Marian Ziółkowski wyjaśnił, dlaczego nie chciał dobijać Macieja Kazieczki, wskazał swojego kolejnego rywala
Marian Ziółkowski opowiedział o pierwszej obronie pasa wagi lekkiej, w której rozbił i poddał Macieja Kazieczkę w ramach gali KSW 60.
W co-main evencie sobotniej gali KSW 60 w Łodzi świetnie usposobiony mistrz kategorii lekkiej Marian Ziółkowski koncertowo rozprawił się z Maciejem Kazieczką, po raz pierwszy broniąc tytuł.
Pojedynek toczył się niemal wyłącznie w stójce, gdzie obaj zawodnicy wymieniali się ciosami i kopnięciami. Wyraźna przewaga należała jednak do świetnie zarządzającego dystansem i umiejętnie korzystającego z ciosów prostych oraz kopnięć warszawiaka.
– Wiedziałem, że jest dobry w stójce – powiedział zwycięzca podczas konferencji prasowej po gali. – Co by nie mówić o jego zapasach, to wiedziałem, że największe zagrożenie może stanowić w stójce – i tym bardziej chciałem udowodnić, (że jestem tam lepszy).
– Przed galą spotkałem pana Andrzeja Janisza, który zasugerował, że pewnie będę sprowadzał. Odpowiedziałem, że nie, będę się bił w stójce, bo chcę coś udowodnić. Powiedział, że nie mam udowadniać, bo jestem mistrzem i mam obronić pas. A ja powiedziałem: nie, nie, w stójce będę się bił.
– Miałem to w głowie, bo lubię się bić w stójce, lubię tam dominować i też z tego względu, że Maciek mówił w trailerze, że mam schematyczną stójkę. Powiedział kilka takich słów, których nie musiał powiedzieć i tym bardziej pomyślałem, że dobra, to pokażę w stójce, że jestem lepszy.
Golden Boy posłał Macieja Kazieczkę na deski aż trzy razy. Po ostatnim knockdownie na chwilę się zatrzymał, nie schodząc natychmiast za naruszonym rywalem. Dopiero widząc, że sędzia walki jednak nie przerywa, mistrz rzucił się na Kazieczkę z uderzeniami. Ostatecznie skończy zawody duszeniem zza pleców.
Dlaczego nie dobijał od razu, podobnie zresztą jak w ostatniej potyczce z Romanem Szymańskim?
– Widziałem, że kilka razy się chwiał – powiedział. – Nie wiem, czy już wcześniej był knockdown? Jednak gdy już finalnie padł, to wiedziałem już, że jest poza walką, że już go mam. I pierwsza taka myśl: po co dalej robić mu krzywdę? Nie chciałem tego. Trochę żałuję, że w dosiadzie musiałem zacząć wsadzać łokcie. Nie chciałem mu żadnej krzywdy zrobić i cieszę się, że walka skończyła się przez poddanie, a nie przez jakiś nokaut, w którym by odpłynął.
– Jest ode mnie o trzy lata młodszy i za trzy, cztery lata będzie na takim poziomie, że spokojnie może sięgnąć po pas. Chciałem mu oszczędzić rozbijania, bo trzeba się jakoś szanować.
30-latek przyznał, że czuł sporą presję przed konfrontacją z Maciejem Kazieczką – porównywalną z tą, jaką odczuwał przed rewanżowym mistrzowskim starciem ze wspomnianym Romanem Szymańskim.
– Gdybym czwarty raz przegrał walkę o pas, jeszcze z tym samym gościem, to czułbym się jak wielki przegrany – przyznał, nawiązując do niedawnego rewanżu z Szymańskim. – Największy przegrany w polskim MMA. Aż frajersko. Naprawdę głupio bym się czuł. Presja była więc tam cholernie duża.
– W tej walce też była presja, bo wiedziałem z kolei, że „na papierze” jestem level wyżej, dużo wyżej od Maćka, oczywiście nic mu nie ujmując. Ale to była jego dziewiąta walka, a moja trzydziesta. Biłem się z naprawdę wieloma mocnymi gośćmi i czułem, że jestem na innym levelu. Gdybym to więc przegrał, zrobiłbym cholerny krok w tył. Cholerny. I to też była cholerna presja. Nie miałem raczej presji związanej z tym, że mam ten pas, muszę go bronić i coś udowadniać. Bardziej chodziło mi o konkretnego gościa.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN
Zapytany o to, kiedy chciałby powrócić do klatki i kogo widziałby w roli swojego kolejnego przeciwnika, Marian Ziółkowski długo się nie zastanawiał.
– Jest kilka takich rzeczy, które powodują, że chciałbym troszeczkę odpocząć – powiedział. – Wiadomo, wszystko zależy od organizatorów: Maćka, Martina, którym jestem cholernie wdzięczny, oraz mózgu operacji, czyli Wojsława Rysiewskiego. To od niego zależy. Nie chcę sam wybierać sobie terminów, ale najlepiej byłoby starać się obronić ten pas w październiku.
– I myślę, że Borys Mańkowski to jest ten gość. Ma kontuzję, ale jestem w stanie na niego poczekać. Niech się zaleczy, niech czuje, że jest w pełni sił, niech czuje, że jest w takiej formie, że może mi zabrać ten pas.
– Myślę, że z nim (powinienem walczyć), bo jest naprawdę legendą. Jak już kiedyś mówiłem, gdy on bił się z Marcinem Heldem, to ja dopiero zaczynałem trenować. Myślałem sobie, „jaki to jest mocny gość!”. I właśnie takie nazwiska motywowały mnie, żeby piąć się do góry. To byłoby więc takie mini zwieńczenie. Mini, bo dopiero się rozkręcam i wiele, wiele lat będę chciał się bić na najwyższym poziomie. Myślę, że na ten moment fajnie byłoby zmierzyć się z Borysem.
– Tym bardziej właśnie, że Borys mówił, że walka będzie wyglądała tak, że ja będę uciekał, a Maciek będzie mnie gonił. Wykorzystam więc ten motyw: Borys, nie uciekaj przede mną, jedziemy, wylecz się i robimy to.
Cała konferencja prasowa z Marianem Ziółkowski poniżej (za MyMMA.pl):
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
*****