„Mój znajomy się wściekł” – BJ Penn przerywa milczenie w sprawie ulicznych ekscesów na Hawajach
BJ Penn przerwał ciszę po publikacji nagrań, na których ze zmiennym szczęściem wojuje na ulicach Honolulu.
Kilka dni temu świat lotem błyskawicy obiegły nagrania z ulicznych bijatyk byłego mistrza wag lekkiej i półśredniej UFC BJ-a Penna.
Zobacz także: Tony Ferguson przekonuje, że Conor McGregor przestał się liczyć
Na pierwszym z nich Hawajczyk pada znokautowany przez półnagiego krągłego mężczyznę, podczas gdy na drugim rozbija go z góry. Wedle przedstawionej przez TMZ narracji, padłszy pod uderzeniami wspomnianego jegomościa, Penn okrutnie się zirytował, atakując go z zaskoczenia, przewracając i ubijając.
Hawajczyk w końcu zabrał głos na temat opublikowanych nagrań, zapewniając, że próbował kilka razy załagodzić sytuację, co zresztą wydaje się potwierdzać pierwsze z nagrań, na którym zdecydowanie skory do walki nie jest.
Byłem na koncercie, gdzie miałem spotkać dawnego przyjaciela, z którym znałem się od dzieciaka.
– rozpoczął relację Penn w rozmowie z TSN.ca.
Mój znajomy nagle się o coś wściekł. Coś zostało powiedziane albo chodziło o coś z przeszłości. I nagle chce się o to ze mną bić. Mówię, że „nie, nie”. Mamy mnóstwo świadków, wszyscy mogą potwierdzić moją wersję. A więc mówię mu, że nie, nie, nie chcę się bić. Jesteśmy przyjaciółmi, wszystko gra.
On jednak opuszcza koncert i wychodzi na zewnątrz. Myślę sobie, że to głupota. Pójdę więc za nim, uspokoję go i wrócimy z powrotem, żeby się cieszyć koncertem. Mamy tu w końcu wielu przyjaciół razem.
Wychodzę więc za gościem, żeby go uściskać, a on uderza mnie dwa razy. Proszę, żeby się uspokoił. Próbuję znowu go uściskać, a on znowu kilka razy mnie uderza. I jeszcze raz. Chciałbym, żeby to nagranie nie było ucięte w połowie albo ktoś go nie pociął w ten sposób. Chciałbym, żeby pokazano całe zajście – łącznie z tymi fragmentami, gdy próbuję gościa przytulić i uspokoić. W końcu jednak podniosła mi się adrenalina, bo ciągle mnie uderzał. Krzyczę więc, żeby uderzył mnie jeszcze raz.
Prawda jednak taka, że miałem nadzieję, że gość w końcu powie: „Dobra, BJ, zapomnijmy o tym”. Myślałem, że sam mnie uściska albo po prostu odejdzie. Ale uderzył mnie – i uderzył mnie porządnie. Posłał mnie na dół. Gdy wstałem, spróbował zrobić to ponownie, więc musiałem się bronić. I to właśnie widzicie na drugim nagraniu.
Hawajczyk zaznaczył, że obecnie walczy o prawo do opieki nad dziećmi, wobec czego jest ostatnią osobą, która poszukiwałaby jakichkolwiek problemów. Stwierdził, że już za poprzednie nagranie, na którym mocuje się z jakimś jegomościem na ulicy, spadła na niego lawina krytyki – także ze strony jego prawnika. Dlatego robi, co może, aby żyć przykładnie.
Możecie zapytać kogokolwiek, kto mnie zna – nie jestem typem gościa, który wszczyna jakiekolwiek bójki z innymi.
– zapewnił.
Jestem już starszym gościem i po prostu chcę się cieszyć życiem. Prowadząc dzisiaj auto, zastanawiałem się, dlaczego nie mam dwóch ochroniarzy, którzy zadbaliby o to, żebym nie pakował się w żadne problemy. Cały ranek o tym myślałem.
Mam po prostu wiele rzeczy na głowie. Teraz czeka mnie ostatnia walka, więc powinienem o siebie dbać. Zaraz rozpoczynam obóz przygotowawczy. Wiele się dzieje.
Mający na swoim koncie niechlubny rekord siedmiu z rzędu porażek 40-latek planuje stoczyć ostatnią walkę podczas jednej z listopadowych gal, mierząc w starcie z Nikiem Lentzem.
*****