Nate Diaz: „Chcecie mi dać walkę z Eddiem Alvarezem? Jak śmiecie?”
Nate Diaz opowiada o okolicznościach, w jakich na początku roku otrzymał propozycję walki z Eddiem Alvarezem, wyjaśniając też, dlaczego nie był nią zupełnie zainteresowany.
Propozycja walki z Tonym Fergusonem na lipcową galę UFC 213 nie jest pierwszą, jaką w tym roku otrzymał Nate Diaz. W lutym bowiem głośno było o jego potencjalnym starciu z byłym mistrzem Eddiem Alvarezem, który sam w mediach garnął się do walki ze stocktończykiem.
Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło, a w marcu sternik UFC Dana White stwierdził, że bracia Diaz odrzucają wszystkie propozycje walk, na co Nate odpowiedział dwa tygodnie później krótkim: „Dana White kłamie”.
W obszernym wywiadzie w The MMA Hour Diaz wyjaśnił teraz dokładnie, jak wyglądały okoliczności zaoferowania mu pojedynku z Alvarezem.
Widziałem to wszystko, czytałem to, a gówno odrzuciłem.
– stwierdził młodszy ze stocktońskich brazi, nawiązując do ówczesnych słów White’a.
Zadzwonili tylko do mnie i wysłali wiadomość o walce z Eddiem Alvarezem. Napisali do mnie o walce z Alvarezem i myślę: „Pffff”. Eddie Alvarez miał już swoją szansę.
Pamiętacie, jak widziałem go wtedy w Meksyku (przy okazji walki z Gilbertem Melendezem) i powiedziałem mu, że mogę się z nim bić następnego dnia? „Chcę Eddiego” – mówię, więc UFC zadzwoniło do Eddiego, a Eddie, kurwa, odrzucił to i nawet nie odbierał telefonów. Powiedział, że czeka na walkę o pas i robi sobie przerwę.
Potem pokonałem McGregora i jak miała być druga walka, to mówią mi, że „Eddie Alvarez wydzwania codziennie i chce się z tobą bić”. Miałeś, chłopie, swoją szansę, ale wybrałeś coś innego, nie jesteś fighterem. Kumasz? Jeśli nie chciałeś się bić, przegrałeś. Miałeś swoją szansę.
Diaz zaznaczył też, że termin propozycji walki z Alvarezem nie był przypadkowy.
Więc uderzyli do mnie z tym tematem, na co mówię: „Pfff”. I wtedy zdałem sobie sprawę, że mój kontrakt wtedy prawie się wyczerpał. Więc gdy powiedziałem, że nie chcę tej walki – a w zasadzie tego nawet nie powiedziałem, po prostu parsknąłem i pytam, czy wy naprawdę chcecie dać mi walkę z Eddiem Alvarezem? Jak śmiecie? Dopiero co dostał wpierdol od gościa, którego zlałem. Skopałem Conorowi dupę. Po prostu ich wyśmiałem. Wypierdalajcie z tym, wróćcie z czymś poważnym.
– powiedział stocktończyk.
Wtedy powiedzieli, że odrzucam walki, a kilka dni później dostałem e-maila, w którym napisali, że mój kontrakt został przedłużony o sześć miesięcy. Zaproponowaliście mi walkę, o której wiedzieliście, że jej nie wezmę, żeby tylko wydłużyć mój kontrakt, który się prawie wyczerpał.
Diaz wyjaśnił jednak, że jego celem obecnie nie jest zostanie wolnym zawodnikiem. Po prostu – nie musi walczyć, bo ma masę innych możliwości biznesowych. Do oktagonu wróci wyłącznie, jeśli UFC przystanie na jego warunki finansowe lub wówczas, gdy ktoś rozpali w nim ogień do walki – a że nikogo takiego nie widzi, to i planów powrotnych nie przewiduje.
*****