Nigeryjski Lunatyk, Maia jak Floyd i obywatelka świata – cztery wnioski z UFC Chile
Jak zapamiętamy galę UFC Fight Night 129, która odbyła się w chilijskim Santiago? Oto podsumowanie wydarzenia w formie sześciu najważniejszych wniosków!
Nigeryjski Koszmar znów lunatykuje
Specjalizujący się w niewykorzystywaniu okazji, aby siedzieć cicho, Kamaru Usman po raz kolejny znalazł kozła ofiarnego – tym razem nawet dwa – aby wytłumaczyć swój zachowawczy do granic możliwości występ przeciwko Demianowi Mai.
Wcześniej, przypomnę, bił się na 30% swojego zdrowia, „a i tak zdominował” Emila Webera Meeka, a teraz w roli wspomnianych kozłów ofiarnych umieścił pogruchotane ręce. Żeby to jedną… Ale nie! Połamał obie!
Co ciekawe, w sieci pojawiło się nawet nagranie z tych dantejskich scen, które przypłacił kontuzjami.
Exclusive video of Kamaru Usman breaking his both hands during Demian Maia fight at #UFCChile pic.twitter.com/oTSjwhzqK2
— Bartłomiej Stachura (@Lowkingpl) May 20, 2018
Nigeryjski Lunatyk wyjaśnił też, że właśnie z powodu problemów z rękami nie zdecydował się zejść do parteru z Brazylijczykiem. Nadal więc może śmiało określać się mianem najlepszego graplera w dywizji.
Doskonałej obrony przed obaleniami i znacznie lepszej formy fizycznej od 40-letniego weterana, który wziął walkę na trzy tygodnie przed galą, nie sposób mu oczywiście odmówić.
Nie sposób odmówić mu też, że próbował w tej stójce atakować, wywierał presję. Co z tego jednak, skoro nie ma pojęcia o tym, jak zamykać na siatce chyżonogiego jak sam skurwysyn Maię?
Naprawdę, chwilami miałem wrażenie, że wspomniana presja ze strony Nigeryjczyka to tylko swego rodzaju alibi. „No, atakuję przecież! Nie widać, że jadę jak pitbul?”. Jego praca na nogach wyglądała tak nieporadnie, że przyszło mi wręcz do głowy, że może ten skurczybyk celowo nie zamyka Brazylijczyka na siatce? Bo, jak wiadomo, nie chodzi o to, żeby króliczka złapać, ale żeby go gonić. A wiadomo przecież, że nikt nie chce łapać TEGO brazylijskiego króliczka.
Tak czy inaczej – Kamaru Usman zostanie ustrzelony przez Tyrona Woodleya, wypunktowany przez Colby’ego Covingtona. Oddaję mu konsekwencję w autopromocji – najmarniejsze walki maluje w swojej wyobraźni jako dowód na swoją wielkość. I spodziewam się dalszego lunatykowania – do czasu, aż ktoś przedrze się przez jego dziurawą jak szwajcarski ser defensywę, trafiając go mocno w nieruchomą głowę – i prawdopodobnie ubijając, bo wydaje się, że jego szczęce nadmiaru tytanu brak.
Demian Maia prawie jak Floyd Mayweather Jr.
Rekord Demiana Mai to 0-49. Bokserski rekord Floyda Mayweathera Jr. to 49-0, bo przecież nie bierzemy pod uwagę teatru, jaki odstawił z Irlandczykiem. Prawda?
Tyle że wspomniane 0-49 to stosunek liczby udanych obaleń Brazylijczyka do tych nieudanych w ostatnich trzech potyczkach. Owszem, mierzył się z bardzo mocnymi zapaśnikami w osobach wspomnianych Tyrona Woodleya, Colby’ego Covingtona i Kamaru Usmana, ale te liczby i tak robią wrażenie.
W swoich poczynaniach Maia jest uparty do granic absurdu. Nawet jeśli jego lewice dochodzą – a w starciu z Usmanem dochodziła niemal każda – z uporem maniaka dąży do drenujących jego liche już na tym etapie kariery – 40 lat na karku i trzy tygodnie przygotowań do sobotniej walki robią swoje – zasoby kondycyjne.
Gdy wygrywał walkę za walką, udowadniał, że ginący gatunek specjalistów nadal może wojować na najwyższym poziomie w MMA. Teraz jego ograniczenia techniczne i taktyczne dowodzą czegoś wprost przeciwnego.
Nie sposób nie odnotować też, że poza nafaszerowanym solidnym sokiem Natem Marquardtem nikt nie wygląda dobrze w starciu z Demianem Maią. Mistrzowie Anderson Silva i Tyron Woodley zostali zrugani przez Danę White’a za swoją dyspozycję w konfrontacjach z Brazylijczykiem. Colby’ego Covingtona wyśmiewano, że dał się obić w pierwszej rundzie graplerowi. Teraz przyszła kolej na Kamaru Usman.
Niby wszyscy chcą pojedynek z Maią utrzymać na nogach, ale nawet tam ich ofensywa i aktywność pozostawiają wiele do życzenia – tak wielki jest ich strach przed parterem rywala. W tym kontekście warto wyróżnić Covingtona, który w 3-rundowej walce był dosłownie o włos od znokautowania Brazylijczyka.
Wspomniane 0-49 w pewnej mierze wyjaśnia jednak, dlaczego na Maię po tego rodzaju usypiaczach jak te z Usmanem, Woodleyem czy Silvą nie spada fala krytyki – w przeciwieństwie do jego rywali. Otóż, Demian cały czas próbuje. Stara się. Brakuje sił i techniki – ale nie brakuje woli walki, serca i zaangażowania. O jego rywalach – którzy, przypominam, toczą z nim boje w preferowanej przez siebie stójkowej płaszczyźnie – tego samego powiedzieć nie sposób. Po ich stronie mamy wyrachowanie, awersję do ryzyka, niepewność, bierność, a chwilami wręcz apatię. Last but not least, Maia to wojownik z krwi i kości, sportowiec i człowiek godny naśladowania pod każdym względem. Nigdy nie splamił się opowiadaniem głupot o rywalach. Gatunek na wyginięciu. Do takich się nie strzela – i słusznie!
Narożnik Puellesa i sędzia do zwolnienia
Claudio Puelles, który w trzeciej rundzie jednostronnej walki sensacyjnie powrócił z piekieł, poddając Felipe Silvę, może dziękować sędziemu Osirisowi Mai. Kilka razy bowiem wręcz prosiło się o przerwanie walki, gdy Peruwiańczyk po kilka sekund leżał na boku, zasłaniając twarz i nie poprawiając w żaden sposób swego położenia. Morderczo nastawiony sędzia konsekwentnie ignorował jednak wysyłane przez Puellesa sygnały, że już pora.
Ba, w przerwie między drugą a trzecią rundę, do której 22-latek zszedł na miękkich nogach, ledwie żywy, złamany i okrutnie porozbijany, twitterowi eksperci więksi i mniejsi podjęli decyzję – narożnik nie powinien wypuścić swojego zawodnika do trzeciej rundy. A jednak wypuścił – i chłop wygrał. Raquel Pennington mocno się zadumała.
Khabib w Spódnicy idzie po pas
Tatiana Suarez nie miała litości dla młodej meksykańskiej gwiazdy – a przynajmniej gwiazdy w produkcji – w osobie Alexy Grasso. Z której strony by nie spojrzeć, był to oktagonowy gwałt. Gdy tylko Amerykanka dopadła Meksykankę, nie wypuściła jej ze swoich długich szponów aż do jej końca, wysyłając jasny sygnał do całej dywizji słomkowej.
Regularnie porównywana do kobiecej wersji Khabiba Nurmagomedova, przyznała też – na przekór postępowcom z BloodyElbow.com i reszty ferajny, która już szykowała pióra – że takie szowinistyczne i uwłaczające kobietom porównania bardzo jej się podobają.
Spokojnie jednak, eksperci od genderyzmu z Policji Myśli znaleźli swoją pożywkę. Przeszukawszy bowiem czeluści Internetu w poszukiwaniu myślozbrodni, natrafili na słowozbrodnię – a konkretnie fotografa UFC, który powiedział Suarez, by ułożyła ręce tak, aby widoczny był zarówno napis UFC, jak i jej „atuty”.
Uhhhh…#UFCChile pic.twitter.com/8NYS0mmlcs
— Borrachinha Depot (@FullContactMTWF) May 19, 2018
Czekamy na oświadczenie ze strony UFC.
Dominick Reyes znów morduje – ale nie odpowiada na pytania
Mam mieszane uczucia. Dominick Reyes nie wyglądał w potyczce z Jaredem Cannonierem najlepiej, niespecjalnie radząc sobie w walce na wstecznym. Gubił krok, jego sygnalizowane kopnięcia były kontrowane, w jego poczynaniach nie brakowało chaosu.
A jednak dokonał tego, czego nie był w stanie dokonać wcześniej żaden półciężki – ustrzelił rywala w pierwszej rundzie. Robotę wykonał, zadanie wypełnił, cel zrealizował. Przyznać trzeba, że dysponuje prawdziwym kowadłem nie tylko w swoich kopnięciach, ale też w pięściach. To bardzo cenny atut.
After a flurry of strikes, Dominick Reyes win by TKO. pic.twitter.com/sZutKEp3Ci
— FOX Sports: UFC (@UFCONFOX) May 20, 2018
Nadal jednak czekam na to, aby udzielił odpowiedzi na trapiące mnie – i pewnie wielu innych – pytania. Jak poradzi sobie w drugiej rundzie? Jak wyglądają jego zapasy? Szczęka? Czy jest typem charakternego skurwiela, którego nie sposób złamać, czy może po przyjęciu mocniejszej bomby jego psychika posypie się jak domek z kart?
Jest też dobra nowina – o wszystkim tym przekonamy się w ciągu maksymalnie najbliższych dwóch walk Reyesa.
Jednym zdaniem
- Veronica Macedo to bardziej obywatelka świata i podróżniczka niż zawodniczka, która przeraża oktagonowym brakiem inteligencji i jakiejkolwiek taktyki – do Invicty na szlify!
- Michel Prazeres to drugi – obok Rafaela dos Anjosa – najbardziej opanowany zawodnik w UFC, choć zdecydowanie za dużo „pracuje” głową
- W oczach Poliany Botelho jest coś pięknego i szalonego zarazem – a treningi u Andre Pederneirasa mocno jej pomogą, bo kobiece MMA jest jakąś dekadę za męskim
- Argentyńczyk Guido Cannetti wiedział, jak podkręcić chilijskich fanów, zapowiadając przed starciem z Diego Rivasem… podbój Chile
- Komentator Jimmy Smith zawstydził swojego mistrza Joego Rogana – nie dostrzegł ani jednego celnego ciosu Demiana Mai
*****