Michael Bisping musi zwrócić grube pieniądze byłemu menadżerowi
Dramaty Michaela Bispinga trwają w najlepsze, ale teraz nabrały innego – pozasportowego – wymiaru.
Po tym, jak Michael Bisping w listopadzie stracił pas mistrzowski kategorii średniej w starciu z Georgesem Saint-Pierrem, by trzy tygodnie później szybko paść pod ciosami Kelvina Gasteluma – po raz pierwszy w karierze przegrywając dwie walki z rzędu – teraz zmuszony będzie oddać swojemu byłemu menadżerowi z Wolfslair Anthony’emu McGannowi aż $426 tys., o czym zadecydował sąd w Manchesterze (za manchestereveningnews.co.uk) po 11-dniowym procesie.
Należność wynika z kontraktu, jacy obaj podpisali w 2005 roku i obejmuje zarobki Bispinga aż do 2011 roku.
Ogłaszając wyrok, sędzia Richard Salter nie oszczędził obu dżentelmenów. Stwierdził, że niektóre z dowodów mających jakoby potwierdzać roszczenia McGanna, były sfałszowane i kłamliwe, jednocześnie część wyjaśnień Bispinga określając mianem nieprawdopodobnych i nieprawdziwych.
Ponadto obaj zostali przez sędziego oskarżeni o unikanie zapłacenia podatków w Australii w 2010 i 2011 roku poprzez zawyżenie kosztów Hrabiego.
Podczas oczekiwania na rozprawę Bisping i McGann mieli też wdać się w żywą sprzeczkę, w której mogło dojść do rękoczynów, ale szczegółów na ten temat brak.
Przy okazji następnej rozprawy sędzia zdecyduje, kogo obciążyć kosztami procesu, choć zdążył już zapowiedzieć, że byłoby niedorzecznością, aby Bisping poniósł te należące do McGanna.
Hrabia celuje w stoczenie swojej ostatniej walki w oktagonie podczas marcowej gali UFC Fight Night 127, która odbędzie się w Londynie.
*****