Michał Andryszak: „Nie będę za wszelką cenę podnosił walki do góry”
Michał Andryszak zapowiada sobotnie starcie z Philem De Friesem o pas mistrzowski kategorii ciężkiej podczas gali KSW 43 we Wrocławiu.
W sobotę Michał Andryszak stanie do prawdopodobnie najważniejszej walki w swojej sportowej karierze, krzyżując pięści z Philem De Friesem podczas gali KSW 43 we Wrocławiu. Na szali pojedynku znajdzie się pas mistrzowski kategorii ciężkiej.
To, że będę mistrzem KSW, nie znaczy, że będę już mistrzem świata.
– powiedział Longer podczas spotkania z dziennikarzami, zapytany, czy… to szczyt jego możliwości.
Jest wielu zawodników wyżej ode mnie – sportowo i rankingowo. I na pewno po zdobyciu pasa będę dążył do tego, żeby zmierzyć się z tymi zawodnikami wyżej ode mnie.
Aż 11 z 14 zwycięstw Brytyjczyk odnosił przez poddania. W stójce natomiast nie wydaje się szczególnie techniczny. Polski zawodnik nie wyklucza jednak żadnego scenariusza, jeśli chodzi o przebieg walki.
Czuję się dość mocno w każdej płaszczyźnie. Nie raz walki MMA pokazywały nam, że taki chaotyczny styl, nie do końca poukładany jest bardzo niebezpieczny, bo jest trudny do rozczytania.
– powiedział Michał.
Takich zawodników ciężko się odczytuje technicznie i czasami ciężko przewidzieć, co on tak naprawdę zrobi. Uważam, że stójka jest moją mocną stroną – jak nie najmocniejszą. Walka zaczyna się od stójki i będę tam upatrywał swojej szansy. Natomiast nie będę za wszelką cenę i wszelkimi siłami podnosić walkę do góry. Jeżeli znajdziemy się tam i będę czuł, że jest ok, to będę walczył – a jeżeli nie, to będę starał się wstawać i walczyć w stójce.
Tak naprawdę Phil jest dla mnie dużą niewiadomą, jeżeli chodzi o parter.Jego poddania mówią o tym, że jest świetnym grapplerem – natomiast walka walce nierówna i tak naprawdę będę w stanie odnieść się do jego umiejętności dopiero wtedy, gdy poczuję go na ziemi.
Nie jest tajemnicą – będę boksował, będę kopał, będę starał się obijać korpus, będę kopał na głowę. Dla mnie jest ogólnie troszeczkę zabawne, jak zawodnicy ukrywają skrzętnie, co robią na treningu, a przecież w walce robią to samo.
Reprezentant poznańskiego Ankosu MMA słynie z tego, że nigdy nie zostawia wyniku walki w rękach sędziów – i czyni to piekielnie szybko. Po raz ostatni drugą rundę widział ponad pięć lat temu -ubił wówczas Dariusza Zimoląga właśnie w drugiej odsłonie. Szesnaście następnych walka z jego udziałem kończyło się w pierwszej rundzie – w tym dwanaście zwycięskich.
Zawsze jestem przygotowany na pełen dystans. Tym razem będzie to pierwszy raz 5 rund po 5 minut.
– powiedział.
Jestem przygotowany treningowo – natomiast nie wiem, jak moje ciało zareaguje na drugą, trzecią, czwartą, piątą rundę, bo dawno jej nie było. A jak wszyscy wiemy, walka na treningu, a walka w walce to są dwie różne rzeczy.
*****
Lowkin’ Talkin’ #17 – UFC 223 | Jędrzejczyk | Kowalkiewicz | Khabib