Michał Kita: „Jestem najemnikiem”
Po ponad półtorarocznej przerwie Michał Kita powraca do walki, by zmierzyć się na KSW 33 z Karolem Bedorfem.
Jeden z najlepszych zawodników wagi ciężkiej nad Wisłą, Michał Kita, nie miał ostatnio szczęścia do częstych występów. Ostatnio widziany był w akcji w marcu 2014 roku na gali PROMMAC 1, gdy w nieco ponad dwie minuty rozprawił się z Mikiem Wesselem.
Zawsze stawiającemu wartości sportowe ponad medialne zabrzaninowi przez długi czas nie było po drodze z KSW. Czas ten jednak dobiegł końca, bo Kita kilka dni temu podpisał kontrakt z największą polską organizacją, a w swojej debiutanckiej walce skrzyżuje rękawice z mistrzem kategorii ciężkiej, Karolem Bedorfem. Do starcia dojdzie 28 listopada na krakowskiej gali KSW 33.
W rozmowie z MMANews.pl Kita krótko wyjaśnił swoją decyzję o związaniu się z polskim gigantem.
Można różnie o mnie sądzić, ale ja nigdy nie powiedziałem, że nie zawalczę (w KSW), jeżeli moje warunki będą się zgadzać, to jestem. No i warunki się zgadzają i jestem.
Kita stwierdził też, iż dodatkowym warunkiem z jego strony był wymóg, aby zmierzyć się z najlepszym zawodnikiem, jaki walczy w KSW.
Nie żywi żadnych negatywnych uczuć w stosunku do swojego najbliższego przeciwnika.
Zawodnik, jak zawodnik. Nie lekceważę go. Przygotuję się solidnie do walki. Wiem o tym, że wygram.
Wrażenia na mnie żadnego – w sensie ani jakiegoś złego, ani pozytywnego – nie robi. Zawodnik, jak zawodnik, solidny. Mam nadzieję, że przygotuje się w stu procentach, żeby nie było jakichś tam wymówek z kontuzją, nie kontuzją. I obym ja i oby on do tej walki bez kontuzji podeszliśmy.
Zwycięski w sześciu walkach z ostatnich siedmiu Masakra, który w swoim sportowym CV posiada na rozkładzie takie nazwiska, jak robiący ostatnio furorę w UFC Aleksiej Olejnik, Ricco Rodriguez czy Valentijn Overeem, przyznaje, że pozostaje wierny podejściu do walki, które prezentuje od lat.
Trenuję MMA dla przyjemności, ale walczę dla pieniędzy. Nigdy tego nie ukrywałem. Jestem najemnikiem, walczę tam, gdzie mi najlepiej płacą. Nie było lepszej oferty niż KSW, więc ją przyjąłem.
Dwadzieścia jeden miesięcy przerwy, jakie dzielić będzie ostatni występ zabrzanina i jego pojedynek o pas mistrzowski KSW w Krakowie, nie są dla niego powodem do zmartwień.
Jest głód walki, bo długo nie walczyłem. Obrócę to na pozytyw. Całkiem inaczej wraca się po kontuzji, a inaczej, gdy się trenuje, a po prostu walki nie ma. To nie jest tak, że ja siedziałem i nic nie robiłem, bąki zbijałem, jadłem hamburgery i słodycze, tylko cały czas byłem w treningu.
Robiłem ostatnio dużo techniki, a już od ponad miesiąca jestem w takich przygotowaniach typowo pod walkę.
Kicie podoba się też kierunek, w którym zmierza ostatnimi czasy KSW. Uważa wprowadzenie klatki oraz łokci za bardzo dobry ruch.
Dwanaście lub trzynaście walk już walczyłem na zasadach z łokciami, więc mi to pasuje, jestem do tego przyzwyczajony, jestem na to nastawiony.
Co ciekawe, Karol Bedorf będzie dopiero drugim Polakiem, z jakim zmierzy się w swojej karierze Masakra. Jedynym jak dotychczas był Damian Grabowski, z którym w 2010 roku Kita przegrał w niefortunnych okolicznościach – w wyniku przerwania lekarza.
Będzie weryfikacja moich i Karola umiejętności.
Nie patrzę na rankingi, bo rankingi nie walczą, po to są takie walki, żeby je wyjaśniać. Chyba jestem jednym z pierwszych w Polsce zawodników, który nigdy nie miał problemów, żeby walczyć z Polakiem. Właśnie inni szukali „a, z kimś z zagranicy”. Wyjaśnijmy sobie nad naszą Wisełką pewne miejsca w hierarchii, w szeregu, i tyle. Proste.
Czy 28 listopada Michał Kita wstrząśnie dywizją ciężką w Polsce, zasiadając na jej tronie?