Jones vs Gustafsson – tuż za rogiem
Na horyzoncie majaczy już arcyciekawie zapowiadające się starcie na szczycie kategorii półciężkiej UFC pomiędzy mistrzem Jonem Jonesem a pretendentem Alexandrem Gustafssonem.
W dzisiejszej audycji MMA Hour prowadzonej przez Ariela Helwaniego, nawiasem mówiąc – nafaszerowanej gwiazdami MMA jak dobra babka rodzynkami, usłyszeliśmy kilka interesujących opinii na temat wielkiego rewanżu, do którego wkrótce dojdzie w walce o pas mistrzowski wagi półciężkiej i o obu jej bohaterach.
Były zawodnik MMA a obecnie komentator i analityk sportowy Brian Stann przypomniał, że trenerzy Bonesa nadal uważają, że główną przyczyną takiego a nie innego przebiegu pierwszego, niespodziewanie – szalenie wyrównanego! – starcia były problemy z prawą stopą mistrza, które bardzo mocno utrudniały mu obalanie blondwłosego Szweda i w szerszej perspektywie – pracę na nogach.
Stann podzielił się również ze słuchaczami słowami jednego z bohaterów gali UFC on Fox 11 i do tamtego momentu bardzo mocnego pretendenta do walki o pas mistrzowski kategorii ciężkiej, Travisa Browne’a, który jeszcze kilka lat temu miał powiedzieć, że regularnie obija go w Alliance Gym jeden zawodnik, którym był właśnie Mauler.
Wreszcie kilka dni temu, jako rzecze Stann, Tom Watson przyznał, że gdy Gustafsson przyjeżdża na treningi do Reign Training Center (klub Marka Munoza, który na zapasach zna się, jak mało kto), nikt nie jest w stanie kłaść go na macie – głównie z uwagi na świetną pracę nóg i inteligentne rozkładanie środka ciężkości pozwalające Szwedowi wybijać wszelkie asy z rękawa zawodnikom próbującym go obalić.
Inny gość Helwaniego, Daniel Cormier, nie był tak uprzejmy (a może był po prostu szczery?), stwierdzając, że nie daje Gustafssonowi najmniejszych szans na wygraną w rewanżu, upatrując zdecydowanego faworyta w aktualnym mistrzu.
Wreszcie jeden z głównych bohaterów tego intrygującego starcia, czyli sam Alexander Gustafsson, który również gościł w MMA Hour, ocenił, że Jones zawalczył dobrze z Gloverem Teixeirą, ale „nie był sobą”. Szwed odnotowuje, podobnie jak Daniel Cormier, że mistrz wykazał się nie lada inteligencją, obijając Brazylijczyka w klinczu w drugiej części pojedynku, czym praktycznie wyeliminował ciężkie ręce Teixeiry, które w klinczu, gdy Brazylijczyk wciskany był plecami do siatki, nie mogły stanowić większego zagrożenia. Owszem, pretendent ulokował kilka podbródkowych na szczęce Amerykanina, ale wyraźnie brakowało im mocy.
Szwed uważa również – podpuszczony oczywiście przez prowadzącego – że fakt, iż na konferencji prasowej po gali UFC 172 Jon Jones nie chciał w ogóle o nim rozmawiać, nie wymieniając nawet jego imienia i nazwiska, to dobry zwiastun przed rewanżem. Gustafsson wychodzi z założenia – z całą pewnością słusznego – że nastawienie psychiczne to integralny i bardzo ważny element każdej walki, a takie a nie inne zachowanie mistrza wobec jego osoby świadczyć może o tym, że on, Gustaffson, mocno zaszedł mu za skórę.
Promocja starcia, którego daty ani miejsca jeszcze nie znamy, rusza zatem pełną parą. Ba, cała machina marketingowa została wprawiona w ruch już w momencie ogłaszania wyniku pierwszej walki pomiędzy Jonesem a Gustafssonem, a jej znamienitym przykładem będzie okładka zbliżającej się wielkimi krokami gry UFC, której głównych bohaterów wybrali – albo wybrali – fani, głosując w internetowych sondach.
A teraz wyobraźcie sobie, że Glover Teixeira albo Jimi Manuwa wygrali swoją ostatnią walkę… Byłby to marketingowy knockdown! Póki co jednak, ku uciesze wszystkich – poza może wspomnianymi Brazylijczykiem i Brytyjczykiem – machina promocyjna rozkręca się coraz bardziej… I dobrze! Wszak bardziej intrygującego starcia w światowym MMA próżno dzisiaj szukać.
Z Gustafssona emanuje przeraźliwie chłodny spokój człowieka z Północy. Nie mówi wiele, ale nie dostrzegam w jego tonie żadnych emocji a jedynie niezgłębioną pewność siebie kontrastującą z rozchwianiem psychicznym Jonesa.
Innymi słowy – Bones ma przejebane :D
Zacnie!
Też imponuje mi ten spokój Szweda. Cormier przesadza, bo bardzo chce walczyć akurat z Jonesem ze względów osobistych, a nie po prostu z mistrzem, który w tym czasie będzie na tronie LHW. Chociaż zapewne pas nie jest mu również obojętny, ale skoro można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu?
Po walce z Gloverem szanse w rewanżu Gustafssona z Jonesem szacuję na 55/45 na korzyść JJ. Będzie arcyciekawie we wszystkich aspektach, ale przyznam otwarcie, że mnie nurtuje najbardziej pytanie, czy Bones będzie wstanie skutecznie obalać Gustafssona?
Szanse Cormiera z Jonesam oceniam jako małe, by nie rzec – iluzoryczne. Aktualnie tylko Gustafsson może mu zagrozić.
Próbuję sobie wyobrazić, jak Cormier miałby wygrać… wchodzi do oktagonu i co, jaki gameplan? Nie będzie raczej wymieniał z nim ciosów ani kopnięć, bo pomimo tego, że Cormier jest coraz lepszym strikerem, to zostanie to w mojej opinii całkowicie zniwelowane przez zasięg (i oczywiście umiejętności) mistrza. Czy zatem Daniel będzie poszukiwał półdystansu, tak jak każdy z Jonesem? Czy go znajdzie? A może będzie próbował obalać? Mam ogromne wątpliwości, co do tego, czy będzie w stanie kłaść na plecach Jonesa, a jeśli nawet jakimś sposobem to uczyni, to co dalej? Nie widziałem dotychczas ani morderczego ground and pound z solidnym rywalem w wykonaniu Cormiera, o poddaniach nie wspominając. Więc co on mu tam zrobi z góry?
Zostaje więc chyba ta stójka i próby lowkingów i skracania dystansu, żeby wystrzelić z kombinacją. Nie potrafię sobie jednak zwizualizować wygranej Daniela w żaden sposób. Choć może to mam po prostu słabą wyobraźnię? :)