„Nie miał do niego grama szacunku jako do mężczyzny” – najlepszy przyjaciel Seana Stricklanda zdradza kulisy walki z Israelem Adesanyą
Chris Curtis opowiedział o zwycięstwie Seana Stricklanda z Israelem Adesanyą, ujawniając sporo ciekawostek wokół walki, jaką stoczyli na UFC 293.
Goszcząc w najnowszej odsłonie magazynu The MMA Hour, Chris Curtis – klubowy kolega nowego mistrza wagi średniej UFC Seana Stricklanda i jego najlepszy przyjaciel – opowiedział o wiktorii Tarzana z Israelem Adesanyą na UFC 293 w Sydney, zdradzając kilka zakulisowych smaczków.
– Powtarzałem od dawana, że Sean jest prawdopodobnie najtwardszym gościem, jakiego kiedykolwiek spotkałem, jeśli chodzi o walkę – powiedział Curtisy, zapytany, czy wierzył w zwycięstwo przyjaciela. – Osobiście uwielbiam walkę, ale szczerze mówiąc, on jest jedynym gościem, jakiego znam, który jeszcze bardziej to kocha.
– Wiedziałem, że może wygrać, ale nie sądziłem, że zrobi to z taką łatwością. Nie sądzę, aby on sam spodziewał się, że pójdzie tak łatwo.
– Wiedzieliśmy wszyscy, że Sean może wygrać. Jest ostry jak brzytwa, cierpliwy, agresywny. Wiedzieliśmy, że może zrobić z tego brzydką wojnę i zmusić Izzy’ego do głupiej walki.
– Nikt nie sądził jednak, że może porobić kickboksersko Izzy’ego. Oglądałem i myślałem sobie, że nie tak trenowałeś, ale mój Boże, to działa.
W Sydney Sean Strickland wybronił zdecydowaną większość niskich kopnięć Nigeryjczyka, neutralizując tym samym jedną z jego najgroźniejszych broni. Jak się okazuje, nie było to dziełem przypadku.
– Czapki z głów przed Dannym Davisem z Xtreme Couture – powiedział Curtis. – Jest jednym z zawodników. Ostatnio mocniej zajął się trenerką. Wysoki, szczupły, długi gość. Poświęcił wiele czasu i wysiłku na to, aby Sean w końcu zaczął blokować niskie kopnięcia oraz walczył bardziej w hand-fightingu. I zadziałało, naprawdę zadziałało! Pozdrowienia dla Danny’ego. Mądrzejszy Sean Strickland to w dużej mierze zasługa Danny’ego Davisa. Poświęcił na to sporo czasu i wszystko niesamowicie się zwróciło.
Curtis potwierdził, że plan na walkę obejmował zapasy. Strickland nie miał co prawda nieustannie obalać, ale miał wpleść do swojej gry elementy klinczu i zapasów, aby zmęczyć Adesanyę, obciążyć jego oktagonowy procesor. Nic takiego jednak się nie wydarzyło – Amerykanin pokonał Nigeryjczyka w stójce.
– To był dokładnie ten sam Izzy – powiedział wesoło Curtis w odpowiedzi na sugestię, że Adesanya nie był sobą. – Chodzi o coś innego. Jeśli popatrzeć na sparingi Seana, to wyglądają bardzo podobnie do tej walki. Trenujemy już razem siedem lat. Widziałem jego sparingi z masą różnych gości. Możesz z czasem poprawić się i walczyć z nim lepiej, ale za każdym razem, gdy ktoś po raz pierwszy z nim sparuje, wygląda to dokładnie tak (jak w sobotę). Goście zastanawiają się, co tu się odwala.
– Ludzie opowiadają, że Izzy nie był sobą, ale widziałem to już tysiące razy na sali. Możesz z czasem lepiej sobie z Seanem radzić, ale gdy stajesz naprzeciwko niego po raz pierwszy, gubisz się, bo wszystko, co robi, jest na papierze niepoprawne. Nie tak powinieneś się ruszać. Porusza się dziwnie, wyprowadza dziwne uderzenia, stosuje jakieś bloki z Kung Fu. Jest naprawdę mocny w neutralizowaniu dobrych stron rywali.
– Słyszeliście, jak Izzy w pewnym momencie powiedział (w narożniku), że nie potrafi odnaleźć swojego jaba. Ale z Seanem jest to właśnie bardzo trudne, bo Sean stosuje mnóstwo chaosu przy swoich jabach. Gdy wyprowadzasz lewy prosty, Sean paruje uderzenia, stosuje te swoje bloki rodem z Kung Fu.
Curtis zwrócił uwagę, że podejście mentalne Stricklanda również odegrało ważną rolę w jego sukcesie. Naprawdę bowiem – jak zapewnił Chris – Sean nie szanował Israela.
– Wiedział, że wygra albo przegra – powiedział Action Man. – Wszyscy to wiedzieliśmy. Jeśli jednak mam szczerze przed Bogiem przyznać, to znając Seana… O ile miał szacunek do Izzy’ego jako zawodnika i wiedział, że może tam wyjść i dostać od niego lanie, to dla Izzy’ego jako człowieka i mężczyzny? Nie sądzę, aby miał do niego choćby gram szacunku. Myślę, że było to widać w drodze do walki. Wiedział, że wychodzi do człowieka, który nie jest tak twardy jak on.
– Najlepsza w walce jest sytuacja, gdy wychodzisz tam i wiesz, że będziesz się bił z gościem, który jako człowiek nie jest tak twardy jak ty. Wiesz wtedy, że może i koleś jest mocny, ale jeśli będzie obrywał, to jak długo wytrzyma?
Co zaś tyczy się dalszych planów samego Chrisa Curtisa, to chciałby on powrócić do oktagonu w okolicach grudnia. Nie wyklucza natomiast, że w przyszłym roku spróbuje swoich sił w kategorii półśredniej.
Cała rozmowa poniżej.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.