„Mocny gość w porównaniu z tymi mentalnymi pi*dami” – Nate Diaz szczerze o Anthonym Pettisie
Nate Diaz udzielił pierwszego od dawien dawna wywiadu, opowiadając o okolicznościach zestawienia walki z Anthonym Pettisem podczas gali UFC 241.
Po trzech latach nieobecności w oktagonie – goszcząc tam ostatnio, przegrał większościową decyzją rewanż z Conorem McGregorem – Nate Diaz powróci do akcji podczas sierpniowej gali UFC 241 w Anaheim, gdzie zmierzy się z Anthonym Pettisem w limicie 170 funtów.
Zobacz także: Marcin Różalski wyjaśnia, dlaczego polskie gwiazdy przegrywają w KSW
Skąd tak długa przerwa? Jak stocktończyk lakonicznie stwierdził w programie Ariel Helwani’s MMA Show, po prostu nie był w stanie dojść do porozumienia z UFC. Wszystko jednak się zmieniło, gdy na horyzoncie pojawiło się starcie z Showtimem.
Wydaje mi się, że to była najlepsza walka.
– stwierdził Diaz.
Jest po dobrym zwycięstwie. Jest jednym z czołowych, jednym z lepszych gości w dywizji. Jeden z najbardziej widowiskowo walczących zawodników w UFC. Podoba mi się to. Tego gościa lubię oglądać – w przeciwieństwie do wielu innych gości. Reszta jest nudna. Pomyślałem, że jeśli mam się bić, to musi to być ciekawa walka – nie tylko dla mnie, ale też dla fanów. Jako fan chcę oglądać interesujące walki. Nie chce nudnych walk.
Anthony Pettis powraca po efektownym zwycięstwie ze Stephenem Thompsonem, którego rewelacyjnie znokautował w końcówce drugiej rundy podczas marcowej gali UFC on ESPN+ 6 w swoim debiutanckim występie w kategorii półśredniej.
Będę szczery – nie widziałem walki z Wonderboyem, ale widziałem nokaut.
– powiedział stocktończyk.
Widziałem jakieś fragmenty. Wszedłem na UFC Fight Pass, ale nie wrzucili tam tej walki. Byłoby miło, gdyby to zrobili, bo mógłbym obejrzeć walkę swojego rywala.
To dobre zwycięstwo z gościem, który niedawno walczył o pas z Woodleyem i ma kilka dobrych zwycięstw. Dobrych walk. To były nudne, nudne walki, ale jednak notował sukcesy.
Anthony jest w tej grze od dawna. Nie interesują mnie inni gości, którzy nie zapracowali na to, nie włożyli w to czasu. Dobrze więc mieć godnego rywala.
Dwie ostatnie walki w karierze – obie z Conorem McGregorem – Nate Diaz stoczył w limicie kategorii półśredniej, do której powrócił po pięciu latach. I jak zapewnia, nigdzie się już stąd nie wybiera.
Skończyłem ze 155 funtami.
– zapowiedział.
To przeszłość. Pora zacząć walczyć w bardziej przyjaznej wadze. Nic tam dla mnie nie ma. Zrobiłem tam wszystko, pokonałem wszystkich. Czuję, że jestem królem tamtej dywizji. Jestem królem tej dywizji. Nic tam nie zostało dla mnie. Skończyłem ze 155 funtami.
Zostawiam więc 155 funtów i teraz zrobię 170 z Anthonym Pettisem. To mocny gość w porównaniu z tymi mentalnymi pizdami, które dostały po pyskach. Ten gość chce się bić, więc wyjdziemy tam i będziemy się bić. I tak to będzie. Lubi mnie czy nie lubi – wszystko gra, bo wyjdziemy się bić. I tak będzie. Walka wieczoru. Nazywają to co-main eventem, ale robią mi to specjalnie, bo nie chcą, żebym cokolwiek zyskał, bo to nie Nate Diaz UFC, ale UFC vs. Nate Diaz albo Nate Diaz vs. UFC. Zrobię więc, co mam do zrobienia, żeby iść przed siebie.
Gdy długo nie walczyłem, myślałem sobie: jebać ich, nie muszę w ogóle walczyć z nikim, skoro nie chcecie okazać mi żadnej sympatii. Ale potem zrozumiałem, że dokładnie tego chcieli – żebym umarł gdzieś w kącie, spadł z mostu. Więc, myślę, jestem gotowy – znajdę najlepszą walkę, jaką mogę dostać. Wtedy zobaczyłem Pettisa nokautującego Thompsona. Myślę sobie – to zasługuje na walkę. Dzwonię więc i mówię „zróbmy to z Pettisem”.
170. W tej dywizji też powinienem być mistrzem. Najlepsza i największa walka, jaką można dostać w wagach lekkiej i półśredniej. To walka wieczoru – z całym szacunkiem dla ciężkich, którzy też są świetni. Nie pozwolą, żebym był w walce wieczoru, nie pozwolą, żeby Nate Diaz cokolwiek zyskał, więc muszę sam o to zadbać.
Dopytywany o starcie ze stocktończykiem, Anthony Pettis przed kilkoma dniami wypowiedział się o nim bardzo krytycznie, nie ukrywając, że dla niego jest to sprawa osobista.
Trudno, taka jest ta gra.
– powiedział o nastawieniu rywala Diaz, nie zgadzając się, aby prowadzący odtworzył mu fragment wypowiedzi Pettisa.
I tak nie uważam, że powinieneś być przyjacielem z gościem, z którym walczysz, więc… W porządku. Bez różnicy. Nie dbam o to.
Nate zapewnił jednocześnie, że osobiście nie żywi do Anthony’ego żadnej urazy.
Jest w porządku.
– stwierdził.
Powtarzam – ma dobre zwycięstwa w UFC. Dobrze sobie radził. Ma też oczywiście jakieś porażki, ale walczy widowiskowo, więc… W porządku.
Na tym jednak stocktończyk nie poprzestał, bo z czasem mocno się rozkręcił, nie oszczędzając Showtime’a.
Stwierdził mianowicie, że gdy Pettis zasiadał na mistrzowskim tronie wagi lekkiej, patrzył na wszystkich z góry, razu pewnego, przystrojony w złoto i otoczony swoją świtą, nie zauważając nawet stojącego obok stocktończyka – i to zirytowało Nate’a najbardziej. Wtedy doszło do scysji i ostrej wymiany zdań.
Jak jednak zapewnia, obaj widzieli się od tamtego czasu już trzy razy, każdorazowo się witając, więc po jego stronie wszystko jest w porządku. Jeśli zaś inaczej do tematu podchodzi Pettis – kontynuował Diaz – to jest to jego problem.
*****