KSWPolskie MMAUFC

Martin Lewandowski: „Ariane nie miała wpływu na bilety, bardzo mizerny na PPV”

Współdowodzący KSW Martin Lewandowski opowiedział o kulisach rozstania z Ariane Lipski, która przeszła pod sztandar UFC.

Rozstanie mistrzyni kategorii muszej Ariane Lipski z organizacją KSW odbiło się kilka dni temu szerokim echem w świecie nadwiślańskiego MMA. Urodziwa i efektownie walcząca Brazylijka, która wygrała pod sztandarem polskiego giganta pięć walk, w tym cztery przed czasem, zasiliła szeregi UFC, gdzie zadebiutuje już przy okazji listopadowej gali UFC Fight Night 140 w Buenos Aires.

Wedle doniesień portalu Combate.com, polscy promotorzy dążyli do przedłużenia wygasającego w grudniu kontraktu z Lipski, ale Brazylijka chciała sprawdzić swoją rynkową wartość, odrzucając ofertę dotychczasowego pracodawcy.

Współwłaściciel KSW Martin Lewandowski roztoczył jednak zupełnie inną wizję rozstania z Brazylijką, podważając jej wartość na każdym w zasadzie polu – sportowym, marketingowym, promocyjnym. I tylko za urodę jej nie skrytykował, chciałoby się rzec…

Ponad cztery miesiące to wszystko trwało. Z Ariane współpracowało się dość ciężko, jeżeli chodzi o kwestie promocyjne – i to był pierwszy taki zgrzyt, który mieliśmy przy gali w Łodzi. Marzec tego roku. Więc od marca się tliło. (…)

– powiedział polski promotor w rozmowie z Jarosławem Świątkiem z MyMMA.pl.

Oczywiście pewnie tam management (Lipski) zrobił wszystko, żeby sobie zabezpieczyć tyły w momencie, kiedy my się nie dogadamy – więc myślę, że UFC była jedną z organizacji, z którą rozmawiali. Naturalne prawo każdego biznesmena, aby spaść na cztery łapy, więc tutaj nie mamy do nich żadnych pretensji.

Natomiast prawda jest taka, że to my zrezygnowaliśmy z usług Ariane. To nie jest żadna historia… Ja wiem, że na skróty to tak najszybciej (powiedzieć), że jak odchodzi, to został przekupiony, podkupiony. Ale nie – nie było tak w przypadku Ariane. Zrezygnowaliśmy z niej. Miała oferty na stole. Tym, co zrobiliśmy dla niej jako zawodniczki, było promocyjne zbudowanie jej jako mistrzyni. Promowaliśmy ją tyle, ile się dało.

Po rozstaniu z KSW brazylijska zawodniczka napisała obszerne oświadczenie, w którym wyraziła się o polskiej organizacji w samych superlatywach, okazując ogromną wdzięczność za wszystko, co dla niej zrobiono.

Martin Lewandowski podszedł jednak do tematu z dużym dystansem – i porównał jej odejście z niedawnym odejściem Davida Zawady, który również zamienił KSW na UFC.

Tak, taki pijarowy, fajny gest. Pewnie, sympatyczny, ale ja bym tam specjalnie jakoś łezki nad tym nie uronił.

– powiedział polski promotor o oświadczeniu Brazylijki.

To jest inna sytuacja niż z Davidem Zawadą, który po prostu zrobił krok w bok i my nagle stwierdziliśmy, że nie będziemy o niego walczyć, bo się nam to po prostu na biznes nie przekłada. Choć w jednym i w drugim przypadku moglibyśmy im po prostu… Powtórzę to – gdybyśmy byli ludźmi mściwymi albo jakimiś takimi, którzy się takimi pobudkami (kierują), to ani jedno, ani drugie by nie odeszło i by w UFC nie walczyli. To więc taki tylko message dla tych, którzy lubią nam tam troszeczkę dogryźć albo dopiec nie z tej strony, z której należy.

Tak naprawdę takie podkupywanie zawodników to miało miejsce w przypadku Mameda i Materli. I to był rzeczywiście dla nas jakiś zgrzyt, jakiś problem. Myśleliśmy z Maćkiem, jak rozwiązać tę sytuację i tak dalej. To był jakiś problem dla nas. Natomiast w przypadki Ariane i Davida Zawady to była nasza biznesowa decyzja. Tyle. W ogóle nie żałujemy tego.

Z zewnątrz może wydawać się, że kością niezgody między KSW i Lipski były finanse, ale Lewandowski zapewnia, że były też inne problemy.

Nie dogadaliśmy się z kilku powodów. Po pierwsze – ta współpraca nie przebiegała tak, jak sobie tego życzyliśmy.

– powiedział.

Jest zawodniczka, która jest naszą mistrzynią i my dajemy jej tę szansę, ściągamy zawodniczki. Raz nam odmówiła przeciwniczki. Stwierdziła, że nie chce z nią walczyć. Okej. Drugi raz była sytuacja, w której promocyjnie mieliśmy przygotowane dwie fajne kampanie – z dwóch zrezygnowała z różnych pobudek. Nie chcę teraz prać brudów, ale powody były bardzo prozaiczne.

Przestało nam się to jakoś kleić – pomimo że deklarowała, jak tu przyjeżdżała, że spełniamy jej marzenie i tak dalej. I tyle.

Później jak już doszło do tego, że jeszcze są jakieś wyższe oczekiwania finansowe, to powiedzieliśmy po prostu, że… Zaczęliśmy to sobie kalkulować… Bo w ogóle mówimy o niej tylko i wyłącznie dlatego tak dużo, że jest po prostu kobietą w męskim świecie i przez to jest mocno zauważalna. Damskie MMA. Natomiast ja to pytanie zadają – i fajnie, gdyby fani też je sobie zadali, zanim tak łatwo nas ocenią – czy by za main event, tylko main event, zapłacili 40 złotych, gdyby była to Ariane Lipski?

My wiemy, ile ona sprzedawała – albo właściwie, ile nie sprzedawała. Nie miała w ogóle wpływu na bilety. Bardzo mizerny wpływ na PPV, więc pamiętajcie, że my jesteśmy komercyjnym przedsiębiorstwem. Musimy zarabiać, żeby później – jak zresztą pokazuje przypadek w miarę aktualny, federacje, które albo zmieniają, albo odwołują gale, albo bankrutują, albo robią jakieś dziwne fuzje, które do niczego nie prowadzą… Od 15 lat jesteśmy stabilną firmą, która pewnie gdyby była na giełdzie, to by miała dobre notowania.

Cały wywiad poniżej:

*****

Khabib vs. McGregor #2 – jak pozbawić skrzydeł Orła?

Powiązane artykuły

Back to top button