Nate Diaz: „Wymówki McGregora są idiotyczne”
Nate Diaz opowiada o wymówkach ze strony Conora McGregora i UFC, pieniądzach, jakie zarobił na gali UFC 196 oraz kolejnej walce.
Nate Diaz ma dość. Po tym, jak odniósł spektakularne zwycięstwo, na gali UFC 196 wstrząsając światem MMA – a przynajmniej dużą jego częścią – i pokonując faworyzowanego Conora McGregora, raz po raz słychać tłumaczenia – a to ze strony Irlandczyka, a to ze strony Dany White’a, który na każdym kroku podkreśla, jak fantastycznym zawodnikiem jest właśnie przegrany dublińczyk. O zwycięskim Diazie mówi co najwyżej w kontekście ewentualnego przejścia na emeryturę po tym, jak zarobił furę pieniędzy.
Szczerze, czuję, że UFC chce mnie wypierdolić z miejsca, w którym jestem.
– stwierdził Diaz w rozmowie z ESPN.com.
Nie wiem, czy mogę tak mówić? Przepraszam. Mam wrażenie, że wielu ludzi jest przeciwko mnie. Widzę, jak robią pełno wymówek za niego (Conora McGregora) i uważam, że to idiotyczne.
Nie sądzę, że to tylko robota UFC. Wszyscy to robią. Ludzie gadają: „McGregor jest świetny, przyjął porażkę tak dobrze”. Gdybym ja przegrał, ludzie mówiliby: „Gnój nie powinien był brać tej walki”. Nie chcę być zgorzkniały, ale jest wiele wymówek robionych dla tego gościa. Sam mówi o wygraniu pierwszej rundy. Jest pięć rund w walce. Kogo to, kurwa, obchodzi, że wygrałeś rundę? Przegrałeś.
Dana White niedawno stwierdził, że stocktończyk zarobił za walkę ponad milion dolarów. Według nieoficjalnych doniesień mógł natomiast wzbogacić się nawet o 3.5 miliona dolarów.
Zarobiłem dobre pieniądze.
– przyznaje 30-letni Amerykanin.
Myślę, że jednak trochę przesadzają z liczbami. Nie czuję, by ktokolwiek wyświadczał mi jakąkolwiek przysługę, to mogę powiedzieć. Ale zarobiłem dobry grosz i jestem wdzięczny. Domagałem się tego.
Byłem kiwany przez długi czas. Moim problemem było to, że byłem żołnierzem przez długi czas. Nie myślałem o pieniądzach, bardziej chodziło o to, żeby nie dostać po dupie. Gdy przemyślałem to przez dwie minuty, zdałem sobie sprawę, że byłem dymany. Było głupotą nie zwracać na to (pieniądze) uwagi cały czas. Gdybym myślał biznesowo od czasu, gdy miałem 21 lat, byłbym teraz bogatym człowiekiem.
Nie wiadomo, z kim Diaz zmierzy się w kolejnej walce. Że do niej dojdzie, a o emeryturze nie może być mowy – to pewne. Dana White wspominał o możliwej konfrontacji z Robbiem Lawlerem, do walki ze stocktończykiem dąży też obóz szykującego się do powrotu Georgesa Saint-Pierre’a.
Diaz nie wyklucza niczego, ale wskazuje na inne starcie.
Myślę, że prawdopodobnie walka o pas kategorii lekkiej (z Rafaelem dos Anjosem – dop. aut.), cokolwiek jest największe. Najważniejsze w sprawie starć z Lawlerem i GSP jest to, że byłbym jak najbardziej za, ale mój brat wraca i te walki należą do niego. To walki Nicka Diaza. Nie próbuję wchodzić w jego buty. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Jeśli chodzi o rewanże, przegrałem bliskimi decyzjami i nigdy nie dostałem rewanżów.
O nic nie proszę. Domagam się więcej niż inni. Chcę więcej niż inni, po prostu. Kwestia kasy. Chcę największą walkę. Ktokolwiek to będzie – największe show, największa wypłata – tego chcę.
Komentarze: 1