Martin Lewandowski: „Johny Hendricks, byłeś kiedyś w Polsce?”
Martin Lewandowski wyraził medialne zainteresowanie usługami byłego mistrza kategorii półśredniej UFC, Johny’ego Hendricksa.
Nie umknęły współwłaścicielowi KSW Martinowi Lewandowskiemu dzisiejsze informacje o Johnym Hendricksie, który jest obecnie wolnym zawodnikiem. Polski promotor zwrócił się bezpośrednio do Amerykanina za pośrednictwem Twittera, w nieszczególnie zawoalowany sposób zapraszając go do Polski.
.@JohnyHendricks have you ever been to Poland? 😎 https://t.co/NTaVgGQj3k
— martin lewandowski (@martinksw) May 2, 2018
Byłeś kiedyś w Polsce? ?
Na tę chwilę nie wiadomo, czy KSW miało okazję rozmawiać już z Hendricksem. Wykluczyć jednak tego nie sposób, bo od dawna nie było sekretem, że kontrakt Amerykanina z UFC dobiegł końca – choć w kontaktach mogła przeszkadzać potencjalna klauzula negocjacyjnej wyłączności dla Dany White’a i spółki.
Bigg Rigg w marcu 2014 roku został mistrzem kategorii półśredniej, jednogłośnie wypunktowując Robbiego Lawlera. Dziewięć miesięcy później tytuł ten jednak niejednogłośnie na rzecz Ruthlessa stracił, co stanowiło początek jego fatalnej serii.
Z ostatnich ośmiu potyczek wygrał bowiem tylko dwie, pokonując Matta Browna i Hectora Lombarda. Po dwukrotnym przestrzeleniu limitu kategorii półśredniej ostatnie trzy walki stoczył już w średniej, najpierw wypunktowując wspomnianego Kubańczyka, by w ostatnich dwóch paść pod ciosami Tima Boetscha i Paulo Costy.
Bigg Rigg stwierdził co prawda, że UFC jest nadal zainteresowane jego usługami w 170 funtach, zapewniając jednocześnie, że sam również nie ma wątpliwości, że problemy ze ścinaniem wagi są już historią, ale… Nawet jeśli Dana White nadal chce go w swojej drużynie, to biorąc pod uwagę prezentowaną w ostatnich latach przez Hendricksa formę, raczej nie będzie gotowy zaproponować mu umowy opiewającej na $100 tys. podstawowej gaży – bo tyle warta była ta, która dobiegła końca wraz z ostatnią porażką Amerykanina.
Kto wie, czy na tym etapie swojej kariery Johny Hendricks nie przedstawia większej wartości marketingowej – o sportowej nie wspominając – dla KSW niż dla UFC. Z drugiej zaś strony, o ile jego promocja nad Wisłą nie byłaby skomplikowana – wszak to były mistrz UFC, który w ocenie wielu pokonał samego Georgesa Saint-Pierre’a – to nie jest to na tę chwilę zawodnik, którego rozpoznawalność w Polsce wykracza poza wąskie kręgi fanów MMA.
Nie sposób też wreszcie wykluczyć, że sytuacji kontraktowej byłego mistrza gdzieś z oddali przygląda się Scott Coker – a na pokład jego okrętu Bigg Rigg pasowałby idealnie.
*****