„Nie zapominajmy, że Stipe przegrał z DC” – Jones wskazał największy błąd Miocicia, pewien, że sam pokonałby Ngannou
Jon Jones kontynuuje medialne tyrady po gali UFC 260 – tym razem skrytykował Stipego Miocicia, wyjaśniając, dlaczego sam pokonałby Francisa Ngannou.
Nie zasypia gruszek w popiele były mistrz kategorii półciężkiej UFC Jon Jones. Po sobotniej gali UFC 260 w Las Vegas, którą zwieńczył brutalny nokaut, jaki Stipemu Miociciowi zafundował nowy mistrz kategorii ciężkiej Francis Ngannou, Bones aż do 2 w nocy lokalnego czasu szalał na Twitterze, produkując wpis za wpisem, z których większość natychmiast usuwał.
Jego twitterową tyradę można streścić w kilku zdaniach. Jones zapowiedział mianowicie, że jest ze wszech miar gotowy na konfrontację z Ngannou, ale wyłącznie wtedy, jeśli otrzyma większą niż dotychczas wypłatę. Ponadto Amerykanin wyraził swoją dezaprobatę w stosunku do Dany White’a, który podczas konferencji prasowej po gali sugerował, że wygórowane jakoby oczekiwania finansowe Bonesa to tylko wymówka, aby wymigać się od wejścia do oktagonu z kameruńskim Predatorem.
Tymczasem ledwie w niedzielę nad Albuquerque wzeszło słońce, Jon Jones przypuścił kolejną twitterową ofensywę…
– Nie zapominajmy, że Stipe przegrał z DC – przypomniał Jones. – Stipe obronił pas chyba tylko jakieś pięć razy w porównaniu z moimi piętnastoma obronami. Gość wyszedł do walki z Francisem, ważąc 230 funtów. A to nie jest Jon Jones. Chcę tej walki. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, ile jestem wart według UFC.
– Tak łatwo dajecie się ponieść zachwytom nad gościem z nokautującą mocą. Udowadniałem przez lata, że moc w uderzeniach gówno znaczy. Ale możecie dalej się podniecać. Pozostanę przy tym, co wiem. Zapłaćcie mi i pozwólcie mi wykonać moją robotę.
– Od ponad roku mówię o tym, że chcę więcej pieniędzy. I nie ma to żadnego związku z tym, że Francis wygrał teraz pas. Nie lękam się nikogo. Biłem ciężkich od czasu, gdy byłem chudzielcem. I teraz nabieram masy i siły, żeby nagle się przestraszyć? Jasne, zmieńmy nagle narrację.
Bones wdał się też w interakcję z fanami, odpowiadając na kilka komentarzy.
– Stronniczość wynikająca z ostatniego wrażenia jest zawsze ogromna – stwierdził jeden z użytkowników Twittera. – Klucz to umiejętności, a ty masz więcej narzędzi.
– Mam wszystkie niezbędne narzędzia – odpowiedział Jones. – Żadna broń przeciwko mnie nie zadziała. Jestem urodzonym zwycięzcą.
– Jego moc w uderzeniach jest fenomenalna – obwieścił inny fan. – Jeśli cię trafi, prawdopodobnie pójdziesz spać. Jednak czy cię trafi? Raczej nie.
– Brachu, unikałem uderzeń znacznie szybszych uderzaczy – przytaknął Jones. – A mam całkiem niezłą szczękę. Nie zapominajmy o IQ, zasięgu, szybkości, dystansie. Nie zamierzam tam po prostu przed nim stać jak Stipe.
W zeszłym roku Jon Jones poszedł z UFC na medialne noże, grożąc nawet zawieszeniem kariery wobec niechęci Dany White’a i spółki do spełnienia jego finansowych oczekiwań na walkę z Francisem Ngannou.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN
Jednak z czasem topór wojenny zakopano, a kilka tygodni temu szef UFC zapewniał, że odbył z Jonem Jonesem najlepsze spotkanie w historii ich relacji. Najwyraźniej jednak wszystko się zmieniło…
– Ciągle słyszę, jak to firma rozwija się z roku na rok, a co roku jestem w tym samym położeniu – napisał Jones w kolejnym wpisie. – Wykonałem pracę, zrobiłem swoją część. Kompletnie zmieniłem swoje ciało, a teraz staję naprzeciwko ściany. Bardzo zniechęcające!
– Pełna zgoda – zawtórował mu jeden z fanów. – Słowa Dany podczas konferencji prasowej były znieważające!
– To był wielki policzek – potwierdził Jon. – A sądziłem, że mamy dobre relacje. Siedzę tutaj i ciężko pracuję, nie mogąc doczekać się powrotu do firmy, a wszystko tylko po to, żeby dostać takim gównem.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
*****
Nie ogarniam wszystkich tych przepychanek płacowych gwiazd UFC. Przecież wszyscy oni maja aktywne kontrakty, które im wynegocjowali ich agenci. Czyli agenci dali d…, zawodnicy nie wiedzieli co podpisują? Czemu nie mają kontraktów krótkoterminowych (np na 2 walki?). Albo z klauzulami superfightów ( np że za nie mają jakiś tam bonus ). Przecież to bym im niezwykle ułatwiło życie, a nie po podpisaniu umowy i przystaniu na określone warunki narzekają . PS. Czy Jones nie ma tagi samego managera co Masvidal? Słyszałem że obaj mają jakieś długoterminowe kontrakty i dlatego obaj teraz jęczą w socjal mediach .
Tak, ma tego samego menadżera. Po prostu co walkę chcą negocjować, a teraz dochodzi kwestia, że „nowa dywizja, wielka walka, niebezpieczny rywal + a Conor zarobił 10 mln!!!”.