Nocne refleksje Jona Jonesa nad kolejnymi pretendentami w wadze ciężkiej: „Siedzę tutaj niepokonany, z głową przykrytą siwizną”
Rozdający karty w wadze ciężkiej UFC Jon Jones zadumał się nad sytuacją w mistrzowskiej rozgrywce w swojej dywizji.
Późną nocną porą mistrzowi kategorii ciężkiej Jonowi Jonesowi zebrało się na refleksje na temat swojej kariery, którymi podzielił się ze światem. Najprawdopodobniej były one pochodną sobotniego zwycięstwa Toma Aspinalla z Marcinem Tyburą w walce wieczoru gali UFC Fight Night w Londynie.
Pokonawszy Polaka, Brytyjczyk roztoczył bowiem wizję swojej drogi do pojedynku o tron, zapowiadając, że zdetronizuje Bonesa.
Wpisy te Amerykanin co prawda szybko skasował, ale w przestrzeni medialnej rzadko coś ginie…
– Zwycięzcy skupiają się na wygrywaniu, przegrani skupiają się na zwycięzcach – napisał Jon. – Od jakichś piętnastu lat słyszę to powiedzenie od różnych ludzi. Wspaniale jest być tym gościem, o którym wszyscy marzą.
– Czasami mam deja vu. Każdy zapowiada, że to właśnie on skopie mi dupę. Tymczasem siedzę tutaj niepokonany, z głową przykrytą siwizną.
– W połowie przypadków goście opowiadający najwięcej bzdur nie są nawet w stanie wygrać swojej kolejnej walki. Siedzę w tej grze od dawna. Na przestrzeni tych wszystkich lat nauczyłem się, żeby nie ekscytować się przedwcześnie. Utrzymaj się w grze, regularnie wygrywaj – jak ja. Wtedy możesz zacząć gadać.
– Każdy jest „next big thing” do czasu, aż go zleję. A potem? No cóż. „Kim w ogóle był ten gość?”. Jeszcze kilka miesięcy temu Gane był przyszłością MMA. Najlepsza praca na nogach, najszybszy ciężki, jakiego świat widział. Najbardziej dynamiczny. A teraz? „Kim, u diabła, jest ten koleś”.
Jon Jones powróci do akcji 11 listopada w Nowym Jorku, gdzie w Madison Square Garden w walce wieczoru gali UFC 295 stanie do pierwszej obrony pasa mistrzowskiego kategorii ciężkiej, krzyżując rękawice ze Stipe Miociciem. 36-latek nie wyklucza, że będzie to jego ostatnia walka w zawodowej karierze.
Wspomniany Tom Aspinall liczy natomiast na to, że efektownie rozbijając kolejnych rywali – celuje w zwycięzcę wrześniowego starcia Ciryla Gane z Sergeyem Spivakiem – zdoła zmotywować Amerykanina do wspólnej walki.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Mógł sobie nie robić 3 letniej „przerwy”, to by miał wtedy większą pulę zawodników do walki.