Bukmacher MMAKSWPolskie MMATechnika MMATypy KSWZakłady bukmacherskie MMAZakłady KSW

Marian Ziółkowski vs. Borys Mańkowski – analiza i typ

Analiza techniczna i typowanie walki wieczoru gali KSW 66 pomiędzy Marianem Ziółkowskim i Borysem Mańkowskim.

Sobotnią galę KSW 66 w Szczecinie zwieńczy interesująco zapowiadający się pojedynek o tron wagi lekkiej pomiędzy zasiadającym nań Marianem Ziółkowskim i byłym mistrzem kategorii półśredniej Borysem Mańkowskim.

Bukmacherskim faworytem zawodów jest Golden Boy. Czy słusznie? Jakie są najgroźniejsze narzędzia obu zawodników? Jak nawzajem mogą sobie zagrozić?

70,3 kg: Marian Ziółkowski (23-8-1) vs. Borys Mańkowski (22-8-1)

Kursy bukmacherskie: Marian Ziółkowski vs. Borys Mańkowski 1.63 – 2.28

Niniejszą analizą podzielimy na trzy części. W pierwszej ekspresowo omówimy sobie style walki obu zawodników oraz ich ulubione techniki, w drugiej spróbujemy wyłuskać kluczowe elementy, które mogą przesądzić o przebiegu i wyniku pojedynku, wreszcie w trzeciej podejmiemy się próby wytypowania zwycięzcy. A zatem? W bój!

Arsenał Mariana i Borysa

Stylom obu zawodników przyglądałem się na Lowking.pl wielokrotnie, wobec czego tym razem skupmy się na najważniejszych ich elementach.

Jak walczy Marian Ziółkowski?

Po pierwsze i najważniejsze – Golden Boy przeszedł w ostatnich latach nie lada metamorfozę z zawodnika perspektywicznego i utalentowanego, ale niewykorzystującego swojego potencjału w zawodnika, który koncertowo rozbija swoich rywali, wdrapując się na szczyt wagi lekkiej KSW. Gigantyczna w tym oczywiście zasługa jego migracji pod sztandar WCA, gdzie Marian wyniósł swój talent i swoje umiejętności – wcześniej szlifowany przez trenera Mirosława Oknińskiego – na nowy poziom.

Co konkretnie Golden Boy zmienił? Otóż, zaczął w końcu doskonale kontrolować dystans, będąc w stanie w pełni wykorzystać swoje doskonałe warunki fizyczne. Jego styl walki nabrał ogłady, został uporządkowany. Dziś Marian doskonale orbituje, nie dając się zamykać na ogrodzeniu, co wcześniej stanowiło jego piętę achillesową. Dziś potrafi utrzymywać walkę na środku klatki, gdzie z uwagi na wspomniane gabaryty – ale nie tylko – czuje się jak ryba w wodzie.

Ziółkowski walczy przede wszystkim z klasycznej pozycji. Jego najważniejszym uderzeniem w arsenale jest lewy prosty – szybki, precyzyjny, soczysty, często ustawiany kiwkami. Ma różne zastosowania – pomaga warszawiakowi w kontroli dystansu, pełni rolę systemu wczesnego ostrzegania i reagowania, jest wykorzystywany w charakterze broni zaczepnej oraz kontrującej – na wstecznym też potrafi grzmotnąć rywala jabem – a także stanowi przygotowanie artyleryjskie pod mocniejsze uderzenie prawą.

Co ważne, Marian potrafi dosięgać oponenta na pełnym niemal wyproście, jednocześnie nie wpadając w zasięg rażenia. Odskakuje po uderzeniu najczęściej w innym kierunku niż ten, z którego natarł. Innymi słowy, jest bardzo odpowiedzialny w defensywie, wiedząc dokładnie, kiedy należy po ataku odskoczyć, kiedy trzymać pozycję, a kiedy pójść za ciosem.

Ślicznym lewym prostym kąsał każdego ze swoich ostatnich rywali – nawet wyróżniającego się przecież niezwykle szczelną defensywą Mateusza Gamrota. Jego styl walki obudowany jest wokół jaba.

Marian uwielbia też atakować kombinacją podwójnego jaba z soczystym krzyżowym. Czasami zamienia ją na atak jabem z doskokiem i ponowienie 1-2 w drugim tempie. I trzeba mu oddać, że korzysta z tych technik rewelacyjnie. Rzucę śmiało, że ze świecą szukać w polskim MMA zawodnika z lepszym jabem i 1-2 aniżeli Golden Boy.

Nie samym jednak boksem mistrz żyje. Posiada też bowiem bogaty arsenał kopnięć. Z całą pewnością wyróżnić tutaj warto atomowe lowkingi na wysokości łydki, którymi uwielbia terroryzować swoich oponentów. Ponadto Ziółkowski atakuje też frontalami na korpus czy głowę – także latającymi po przekroku, do których odwołuje się w każdej niemal walce – oraz okrężnymi kopnięciami na obu poziomach. Lubi czasami – jak w ostatniej walce z Romanem Szymańskim – po kombinacji 1-1-2 odpalić lewe kopnięcie na korpus.

W tej samej potyczce reprezentant WCA popisał się też ślicznym brazylijskim kopnięciem.

Ziółkowski mocno poprawił w ostatnich latach swoje zapasy – zarówno defensywne, jak i ofensywne. Zawsze prezentował się solidnie w parterze – szczególnie z góry, gdzie potrafi zabetonować swoich rywali, ciasną kontrolę łącząc z uderzeniami i próbami poddań.

Trudno cokolwiek zarzucić odporności mistrza. Generalnie jest rzadko trafiany czystymi uderzeniami – a to oczywiście z powodu efektywnego i odpowiedzialnego w defensywie stylu walki. Jego kondycja stoi na bardzo wysokim poziomie.

Jak walczy Borys Mańkowski?

Diabeł Tasmański to wszechstronny zawodnik, który chętnie toczy pojedynki w stójce – ale zupełnie inaczej aniżeli preferujący kickbokserski dystans Marian Ziółkowski. Otóż, styl walki poznaniaka to w dużej mierze pokłosie jego niezachwycających warunków fizycznych jak na kategorię półśrednią, w której rywalizował przez zdecydowaną większość kariery. Mierzył się tam z większymi przeciwnikami, którzy dysponowali lepszym zasięgiem – musiał więc znaleźć sposób na to, aby przedzierać się przez długie ręce oponentów. I znalazł!

Borys Mańkowski to jeden z najżwawiej hasających po klatce polskich zawodników, który potrafi składać niebywale przyjemne dla oka kombinacje. Jest w nich wszystko – dynamika, balans, świetna praca na nogach, różnicowanie mocy w uderzeniach, przeplatanie ataków na korpus z tymi na głowę. Zaryzykowałbym nawet tezę, że Borys to jeden z najlepszych fighterów MMA nad Wisłą pod kątem szermierki na pięści w półdystansie. Czasami potrafi złożyć takie kombosy, że ręce same składają się do oklasków.

Przechodząc do szczegółów, poznaniak lubi kombinację prawego prostego lub ciasnego sierpa, aby potem obniżyć pozycję i odejść do swojej prawej z lewym sierpem. Gdy rywalizuje z mańkutami, chętnie atakuje kombinacją prawego z lewym, by następnie zejść do swojej lewej – za wykroczną nogę przeciwnika – i zakończyć akcję prawym sierpem na głowę lub korpus. Ponadto lubi delikatnie obniżyć pozycję, aby zasugerować obalenie, a gdy jego oponent w odpowiedzi również obniża pozycję, poznaniak wypłaca mu soczysty podbródek.

Z uwagi na swoje gabaryty pretendent nie dysponuje szczególnie bogatym arsenałem broni długodystansowych, bo też nie one są w jego stylu najważniejsze, ale… Potrafi odpalić lewy prosty na górę i na dół, kopie na wszystkich wysokościach – także po brazylijsku. Swego czasu kopnięcie na korpus po przekroku mocno pomogło mu w okiełznaniu morderczych żądzy Marcina Wrzoska.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN

Ważnym elementem w grze Diabła Tasmańskiego jest też oczywiście grappling – zapasy i parter. Mańkowski obala na różne sposoby – schodzi ostro do nóg rywala, korzysta z single leg, obala z klinczu. Świetnie odnajduje się w kotłach zapaśniczych i kulankach parterowych – z góry jest z jednej strony ciężki, z drugiej aktywny. Lubi czaić się na trójkąt rękami, ale sprawnie atakuje też innymi duszeniami – gilotyną czy anakondą, a nawet trójkątem z pleców.

Jakie elementy mogą zatem przesądzić o tym, jak pojedynek ten będzie przebiegał i kto skończy go w glorii zwycięzcy?

Kluczowe elementy

Walka o przestrzeń

Upraszczając złożoność tego wszystkiego, co umownie określamy mianem walki, uważam, że rywalizacja będzie tutaj toczyć się przede wszystkim o… dystans. Nie skreślam absolutnie Mariana w półdystansie, klinczu i parterze, ale spodziewam się, że powalczy o to, aby trzymać Borysa na końcach swoich pięści i kopnięć.

I z drugiej strony podobnie – nie spadnie mi szczęka na podłogę, jeśli Mańkowski zdoła zaskoczyć rywala jakimś kopnięciem czy kontrą pięściarską, ale prognozuję, że będzie jednak starał się unikać dystansu kickbokserskiego – tj. trzymać się poza zasięgiem rażenia mistrza albo natychmiast przedzierać się do półdystansu lub klinczu, tam szukając swoich okazji, czy to w uderzeniach, czy też zapaśniczych.

Innymi słowy, spodziewam się, że agresorem będzie tutaj poznaniak. Walka na środku klatki z rywalem dysponującym lepszym zasięgiem, który na dodatek potrafi czynić z niego kapitalny użytek – śliczne proste Mariana! – nie brzmi jak przepis na zwycięstwo. Borys spróbuje zatem przedzierać się przez długie ręce przeciwnika balansem, pracą na nogach, kiwkami, aby dosięgnąć go kombinacjami w półdystansie albo poszukać klinczu, gdzie może pokusić się o próby zapaśnicze.

Największym atutem mistrza w tejże walce o dystans będzie oczywiście jego mocno poprawiona praca na nogach. Dzisiaj zamknięcie warszawiaka na siatce to zadanie piekielnie trudne, o czym przekonał się niedawno chociażby Szymański – zawodnik przecież całkiem dynamiczny i szybki.

Koniecznie trzeba też wspomnieć o świetnym dystansowaniu w wykonaniu Mariana – gdy jest na wstecznym, prostuje lewą rękę, kontrolując nią głowę nacierającego rywala (dystans), prawą trzyma sklejoną do głowy, jednocześnie odchodząc po łuku. Wszystko bliźniaczo podobnie do… Jona Jonesa! Przedarcie się przez takie zasieki obronne – szczególnie gdy korzysta z nich zawodnik o dobrym zasięgu, jakim jest Marian – jest niezwykle trudne.

To jednak nie wszystko, bo nie zdziwiłbym się w najmniejszym stopniu, gdyby podczas obozu przygotowawczego do tejże walki Marian szlifował mocno…

Łokcie i kolana

Tak… Tutaj też w tle migocze postać wspomnianego Bonesa. Z racji długich kończyn Amerykanin nigdy nie był mocny pięściarsko w półdystansie, ale z nawiązką nadrabiał to właśnie łokciami. Golden Boy póki co nie wyróżniał się szczególnie w tym obszarze – bo i nie miał takiej potrzeby, rozstrzeliwując rywali z dystansu – ale na okoliczność sobotniego starcia łokcie mogą mu się bardzo przydać, bo pewnikiem jest, że Borys będzie dynamicznie przedzierał się w półdystans, klincz.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN

Podobnie rzecz ma się z kolanami, głównie kontrującymi. W konfrontacji z niższym rywalem, który czasami obniża pozycję, czasami szuka obaleń, kolano na głowę w kontrze może okazać się niezwykle użyteczne, choć… Owszem, oznacza przyzwolenie na skrócenie dystansu. Każde jednak kontruderzenie obarczone jest jakimś ryzykiem, więc…

Tak czy inaczej, łokcie i kolana Mariana Ziółkowskiego mogą w tej walce bardzo mu się przydać, jeśli Borys Mańkowski zdoła skracać dystans. Mistrz będzie jednak musiał w stójce niezwykle uważać, bo spadnie mi szczęka na podłogę – i to z hukiem! – jeśli poznaniak nie poszuka w tej walce…

Ataki na korpus

Otóż to! Marian to wysoki zawodnik – długi korpus! – który chętnie się odchyla. Trafianie go czystym uderzeniem w głowę nie jest łatwym zadaniem. Jego schaby mogą tutaj okazać się bardzo łakomym kąskiem dla Borysa Mańkowskiego, który uwielbia przecież atakować doły – zarówno kopnięciami po przekroku, jak i przede wszystkim hakami oraz prostymi. Przypomnę, że to właśnie ataki na korpus w największym stopniu zagwarantowały Diabłu Tasmańskiemu zwycięstwo nad Marcinem Wrzoskiem.

Jestem przekonany, że pretendent zapoluje więc tutaj na doły Mariana Ziółkowskiego, szczególnie mając na uwadze starcie warszawiaka z Mateuszem Rębeckim, który skończył go właśnie uderzeniem na korpus. Owszem, Chińczyk to mańkut, który trafił wtedy mocnym krzyżowym, a i Golden Boy w tamtych czasach nie kontrolował dystansu tak, jak robi to obecnie, ale… Borys potrafi składać kapitalne kombinacje z hakami na korpus, a i lubi odpalić lewy prosty na dół, więc… Tak. Poszuka tutaj uderzeń na schaby mistrza – i kto wie, czy ich nie odnajdzie!

W szermierce na pięści i kopnięcia Borys będzie natomiast musiał piekielnie uważać przede wszystkim na trzy techniki.

Proste i lowkingi Mariana

O prostych Mariana Ziółkowskiego – wyprowadzanych często podczas poruszania się po łuku, precyzyjnych, szybkich – pisałem już wcześniej. Przypominam więc tylko: 1–1-2 oraz 1-1-2. Poświęćmy natomiast nieco więcej uwagi lowkingom – tym morderczym na wysokości łydki, bo mogą one mieć kapitalny wpływ na walkę…

Golden Boy chętniej odwołuje się do tej techniki i skuteczniej się przed nią broni. Dość powiedzieć, że był w stanie cofnąć nogę oraz zblokować wiele niskich kopnięć Macieja Kazieczki, podczas gdy Borys Mańkowski w drugiej rundzie walki z Arturem Sowińskim zainkasował łącznie aż osiem lowkingów – a niektóre z nich były naprawdę mocne! Sześć wewnętrznych, gdy Kornik walczył ustawiony odwrotnie i dwa, gdy ustawił się klasycznie. Nie wyglądało to dobrze!

Wydaje się zatem, że Marian Ziółkowski w tym elemencie powinien rozdawać karty – i jak najbardziej może tak być, choć grzechem byłoby nie wspomnieć o jednym elemencie, którzy może przewagę tę mistrza kompletnie zniwelować. Chodzi oczywiście o zapasy pretendenta oraz – w nieco mniejszym stopniu – presję. Przypomnę tylko, że w potyczce z Mateuszem Gamrotem warszawiak na przestrzeni 25 minut walki wyprowadził li tylko dwa niskie kopnięcia! Wszystko – jak sądzę – z obawy przed próbami zapaśniczymi kudowianina.

Jak będzie w sobotę? Czy uzbrojony teraz w gigantyczne pokłady pewności siebie Marian otworzy się bardziej na niskie kopnięcia? Czy może jednak presja i zapasy Borysa wytrącą mu z talii cenną tę kartę pt. „lowkingi”?

Klincz

Diabeł Tasmański pokazał się z naprawdę dobrej strony w obszarze klinczerskim w starciach z Arturem Sowińskim i Marcinem Wrzoskiem. Owszem, obaj to byli lekcy, ale mocni w klinczu – a tymczasem poznaniak obu potrafił długimi fragmentami kontrolować przy ogrodzeniu, przestawiać, okopywać kolanami czy krótkimi ciosami, obalać.

Borys ma smykałkę do zachodzenia rywalom za plecy w tego rodzaju sytuacjach. Niektóre fragmenty jego starć ze wspomnianymi Sowińskim i Wrzoskiem – gdy unieruchomił klęczących oponentów przy ogrodzeniu, zachodząc im za plecy i wpinając jednego haka – wyglądały bliźniaczo podobnie do tego, jak Ziółkowskiego kontrolował przy siatce Gamrot.

Przyznam, że nie jestem pewien, jak dziś wygląda klincz Golden Boya. Nie spędza w nim zbyt wiele czasu w trakcie swoich potyczek. Owszem, pod kątem defensywy zapaśniczej prezentuje się bardzo dobrze, ale czy będzie też w stanie zrywać uchwyty pretendenta?

Doświadczenie Mańkowskiego

Borys jest tylko o rok starszy od Mariana, a w swojej zawodowej karierze stoczył nawet o jedną walkę mniej, ale… Zaryzykuję tezę, że jako zawodnik, który przez wiele lat występował w wadze półśredniej, miał okazję stawiać czoła przeciwnikom, którzy – w bardzo ogólnym ujęciu, co podkreślam – odrobinę przypominali mistrza, przynajmniej pod kątem gabarytów. Rywalizacja z większymi rywalami, którzy starali się trzymać go na dystans to dla niego nie pierwszyzna. Natomiast nie miał jeszcze okazji na zawodowej scenie mierzyć się z rywalem o tak dobrej kontroli dystansu jak warszawiak. Oczywiście można tutaj wspomnieć Mameda Khalidova, który wówczas świetnie pracował na nogach, ale jednak Czeczen w swoich poczynaniach nigdy nie był metodyczny – a Marian Ziółkowski jest.

Czy natomiast Golden Boy stawał kiedyś naprzeciwko przeciwnika o charakterystyce mniej lub bardziej zbliżonej do Borysa? Można tutaj pokusić się o pewne porównania z Romanem Szymańskim (rewanż) czy w mniejszym stopniu Mateuszem Rębecki oraz Gracjanem Szadzińskim, ale… Gdy walczył z Chińczykiem, Marian znajdował się jeszcze w wersji 1.0, a Szadziński nie stanowił dla niego żadnego zagrożenia zapaśniczego, więc…

Kondycja i mobilność

Walka jest zaplanowana na 25 minut, wobec czego aspekty kondycyjne mogą odegrać tu kluczową rolę. Wiadomo, na sali treningowej obaj zawodnicy pewnie walczyli po 6-7 rund, ale w warunkach bojowych sytuacja przedstawia się inaczej. Marian Ziółkowski dwukrotnie przewalczył pięć rund – z Mateuszem Gamrotem i Romanem Szymańskim – i dwukrotnie widziany był w rundach czwartych – przegrał z Mateuszem Rębeckim i wygrał rewanż z Romanem Szymańskim.

Z kolei żadna walka Borysa Mańkowskie nie weszła nawet w czwartą rundę! Dotychczas nigdy nie oglądaliśmy go więc w klatce dłużej aniżeli 15 minut.

Jakie można wysnuć z tego wnioski? Otóż, tak, dyspozycja Diabła Tasmańskiego w rundach mistrzowskich – jeśli do nich dojdzie – stanowi pewną zagadkę, choć, owszem, wszystko zależeć oczywiście wtedy będzie od przebiegu trzech pierwszych. Jeśli Borys mocno ostrzela doły Mariana, jak najbardziej może w ostatnich dwóch rundach wypaść dobrze.

Wokół kondycji poznaniaka od pewnego czasu – myślę, że przede wszystkim od pojedynku z Normanem Parke’iem toczy się sporo dyskusji. W trzecich rundach walk z Mamedem Khalidovem czy Johnem Maguire Diabeł Tasmański wyglądał dobrze, a i pamiętać trzeba, że inaczej rozkłada się sił w walkach 3-rundowych, a inaczej w 5-rundowych. Natomiast dało się zauważyć, że już w rundzie drugiej walk z Arturem Sowińskim i Marcinem Wrzoskiem poznaniak stracił nieco na dynamice i mobilności. W starciu z Kornikiem w trzeciej zaprzągł do działania zapasy, w potyczce z Polskim Zombie wyrównał pod tym kątem rywalizację bombami na korpus. W nedawnej bokserskiej walce ze Storminem Polak również opadł z sił w ostatnich minutach 15-minutowego boju.

Marian Ziółkowski w potyczce z Mateuszem Gamrotem odrobinę zwolnił w rundzie piątej, ale wielkiego dramatu nie było. W czwartej rundzie rewanżowego starcia z Romanem Szymańskim prezentował się nadal doskonale.

Tak, na papierze mistrz powinien mieć tutaj przewagę pod kątem kondycyjnym. W zarządzaniu zasobami energii pomaga mu też metodyczny styl walki. Pretendent bardziej opiera go na krótkich, intensywnych spięciach, szarpanym rytmie, sporym wydatku energetycznym wykorzystywanym na pojedyncze akcje. Natomiast, owszem, Borys może przewagę kondycyjną Mariana zniwelować uderzeniami na korpus, presją (walka ze wstecznego kosztuje więcej) oraz oczywiście grą klinczersko-zapaśniczo-parterową.

Długa przerwa

Dla Borysa Mańkowskiego starcie to będzie stanowiło powrót do klatki po 13 miesiącach przerwy i poważnej kontuzji kolana – zerwał więzadła. Jasne, w październiku tłukł się z Parke’iem, wobec czego niewątpliwie zrzucił nieco rdzy, ale jednak w formule MMA nie wojował w 2021 roku w ogóle.

Czy może mieć to jakieś znaczenie? Bóg jeden raczy wiedzieć! Natomiast warto jednak odnotować, że potencjalna rdza może oznaczać trudniejsze wejście w walkę – złapanie rytmu, wyczucie dystansu. A właśnie w pierwszych minutach Borys Mańkowski może być najgroźniejszy – z uwagi na swoją dynamikę, pełen bak z paliwem. Może – ale nie musi – okazać się więc, że najlepsze dla siebie chwile pretendent zmuszony będzie poświęcić na zrzucenie z siebie rdzy.

Czerwony Smok vs. WCA

Miniony rok dla WCA szczególnie udany nie był. Zupełnie inaczej wyglądało to w Czerwonym Smoku, którego reprezentanci kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa.

Oczywiście MMA to sport indywidualny, wobec czego łączne wyniki klubowe mogą nie mieć najmniejszego znaczenia – ale pewien rozpęd, jakiego nabiera klubowa społeczność może wpłynąć na morale, nastawienie poszczególnych zawodników.

Grzechem byłoby też nie wspomnieć, że Gamrot i Szymański mierzyli się niedawno z Ziółkowskim. Mańkowski może więc liczyć na mnóstwo cennych uwag prosto z pola walki. A tego rodzaju praktyczne wskazówki mogą mieć znaczenie.

Nastawienie

Borys Mańkowski sam narzuca sobie dodatkową presję, zapowiadając w wywiadach, że zaprezentuje zupełnie nowy styl walki, że będzie koncert. Nie musi to jednak odbić mu się wcale czkawką! Znaczy, jeśli przegra, oczywiście spłynie na niego lawina krytyki i szyderstwa, ale nie brakuje przecież w MMA zawodników, którzy uwielbiają narzucać sobie presję, bo w takich warunkach – gdy wiedzą, że na szali znajduje się bardzo dużo – walczą lepiej.

Czy tak będzie w przypadku poznaniaka?

Typowanie

Jeśli nie rozmija się z prawdą w swoich śmiałych zapowiedziach Borys Mańkowski – uzbrojony teraz w kolejne treningi w ATT, gdzie miał okazję złapać się z najlepszymi – to nie tylko w sobotę tron może zmienić właściciela, ale poznaniak może wręcz zdominować warszawiaka. Nie sposób tego wykluczyć! Tak mocne zapowiedzi Borysa dają bowiem do myślenia… Może naprawdę czegoś nie wiemy?

Nawet jednak jeżeli pretendent nieco słownie przeszarżował, to nadal jak najbardziej posiada narzędzia, aby zdetronizować mistrza. W jaki sposób? Oczywiście mieszając stójkę (uderzenia na korpus!) z klinczem – mam wrażenie, że to trochę niedoceniany aspekt jego gry – zapasami i parterem. Nie zapominajmy, że zagrożenie zapaśnicze, jakie poznaniak niewątpliwie wniesie do klatki, może utrudnić stójkową szermierkę warszawiakowi. Nawet mi zatem brew nie drgnie, jeśli tron zmieni właściciela.

Tym niemniej w roli minimalnego faworyta widzę tutaj jednak Mariana Ziółkowskiego, prezentującego fantastyczną formę w czterech walkach z ostatnich pięciu – wyłączam tę z Mateuszem Gamrotem, która zresztą żadnym wstydem dla warszawiaka nie była. Jego kontrola dystansu, praca po łuku, mobilność, gabaryty, śliczne ciosy proste i krótkie ich kombinacje, metodyczny, wyrachowany, odpowiedzialny w defensywie styl, atomowe lowkingi – myślę, że będzie odwoływał się do nich częściej niż w potyczce z Gamerem – poprawione defensywne zapasy oraz pojedmny bak z paliwem, a także pewność siebie, jakiej nabrał ostatnimi czasy, zaprowadzą go do drugiej obrony złota.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN

Zwycięzca: Marian Ziółkowski przez decyzję

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Komentarze: 6

  1. I to się nazywa analiza!
    Czerwony smok jest teraz w gazie, a z kolei WCA to gazy co najwyżej wypuszcza, co też przełoży się na walkę. Kibicuje Marianowi, ale typuje Borysa. Pozdro z fartem

  2. Świetna analiza! Też typuje Mariana.

    Sla mnie jego historia wyglada trochę podobnie do historii Charlsa Olivieiry.
    Jest w mma od dawna, ale dopiero niedawno poukładał sobie rzeczy w głowie, a także nauczył się wykorzystywać swe mocne strony.

Dodaj komentarz

Back to top button