„Na gołe piąchy byłbym gotowy” – Marcin Różalski o rozmowach z BKFC, ACA i potencjalnym powrocie do KSW
Były mistrz kategorii ciężkiej KSW i jeden z najbarwniejszych zawodników nad Wisłą Marcin Różalski opowiedział o swoich planach sportowych.
W formule MMA nie był widziany od maja 2017 roku, gdy ekspresowo znokautował Fernando Rodriguesa Jr., sięgając po pas mistrzowski wagi ciężkiej KSW. Ostatni raz pięści zaprzęgał natomiast do działania w kwietniu roku ubiegłego, podczas gali DSF wypunktowując Petera Grahama w starciu kickbokserskim. Pół roku temu ogłosił natomiast przejście na sportową emeryturę.
Zobacz także: Tony Ferguson przekonuje, że Conor McGregor już się nie liczy
Okazuje się jednak, że Marcin Różalski, bo o nim oczywiście mowa, cały czas utrzymuje formę, robiąc 7-10 jednostek treningowych w tygodniu. Z jednym zastrzeżeniem – odstawił treningi zapaśnicze i parterowe.
Teraz jeżeli będzie jakaś walka – oczywiście chciałbym, żeby do żadnej walki nie doszło, żebym nie musiał tego przechodzić – ale wojownikiem jestem, byłem i będę, więc jeżeli coś tam by się nakręciło, to bardziej bym stawiał, żeby to była walka na zasadach boksu tajskiego, kickboxingu lub na gołe piąchy, bo tak z Arturem (Ostaszewskim) właśnie kombinujemy.
– powiedział Różalski podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez Shocker MMA i Nikko.
Wtedy zaczęłaby się motywacja i podkręciłbym tempo.
Gdy kilka tygodni temu z walki wieczoru przeciwko mistrzowi KSW Philowi De Friesowi wypadł kontuzjowany Damian Grabowski, nie brakowało głosów wskazujących właśnie na Płockiego Barbarzyńcę jako idealnego rywala dla Brytyjczyka na okoliczność jubileuszowej gali KSW 50 w Londynie.
Różal przyznał co prawda, że na walkę z De Friesem zdecydowanie motywacji by mu nie zabrakło, ale nieszczególnie interesowała go konfrontacja we wrześniu, zwłaszcza że gala odbywa się poza Polską. Nie znaczy to jednak, że wyklucza powrót do KSW.
Na pewno godzenia jakiegokolwiek by nie było, bo za dużo złych rzeczy zostało wypowiedzianych i zachowań zrobionych.
– powiedział, zapytany o potencjalne walki dla polskiego giganta.
Jeżeli chodzi o normalną rozmowę biznesową bez żadnych zażyłości, to myślę, że po tym, jak nawiązała się nić przyjaźni i znajomości z Maćkiem Kawulskim, gdy byłem w KSW, to myślę, że z Maćkiem Kawulskim biznesowo – gdybym zagryzł się – to mógłbym usiąść i porozmawiać.
Tymczasem zainteresowania usługami Marcina Różalskiego nie ukrywa sposobiące się do organizacji trzeciej już w tym roku gali nad Wisłą ACA. Zawodnik z Płocka zaznaczył jednak, że najważniejszym elementem w negocjacjach pozostaje dla niego zawsze nazwisko rywala.
Najpierw chcę mega przeciwnika. Jeśli dostaję mega przeciwnika, wtedy siadamy do rozmów.
– stwierdził Marcin.
Jeżeli federacja zaproponuje mi pieniądze, które będą dla mnie satysfakcjonujące, to wezmę walkę. Nigdy nie zaczynam rozmów od pieniędzy.
Uważam, że na tę chwilę na rynku polskim federacja ACA – jeżeli chodzi o stricte sportową federację, bo nie mówię o tych federacjach nazywanych federacjami freakfightowymi – jest to jedyna federacja, która w stu procentach godnie, z poszanowaniem umiejętności i wszelkiego rodzaju innych rzeczy, jakie towarzyszą sportowcom, szanuje sportowców. Paradoks tego wszystkiego polega na tym, że jest to federacja rosyjska, którą zarządzają przedstawiciele Czeczenii.
41-latek wykluczył jednak, aby w tym roku był w stanie powrócić do MMA, na przykład debiutując pod sztandarem ACA. Chciałby się bowiem dobrze przygotować do takiej walki, a na ponowne odświeżenie sobie zapasów i parteru potrzebowałby więcej czasu.
W tym roku myślę, że na pewno bym nie był gotowy do takiej walki, ale na pewno byłbym gotowy do walki na gołe piąchy.
– powiedział, a dopytany o rozmowy z organizacją Bare Knuckle Fighting Championship, która organizuje pojedynki na gołe pięści w Stanach Zjednoczonych, dodał:
Rozmowy jakieś były, ale nie ukrywajmy – ja jestem jakimś tam sobie Marcinem Różalskim z Polski.
Oni mają w Stanach mnóstwo rozpromowanych zawodników. Poza tym to też są jakieś koszta. Trzeba by to wszystko zorganizować. Jeżeli Artur miałby inwestorów, sponsorów i, co najważniejsze, telewizję, to myślę, że to by wszystko by fajnie ruszyło z kopyta. I jest duża szansa, że coś takiego mogło zaistnieć. Dla mnie byłoby to spełnienie jakiegoś następnego marzenia, jeżeli chodzi o sporty walki i mega motywacja.
*****