McGregor vs Poirier – w drodze po pas?
Gala UFC 178 została wzbogacona o kapitalnie zapowiadający się nowy pojedynek w wadze piórkowej.
Świeżo upieczony bohater UFC Fight Night 46, umiłowany przez jednych, znienawidzony przez drugich, Conor McGregor (15-2, 3-0 UFC) powróci do oktagonu już 27 września, by zmierzyć się z Dustinem Poirierem (16-3, 8-2 UFC) na gali UFC 178. Tym samym zadość stało się pragnieniom charyzmatycznego Irlandczyka, by to właśnie z trenującym w ATT Amerykaninem stanąć w szranki w kolejnym boju, który jednego z nich bardzo mocno zbliży do walki o pas mistrzowski.
Tło pojedynku
McGregor debiutował w UFC po tym, jak zdążył wyrobić sobie doskonałą markę w Cage Warriors, w związku z czym wiele po nim oczekiwano – póki co spełnia te nadzieje z ogromną nawiązką, nie tylko rozbijając wszystkich rywali, których dotychczas postawiono naprzeciwko niego w oktagonie, ale też swoim sposobem bycia otulając się charyzmą tak gęstą, że można by ją kroić nożem. W debiucie Irlandczyk rozprawił się z będącym wówczas na fali trzech zwycięstw Marcusem Brimagem, potem pokonał mocnego Maxa Holloway’a, demonstrując dobre zapasy i kontrolę z góry, co jednak przypłacił kontuzją kolana, która wykluczyła go ze startów na wiele miesięcy. Po powrocie nie dał żadnych szans Brazylijczykowi Diego Brandao, kończąc go w pierwszej rundzie.
Przygoda Dustina Poiriera z UFC trwa znacznie dłużej. Stoczył już dla amerykańskiego giganta aż 10 walk, będąc po czterech pierwszych zwycięstwach na najlepszej drodze do walki o pas mistrzowski, zagrodzonej jednak przez Chan Sung Junga, który po kapitalnym boju zastopował Amerykanina. Później Poirier uporał się z Jonathanem Brookinsem, ale następnie znów przegrał kluczową walkę, która mogła zawieść go do starcia z Jose Aldo – zmuszony był uznać wyższość Cuba Swansona. Od tamtego momentu zanotował jednak passę trzech kolejnych zwycięstwo, odprawiając kolejno Erika Kocha, Diego Brandao oraz Akirę Corassaniego.
Kto lepszy na papierze?
Pomimo zapewnień Conora McGregora o tym, że czuje się doskonale w każdej płaszczyźnie, wydaje się, że to jednak Dustin Poirier jest zawodnikiem odrobinę wszechstronniejszym, który świetnie radzi sobie także w parterze. Owszem, McGregor dobrze od strony graplingowej wypadł na tle Maxa Holloway’a, ale Hawajczyk nigdy nie był szczególnym wirtuozem BJJ.
Bez wątpienia najciekawiej w starciu Irlandczyka z Amerykaninem zapowiada się płaszczyzna stójkowa, bo też to właśnie w niej obaj najchętniej toczą swoje pojedynki. Dysponują bardzo zbliżonymi warunkami fizycznymi oraz obaj walczą z odwrotnych pozycji. Stylistycznie różnią się jednak bardzo wyraźnie – McGregor ze swoją wyprostowaną, lekko odchyloną do tyłu sylwetką i uniesioną wysoko głową sukcesy zawdzięcza przede wszystkim doskonałej pracy na nogach czyli kontroli dystansu i kątów natarcia. Pomimo agresywnego stylu, który prezentuje, Irlandczyk świetnie walczy z kontry, nieustanną presją zmuszając rywali do otwierania się. Kapitalna praca ciosami prostymi pozwala mu także samemu inicjować akcję, gdy sytuacja tego wymaga. W swoim arsenale ma też pobródkowe z obu rąk, kontrujące sierpy i cały wachlarz kopnięć.
Kontra krótkim lewym sierpem z zejściem do boku to jedna z ulubionych technik Conora McGregora.
Jak wspominałem, Poirier jest być może wszechstronniejszym zawodnikiem, ale w swojej ulubionej płaszczyźnie odstaje od McGregora. Amerykanin ma okropne tendencje do tego, by blokować ciosy twarzą, raz po raz zapominając się w szalonych wymianach. Ogląda się go przyjemnie, owszem, ale jego ciągotki do ostrych sierpowych powodują, że w konfrontacji z chłodnogłowym i wytrawnym strikerem, jakim bez wątpienia jest Irlandczyk, może mieć poważne problemy. Może to już odległe czasy, ale zielony wówczas jak liście na drzewie wczesną wiosną Max Holloway sprawił w stójce masę problemów Poirierowi, który musiał przenosić walkę na matę, by tam szukać swoich szans. Amerykanin przyjął też masę ciosów na szczękę w konfrontacji z Jonathanem Brookinsem czy ostatnio Akirą Corassanim, będąc zresztą bliskim porażki w tym ostatnim starciu. Jeśli Brookins i Corassani byli w stanie mocno trafiać Poiriera, będzie też w stanie czynić to o dwie klasy lepszy w kickbokserskim rzemiośle McGregor.
Wydaje się, że przenoszenie walki do parteru może być najlepszą metodą na pokonanie Irlandczyka. W starciu z wspomnianym Holloway’em Poirier udowodnił, że potrafi pójść po rozum do głowy, gdy nie idzie w stójce, ale problemem może być to, że jednak Amerykanin nie jest czołowym zapaśnikiem swojej kategorii. Myślę, że w połączeniu ze świetną kontrolą dystansu w wykonaniu McGregora, dzięki której ten ostatni może w zarodku dusić zapaśnicze zapędy swoich rywali, Poirier może mieć spore problemy z tym, by położyć Notoriousa na plecach.
Amerykanin to kawał twardziela, który nigdy jeszcze nie przegrał przez nokaut, ale myślę, że znacznie bardziej zdyscyplinowany od strony kickbokserskiej defensywy Conor McGregor będzie stanowił dlań nie lada wyzwanie.
Kurs bukmacherski
Conor McGregor był faworytem w każdym z dotychczasowych bojów w UFC, ale Dustin Poirier bez wątpienia będzie największym testem w dotychczasowej karierze Irlandczyka. Bukmacherzy miewali „problemy” z wystawianiem kursu na pojedynki, w których występował Amerykanin – przykładowo, Diament był bardzo wyraźnym faworytem w przegranym ostatecznie boju z Koreańskim Zombie i podobnie było w walce z Cubem Swansonem, choć tutaj kursy były bardziej wyrównane. Myślę, że jednak rozgłos, którym otoczony jest Conor McGregor, a także idące za słowami czyny spowodują, że Notorious będzie ostatecznie faworytem tego starcia – choć niewielkim.
Predykcja kursu:
Conor McGregor – 1.65
Dustin Poirier – 2.35
fot. Esther Lin / MMAFighting.com
Myślę, że Conor jest zdecydowanym faworytem. Gość jest cholernie precyzyjny i bije niezwykle mocno. Dustin zawsze miał dziurawą gardę, mocna szczęka jak dotąd go chroniła, ale nie ma takiej, która by nie pękła. Padł Junior, padł Shogun, padł Henderson, Nelson, Hunt. Padnie i Porier. Zwłaszcza po tańcu, jaki nam sprezentował wspólnie z Corassanim. Kupuję cały hype McGregora i wierzę, że będzie zawodnikiem top 5. Co do kursu – jeśli będzie wynosił około 1.65 to biorę dom pod hipotekę. Biorąc pod uwagę, że kurs na Brandao walczącego z Porierem wynosił około 2.80 – 3.20, walcząc z McGregorem natomiast dochodziło do 6.50, stawiam na 1.40 – 2.80 dla Irlandczyka.
Conor czasem jednak otwiera się na mocniejsze ciosy – vide high kick Hollowaya z trzeciej rundy – ale kontrola dystansu powinna wyłączyć boks Poiriera, który stanowi jedyne większe zagrożenie, bo zapaśniczo/grapplersko myślę, że sobie poradzi. W stójce będzie TKO w drugiej rundzie na rzecz McGregora – on po prostu każdą kończyną bije mocno i precyzyjnie.
No jest i gospodarz w końcu długo wyczekiwany przez nas wszystkich ;) Nie mogę się doczekać tej wojny!
Bolt, ciężko być w 100% mobilnym i unikać ciosów mając zerwane więzadło. Przykładowo patrz jak Janek walczył z Houstonem.
Oczywiście masz rację, ale tutaj była to kwestia przepuszczenia ciosu przez „luźną” postawę Conora.
Na Bestfightodds.com pojawiły się pierwsze kursy na tą walkę…
McGregor – 2.90
Poirier – 1.45
Jakby to rzec… mam nadzieję, że 5dimes szybko wrzuci tą walkę, zanim kurs na Irlandczyka zacznie mocno spadać – a innej opcji nie widzę.
Myślę, że to jest pomyłka i kursy miały być wystawione na odwrót, BookMaker już wycofał ofertę, na BetDSI spadło do 2.40.
Na 5dimes kursy wystartowały:
McGregor – 1.59
Poirier – 2.30
czyli praktycznie tak, jak przewidywałem :)
Ja lubię takiego typu zawodników, którzy potrafią podgrzać atmosferę pojedynku (niestety coraz mniej ich), ale w mojej opinii te trzy walki, które stczył Irandczyk nie odpowiedziały na moje wątpliwości odnośnie jego zapasów i parteru, a tym samym czy coś zdziała w UFC, oprócz tworzenia dobrego widowiska przed walką.
Maerkx, to prawda odnośnie zapasów, tylko w mojej ocenie problem leży w tym, że Poirier nie jest zapaśnikiem, który jest w stanie solidnie pod tym względem przetestować Irlandczyka.
Też nie uważam Poriera za kogoś kto może przetestować zapaśniczo Irandczyka. Tym bardziej, że Amerykanin lubi się bić, dlatego moim zdaniem to będzie stójkowa walka, efektowna przed i w czasie walki.
Wpadło mi do głowy, że jeśli teraz Frankie dostanie jakieś zestawienie, które wygra to starcie o TSa z Conorem (jeśli ten wygra) byłoby świetnym eliminatorem, przy okazji ostatecznie też rozwiałoby zapaśnicze wątpliwości.
Irandczykowi dałbym większe szanse z Aldo niż z Edgarem. Sądzę że UFC będzie go „odpowiednio” prowadziło.