Marcin Tybura: „Wierzyłem, że prędzej czy później skończę tę walkę”
Marcin Tybura zabiera głos po zwycięstwo z Luisem Henrique podczas gali UFC 209 w Las Vegas.
Marcin Tybura nie miał łatwej przeprawy z Luisem Henrique podczas gali UFC 209 w Las Vegas. Polak co prawda radził sobie o wiele lepiej w dystansie kickbokserskim, ale nie miało to większego znaczenia, bo przez większość walki Brazylijczyk wciskał go do siatki w klinczu.
Nie spodziewałem się, że będzie schodził do klinczu tak często. Chciałem bić się z nim w stójce, bo to lepsze do oglądania, ale cieszę się, że wygrałem.
– powiedział Tybura w rozmowie z dziennikarzami po walce.
Wszyscy widzieli, że byłem naprawdę szczęśliwy, będąc w oktagonie i wygrywając tę walkę. To było dla mnie najważniejsze.
Polak miał swoje dobre momenty na nogach, szczególnie gdy w drugiej rundzie soczystym kopnięciem frontalnym na głowę naruszył Henrique. Nie był jednak w stanie utrzymać pojedynku na środku oktagonu, albo wpadając z ciosami w chwytającego klincz rywala, albo dając się zapędzić pod siatkę. W trzeciej rundzie ubił jednak potwornie już zmęczonego rywala uderzeniami z góry w parterze.
Jak mówiłem, planowaliśmy walczyć głównie w stójce. Wiedziałem, że siła fizyczna będzie po jego stronie.
– powiedział uniejowianin o założeniach taktycznych na walkę.
Gdy walka przenosiła się do klinczu, czułem, że jest mocny, ale za każdym razem, gdy to robił, czułem, że staje się słabszy i słabszy. Wierzyłem, że prędzej czy później skończę tę walkę, bo jego kondycja była gorsza od mojej.
Wiedziałem, że mogę w trzeciej rundzie bić się do samego końca. To nie był problem. Kondycja była dobra. Przewaga siły była po jego stronie, więc musiałem poczekać, aż się trochę zmęczy. Dlatego nie siłowałem się z nim tak bardzo w klinczu, bo to zapaśnik. Obalił mnie nawet kilka razy, więc musiałem po prostu trzymać się planu.
Dla reprezentanta S4 Fight Club zwycięstwo z Henrique jest drugim z rzędu przez nokaut. W niezbyt licznej kategorii ciężkiej taka seria mocno zbliża Tyburę do czołowej piętnastki rankingu. Zapytany, czy jest jakiś rywal, z którym chciałbym teraz pójść w oktagonowe tany, Tybura odparł:
Szczerze mówiąc, bardzo wyczekiwałem na tę walkę, trwało to bardzo długo, dwa razy była anulowana. Dla mnie najważniejszym było wyjść tam i walczyć. Nie mam teraz w głowie żadnych nazwisk. Chcę trochę odpocząć pomyśleć o przyszłości później.
*****