UFC

Nate Diaz: „Conor potrzebuje czasu, bo ma wiele do nadrobienia”

Nate Diaz opowiada o negocjacjach z UFC w sprawie rewanżowej walki z Conorem McGregorem oraz zamieszaniu z Floydem Mayweatherem Juniorem.

Nate Diaz, który znajduje się mniej więcej po środku zamieszania związanego z Conorem McGregorem, Floydem Mayweatherem Juniorem i UFC, udzielił obszernego wywiadu Arielowi Helwaniemu w programie The MMA Hour, opowiadając między innymi o swojej aktualnej sytuacji, niedoszłej walce z Irlandczykiem, negocjacjach z organizacją.

Kilka dni temu szef UFC Dana White i Lorenzo Fertitta zawitali do Stockton, by – jak wyjaśnił Diaz – zaproponować mu nową walkę z McGregorem, tym razem na gali UFC 202, która odbędzie się 20 sierpnia. Wcześniej natomiast spotkali się z Irlandczykiem.

Jakiś czas później (po spotkaniu z McGregorem) uderzyli do mnie, mówiąc o UFC 202, ale nawet się nie określiłem wtedy. Zanim do tego wszystkiego doszło, i tak trenowałem i usłyszałem o tym całym gównie z walką Mayweathera z McGregorem. Czuję, że to wielka zagrywka promocyjna, aby ukryć fakt, że dostał po dupie. A potem widzę na internecie, że Dana i on poszli na kolację – i tak dalej. Rozstali się radośni i uśmiechnięci. Siedzę i myślę, że chyba mnie wykluczyli z tej całej układanki, bo będzie walczył z Mayweatherem. Nie wierzyłem w to, ale myślałem, co się dzieje?

Następnego dnia zadzwonili do mojego menadżera i zapytali, czy walczę czy nie? Myślę, co do kurwy? Gdzie jest, kurwa, moja kolacja? Gdzie moje specjalne spotkanie? Zaczęli się śmiać z moim menadżerem i na drugi dzień przylecieli. Poszliśmy na kolację do ładnej restauracji, bo chciałem im pokazać, że Stockton nie jest złym miejscem do życia i są tu też fajne lokale. Zjedliśmy, pogadaliśmy, poszło, jak poszło i pojechali do domu.

Z grubsza powiedziałem im, jak się sprawy mają. Wyjaśniłem, że tamta walka (pierwsza z McGregorem) była największą, jaką mieli. Albo drugą największą z 10-dniowym wyprzedzeniem. Wielu ludzi wie, że Conor jest wielką gwiazdą i wykręca duże liczby, ale ja wiem, że bez względu na to, czy to powiedzą czy nie, ja też wykręcam duże liczby. Zawsze wstawiali mnie na FOX, a jeśli na PPV, to do co-main eventu. Ktoś inny dostawał honory za moje wyniki, ale wiem, co się dzieje. Jeśli spojrzysz na wyniki FOX, to trzymali mnie tam nie wiem od jak dawna i oglądało to 3-5 milionów ludzi. Jakoś tak. Więc mam swój duży udział w wynikach. Oni to wiedzą, ale nikt nic nie powie.

Więc powiedziałem, że to była największa walka, jaką mieliście z 10-dniowym wyprzedzeniem. On jest największą gwiazdą, jaką kiedykolwiek mieliście, a ja właśnie zlałem waszą największą gwiazdę, więc jeśli nie macie nic przeciwko, chciałbym być wynagrodzony lepiej niż ostatnim razem albo niż to, co mi oferujecie teraz. Powiedziałem „tak” walce z Conorem sześć razy, a walczyłem z nim tylko raz i wygrałem, więc nie pierdolcie bzdur. Zrobili tę walkę na UFC 200 i się na nią zgodziłem, chociaż nie powinienem był, bo kiedy, kurwa, ja dostałem jakiś rewanż, gdy przegrałem? Przegrałem wiele walk, za które chciałbym się zrewanżować, a nigdy tych rewanżów nie dostałem.

Ale miałem to gdzieś, raz go pokonałem, więc mogę z nim walczyć na UFC 200. Potem on się wycofał, UFC się wycofało. Uważam, że tamta walka nigdy nie była w planach – chcieli kupić sobie więcej czasu. A teraz całe to gówno z Mayweatherem, którym próbują ukryć, że dostał po dupie. Chcą więcej czasu, żeby się poprawił, gdy w końcu spotkamy się po raz drugi. Cała ta sprawa z Mayweatherem to wybieg promocyjny. To dobre dla nich obu. Fani boksu zaczną śledzić Conora, fani MMA zaczną śledzić Floyda. Obaj na tym korzystają, nikt nie traci. Będą to więc kontynuowali, ale każdego dnia, gdy słyszę o tym gównie, dostaję telefon z pytaniem, czy wezmę walkę (z Conorem) czy nie. Wydaje się więc, że to dla nich ważna sprawa, więc pytam ich w takim razie, czy zostanę za to wynagrodzony. Nie byli z tego powodu najszczęśliwsi, ale nie rozmawialiśmy o tym teraz, więc pracujemy nad tym i myślę, że się dogadamy.

Będący w wybornym nastroju, uśmiechnięty Diaz stwierdził też, że reakcja Dany White’a nie była tak negatywna, jak pisano w mediach.

(Media) przesadzają. Byli spokojni. To tylko biznes. Rozmowy. Nie wyszli najszczęśliwsi, ale myślę, że idziemy do przodu.

Stocktończyk jest przekonany, że wszystkie te rozmowy, doniesienia na temat będącej jakoby o krok od finalizacji walki Conora McGregora z Floydem Mayweatherem Juniorem służą tylko temu, aby wywrzeć na nim presję, by zaakceptował propozycję finansową ze strony UFC na rewanż z Irlandczykiem.

Dokładnie tak sądzę, bo za każdym razem, gdy o tym (walce McGregor vs. Mayweather) gadają w mediach, dostaję telefon z pytaniem, czy wezmę walkę. Widzę wasz blef. Walcz z tym skurwielem, jeśli chcesz. Jestem jedynym z tej trójki, który może powiedzieć, że jednej nocy może im obu skopać dupy. Conor nie może tego powiedzieć. Floyd zdecydowanie nie może tego powiedzieć.

To plotki, które ktoś przemyca, żeby obaj skorzystali na tym, że mają różnych fanów. Mają gdzieś, czy do tego dojdzie, czy nie, bo wygrywają na samej gadce o tym. Tak to naprawdę wygląda. Media robią swoje, więc w to im graj. A prawdopodobnie każdego wieczoru spotykają się na kolacji.

Spytany o to, czy chce pojedynku z McGregorem, Diaz odpowiedział:

Mam na to całkowicie wyjebane. Gdybym dostał po dupie, błagałbym o tę walkę. Dajcie mi szansę, proszę! Tak robią prawdziwi zawodnicy, chcą się odegrać. Nadal chcę odzyskać te wszystkie walki, każdą z nich, każdą, którą przegrałem. Każdego jednego z tych skurwieli chcę dostać, za darmo. Teraz co prawda to ci skurwiele by na tym zyskali, ale zawsze chciałem rewanżów. Jeśli nie chcesz odegrać się na kimś, kto cię zlał, a szczególnie skończył, to nie wiem, po jakiego chuja jesteś w tym sporcie. Ja jestem tu, żeby być największym skurwielem, jaki może być. Pieniądze swoją drogą, walka najważniejsza.

Nie błagam więc o tę walkę. Ale ktoś inny wydaje się to robić, a wy myślicie, że to absurdalne, że chcę podwyżki? Kto tu się zgrywa, skurwiele? Ja się zgrywam? Nie sądzę.

Nate nie ukrywa jednak, że walki z mniej rozpoznawalnymi rywalami go nie interesują.

Nie zamierzam siedzieć i opowiadać, że będę walczył z każdym. Cały czas to robiłem, mam to za sobą. Teraz po prostu pierdolcie się i zapłaćcie mi, skurwiele.

Czy natomiast jest gotowy, aby już w ogóle nie walczyć?

Gotowy, żeby dostać w chuj kasy za swoją służbę. Mówią mi, że za ostatnią walkę dostałeś wielkie kokosy… Nie, stary, tylko zwróciliście mi koszty. Tak naprawdę nie dostałem jeszcze nic. I zamierzam kontynuować swoją robotę, będę nazywał rzeczy po imieniu, walczył o to, co moje. Nikt nie chce oglądać innej walki. Chcą mnie i Conora. On jest największym magnesem i ja jestem największym magnesem. Gość wychodzi, żeby się bić, idzie do przodu, chce cię sprzątnąć, znokautować, kopnąć obrotówką i całe to gówno. Jest ryzykantem. Teraz próbuje się poprawić w MMA, poprawić swoje rzemiosło, dlatego opuszczał te wszystkie konferencje – i w porządku. Mam na to wyjebane, dajcie mu walczyć.

Kogo w ogóle obchodzi, czy gość pojawia się na konferencji? Jebać to. Wielki brak szacunku, bo się nie pokazał. Ale ja nie czułem się znieważony. To oni (UFC) byli wkurzeni. Dla mnie nie ma problemu – ma sporo do nadrobienia. Ma chyba purpurę w jiu-jitsu, ma wiele gówna do zrobienia, nad ciosami musi porobić, kondycję musi poprawić. Na jego miejscu też bym się tam nie pokazywał na tych konferencjach. Szkoda marnować czas.

Stocktończyk daleki jest jednak od rozdzierania szat z powodu fiasku walki na jubileuszowej gali UFC 200.

Nie tracę przez to snu. Nieszczególnie to na mnie wpływa. Zawsze i tak trenuję. Oczywiście gdy wiesz, że walka się zbliża, to jesteś lepiej przygotowany, ale szczególnie w tych okolicznościach, gdy dopiero co go zlałem myślałem: „Chcecie pozwolić mi bić się z tym skurwielem w ciągu dwóch, kurwa, miesięcy? Myślicie, że będzie wystarczająco dobry, by nie dostać znów po dupie?”. Nie żebym ja nie mógł zostać trafiony jakimś gównem, bo w walce każdy może dostać. Nikt nie jest nietykalny, musisz być świadomy tego, co się może wydarzyć. Ale gość ma wiele do poprawy w ciągu dwóch miesięcy, więc sądzę, że to wszystko było ukartowane.

Nigdy go nie było w tej walce na UFC 200. Sam się zastanawiałem, jak gość może chcieć tam powrócić już za dwa miesiące. Wpierdol może człowiekowi naprawdę namieszać w głowie.

Jeśli chodzi o aktualny stan rozmów z UFC, Diaz wyjaśnia, że temat jest otwarty.

Nic nie jest ustalone. Nie sądzę, aby wyrządzone zostały jakieś szkody, jest w porządku. Pisałem do Dany. Wiem, że mogłem go wkurzyć, ale walczę o swoje. Zrozumiał to i myślę, że do czegoś dojdziemy. Nauczyłem się nie tracić snu nad tym gównem, bo straciłem go wiele w czasie kariery.

Zapytany o to, czy chce walki na UFC 202, stwierdził:

Jeśli finansowo wszystko się zgadza? Mogę się bić jutro.

O jakich kwotach mowa?

100 milionów dolarów. Z góry, za samo wyjście. Plus PPV.

Powiązane artykuły

Back to top button