Mateusz Rębecki „pokrzywdzony” po UFC 295, ale docenia, że „UFC chce mnie promować i zrobić ze mnie gwiazdę”
Mateusz Rębecki podsumował zwycięstwo nad Rooseveltem Robertsem, zdradzając, że w kolejnej walce może dostać rywala z Top 15.
Nieco ponad tydzień temu Mateusz Rębecki po profesorsku rozmontował Roosevelta Robertsa. W ramach gali UFC 295 w Nowym Jorku Polak poddał Amerykanina balachą w nieco ponad trzy minuty.
W najnowszej odsłonie magazynu Koloseum, prowadzonego przez Łukasza Jurkowskiego i Pawła Wyrobka, Rebeasti podsumował dominujące zwycięstwo.
– Walka potoczyła się dosyć szybko – powiedział. – Czułem dużą przewagę w parterze. Jak oglądałem i analizowałem jego styl, to uznałem, że w tej płaszczyźnie mogę go szybko poddać, skończyć, a zależało mi na tym, by jednak tak zrobić, bo jednak troszeczkę czułem tą presję.
– Troszeczkę się zestresowałem, że jestem faworytem. A wiadomo, że jak jest się faworytem, to jednak – przynajmniej w moim wypadku – jest to trochę stresujące. Na szczęście gameplan został zrealizowany w stu procentach.
Amerykanin zdecydowanie górował nad Polakiem – niewyróżniającym się pod kątem gabarytów na tle innych zawodników wagi lekkiej – w aspektach wzrostu i zasięgu ramion. Mateusz jest jednak do rywalizacji z takimi przeciwnikami przyzwyczajony.
– W ogóle w żaden sposób gabaryty mi nie przeszkadzały – powiedział. – To był zawodnik, który za dużo nie kopał, a nie ukrywam, że to jest jakby dla mnie największym problemem – bo kopiący zawodnik to jest taki, który tworzy dystans między mną i nim. A tutaj akurat mi to pasowało.
– To była osoba, która ma zasięg i bije proste, a ja sobie te proste mogę skontrować. Akurat Marian Ziółkowski dobrze bije przedni prosty i miałem z tym problem, ale zazwyczaj tak jest, że wtedy dochodzę szybciutko, kontruję i przeciwnicy się otwierają.
– Tutaj więc w tym przypadku mi pasowało. Bardziej stresuję się po prostu tym, żeby wszystkie swoje umiejętności pokazać na takim poziomie, na jakim pokazuję na treningu.
Spośród czterech walk w karcie wstępnej nowojorskiego wydarzenia tylko w tej Polaka doszło do skończenia. Nasz zawodnik po raz kolejny nie otrzymał jednak bonusu – podobnie rzecz miała się, gdy ostatnio zdemolował Loika Radzhabova, któremu zadał pierwszą w karierze porażkę przed czasem.
Okazuje się, że po pokonaniu Robertsa Rębecki miał okazję zamienić słowo z matchmakerami.
– Była rozmowa z matchmakerami, czemu nie dostałem tego bonusu – powiedział. – Wytłumaczyli to w prosty sposób. Powiedzieli, że to była walka wzięta na ostatnią chwilę – choć zaznaczam, że ja na to nie miałem wpływu. Brałem wszystko, co mi dali.
– I co? Też jestem w karcie wstępnej, w tym prelimsach. To też oznacza dużo. Nie oszukujmy się, ci wszyscy zawodnicy z karty głównej… To oni dostawali bonusy, więc troszeczkę tutaj uważam się za osobę pokrzywdzoną w tej sytuacji.
Bilans Rebeastiego w oktagonie UFC wynosi obecnie 3-0, z dwoma ostatnimi wiktoriami przed czasem. Mateusz jest dopiero drugim zawodnikiem w historii nadwiślańskiej sceny, który wygrał trzy pierwsze walki pod sztandarem amerykańskiego giganta.
Polak nie ukrywa, że celuje teraz w przeciwnika z czołowej piętnastki rankingu kategorii lekkiej. I wygląda na to, że jego życzenie może w najbliższym czasie się spełnić.
– Powiem wam szczerze, że już mój menadżer rozmawiał – przyznał Mateusz o swojej kolejnej walce. – Tutaj akurat są dobre wieści, bo będę bardzo wysoko na karcie.
– Celujemy w Top 15, matchmakerzy są przychylni. Wiadomo, że jeszcze nie wiadomo, jak to się dokładnie potoczy, jak się finalnie skończy, ale naprawdę czuję, że UFC chce mnie promować, chce zrobić ze mnie gwiazdę, więc naprawdę teraz kwestia czasu. Zobaczymy, jak wszystko się potoczy. Nie mogę się doczekać, kiedy wbiję się w tą piętnastkę.
Do akcji 31-latek chciałby powrócić w lutym lub marcu.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.