie na plakacie. To rozczarowujące.
– powiedział Tony.
To będzie pierwszy raz od dawien, kurwa, dawna, gdy nie jestem w walce wieczoru ani co-main evencie. Gdy dołączałem do UFC, postanowiłem sobie, że nigdy nie będę dawał kroku wstecz. Można mówić, co cię chce, ale ta karta była marna. Mówię, jak jest. Miałem wyjebane na wszystkich, którzy tu walczą. Cała ta czołówka… Nie zwracam na nią uwagi i mam wyjebane po całości.
Jedyni dwaj, którzy mnie interesują to oczywiście Conor i Tiramisu. Te dwie pizdy nie mają jednak na tyle jaj, żeby podpisać się pod kontraktem. Jedynym, który to zrobił, był Kowboj. Kowboj gra ostro – i ja tak samo. Wymierający gatunek. Tamci, kurwa, kolesie rujnują ten sport.
Pilnuję więc, żeby coś tu się cały czasu, kurwa, działo. Żeby w kategorii lekkiej nadal walczył mistrz – czyli ja.
Przed kilkoma tygodniami El Cucuy rozstał się z grupą menadżerską Paradigm Sports Management – zarządzającą też karierą Conora McGregora – z którą współpracował przez siedem lat. W ocenie wielu była to współpraca ze wszech miar toksyczna, co w nieszczególnie zawoalowany sposób potwierdził sam zawodnik, nie ukrywając, że pod opieką nowych menadżerów z Ballengee Group czuje się wybornie.
Zajmuje się mną nowa agencja menadżerska. Dzięki nim wszystko stało się prostsze.
– powiedział.
Powiem szczerze, że jest to dla mnie bardzo nowe, bo przywykłem do tego, że sam muszę o wszystko zadbać. Nie ma już tego stresu. Nie wiem wręcz, co robić z czasem, bo podbijają do mnie tylko z jakimiś drobnymi pytaniami. „Jak możemy ci pomóc? Jak możemy ci pomóc?”. Wcześniej musiałem się cały czas stresować, mając menadżerów, którzy jednocześnie prowadzili Conora. To było prawdziwe, kurwa, utrapienie. Nie ma, kurwa, opcji, żeby ktokolwiek był w stanie wyobrazić sobie, jak kurewsko frustrująca była to sytuacja. Teraz jestem jednak w dobrych rękach.
Zapytany natomiast wprost, czy poprzednia grupa menadżerska celowo blokowała jego potencjalne starcie z McGregorem, Ferguson nie był skory, aby szczególnie rozwodzić się w temacie.
Bez komentarza. Nie zamierzam zbyt wiele o nich opowiadać.
– powiedział.
Dawałem im wiele szans. Od czterech lat wiedziałem, co tam się odpierdala, ale potrzebowałem kilku ludzi, żeby powiedzieli mi to wprost i przekonali moją żonę, co tam się odwalało. Nie będę więc opowiadał, że wiszą mi kasę albo ja wiszę kasę im, ale jestem pewien, że ta pierwsza opcja jest prawdziwa.
W rozmowie z ESPN.com El Cucuy zdradził jednak kilka szczegółów z niesatysfakcjonującej – delikatnie rzecz ujmując – współpracy z Paradigm. Powiedział, że to właśnie poprzedni menadżerowie odradzili mu kwietniową konfrontację z Maxem Hollowayem o tymczasowe złoto. Zastąpił go w niej Dustin Poirier, który pokonał Błogosławionego, torując sobie w ten sposób drogę do wrześniowej walki unifikacyjnej z Khabibem Nurmagomedovem podczas gali UFC 242.
Ferguson opowiedział też, jaka była reakcja poprzednich menadżerów, gdy poinformował ich, że chce walki z Notoriousem.
Powiedziałem im wprost: chcę Conora.
– rzekł.
Odpowiedzieli mi po prostu: nie. I tyle. Nie. Bronili go w taki sam sposób, jak robi to, kurwa, Dana White. Wszyscy, którzy mają łapy w kieszeniach Conora, całują go po dupie. Nie będę więcej o tym opowiadał, ale ten dzieciak już nie rozdaje kart. Nie decyduje o mnie. Nigdy nie wymienił mojego nazwiska, nigdy nie pierdoliło o mnie bzdur. Nic z tych rzeczy. Dostrzegam więc z jego strony odrobinę szacunku.
Nikt z tych gości nie chce mieć ze mną do czynienia w oktagonie.
O ile zatem Tony Ferguson zdecydowanie nie jest fanem Conora McGregora ani Khabiba Nurmagomedova, to w przypadku zaprawionego w bojach i znajdującego się ostatnimi czasy w wybornej formie Donalda Cerrone sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Kowboj jest następny. Wiedziałem, że będziemy walczyć. Wiedziałem, że mnie obserwuje i ja też obserwowałem kolesia od bardzo dawna. Schlebia mi, że będę mógł dzielić z nim oktagon.
– powiedział El Cucuy.
Kluczem do tej walki jest kondycja. Nie wiem, czy uważa się za zapaśnika, czy jak to widzi, ale jest oczywiście człowiekiem, który jest aktywny na wielu innych polach. Ja natomiast jestem urodzonym atletą. Zajmowałem się futbolem, baseballem i zapasami.
Nie widzę nikogo, kto mógłby pokonać mnie w najbliższym czasie, bo jestem skupiony dokładnie na tym, na czym powinienem być skupiony – czyli na UFC 238.
Dopytywany o dalsze plany – jeśli pokona Kowboja – Tony podszedł do tematu z dystansem, nie będąc skorym do wdawania się w rozmowę o rozgrywce mistrzowskiej.
Nie rozwodził się również w temacie problemów psychicznych, z jakimi borykał się w ostatnich miesiącach. Stwierdził jedynie, że wszyscy chcą prześwietlić jego życie prywatne, podczas gdy w rzeczywistości nic tam tak naprawdę nie ma.
Zapytany natomiast o głosy poddające w wątpliwość jego gotowość do walki, postawił sprawę jasno.
Mówię takim: pierdolcie się.
– stwierdził.
Przestańcie zajmować się rzeczami, które was, kurwa, przerastają. To nie wasz zakichany interes. Naprawdę chcecie się przejmować tym, jak się, kurwa, miewam? Kupcie więc pierdolone PPV. Wyślijcie mi pieniądze. Mam wyjebane. Przestańcie jednak zadawać durne pytania. Będziecie dalej to robić, to powiem wam: wypierdalać. Po prostu. Wróciłem, skurwiele.
*****
Mega walka. Całym serduchem za Kowboyem.