Marcin Tybura: „Mam dużą motywację, aby jak najszybciej wrócić na salę i trenować”
Marcin Tybura podsumował nieudany występ przeciwko Derrickowi Lewisowi, który pokonał go przez nokaut w trzeciej rundzie podczas gali UFC Fight Night 126.
Marcin Tybura powrócił już do Polski po nieudanej walce z Derrickiem Lewisem. W co-main evencie gali UFC Fight Night 126 w Austin polski zawodnik przegrał z Amerykaninem przez nokaut w trzeciej rundzie, dwie pierwsze rundy wygrywając.
Generalnie jestem zdrowy, dalej mogę trenować i mam nadzieję, że niedługo zawalczyć znowu.
– powiedział w rozmowie z PolsatSport.pl Tybura.
A jeśli chodzi o przegraną, to popełniłem błąd. Właściwie sam wiedziałem, jakie jest największe zagrożenie Lewisa. Jeszcze trenerzy ostrzegali przed tym przed walką – i nawet trener Winkeljohn mówił przed walką, że jeżeli on może mnie znokautować, to właśnie w momencie nie wtedy, gdy sam wchodzi, ale wtedy gdy rozrywa klincz. Wtedy trzeba najbardziej uważać. I akurat wtedy to się stało.
Tybura przez większość czasu w dwóch pierwszych rundach kontrolował walkę z góry, ale w trzeciej został ustrzelony pod siatką po nieudanych próbach obalenia.
Nie zaskoczył mnie. Troszeczkę mnie uśpił, bo po kilku tych szarżach on właściwie stopował, a potem jak byłem z góry to tak też ciężko oddychał. A on po prostu odpoczywał.
– powiedział Marcin.
Szukał pewnie tego momentu, żeby znowu zerwać i w tej trzeciej rundzie też popełniłem taki błąd, że mając na uwadze, że ta walka przechyla się na moją korzyść, nie chciałem już ryzykować tutaj dystansu i skróciłem do klinczu, pod siatką. Może za wcześnie. Nie wiem. Wcześniej w tych dwóch rundach te sprowadzenia chyba inaczej przebiegały. A w tej trzeciej myślałem, że on wiedział, że przegrywa, takie miałem wrażenie, że ta walka idzie na moją korzyść, więc sądziłem, że zaryzykuje i postawi wszystko na jedną kartę w tej trzeciej rundzie. Nie chciałem dlatego tak mocno walczyć w dystansie. On się dużo cofał i czekał na taki moment.
Zapytany, czy Lewis uderzał najmocniej spośród wszystkich rywali, z jakimi się mierzył, Tybura nie pozostawił wątpliwości.
Na pewno to był najmocniej bijący zawodnik, z jakim do tej pory walczyłem. Ciosy naprawdę ważyły.
– stwierdził.
O ile na głowę było jeszcze ok, to ten cios, po którym ugięły mi się nogi, wszedł czysto na szczękę i tylko przez to upadłem. Te, które wchodziły na głowę, jakoś udało mi się ustać.
Jak natomiast nasz zawodnik widział ze swojej perspektywy decydującą akcję, którą przypłacił porażką?
Wybroniłem to jego obalenie, ten przerzut, który robił też w poprzednich walkach. I moim zdaniem gdzieś troszeczkę ta koncentracja, to skupienie uwagi rozmyło się na chwilę. Sądziłem, że nie jest w stanie mnie trafić żadnym ciosem.
– powiedział.
Popełniłem ten błąd, że wiedziałem, że przy rozrywaniu klinczu on wchodzi z mocnymi ciosami i przed tym miałem się bronić – a się nie obroniłem.
Nie będę szukał wymówek. Dobrze się czułem przed galą, w tej trzeciej rundzie też się jeszcze dobrze czułem. Nie byłem zmęczony, mogłem kontynuować tę walkę. Po prostu cios wszedł. Jeżeli chodzi o przygotowania, to moim zdaniem poszły dobrze. Czułem się dobrze.
Jeżeli chodzi o klub, to oni sami wiedzieli, gdzie jest największe zagrożenie i o tym mówili – a ja sam nie potrafiłem się przed tym obronić, więc nie mam na kogo zwalać winy tylko na siebie. Sam popełniłem ten błąd.
Myślę, że do następnej walki też tam się będę przygotowywał.
Doznałem porażki, mam motywację dużą, żeby jak najszybciej wrócić na salę i zacząć trenować.
Uniejowianin w ostatnich miesiącach nie próżnuje, bo starcie z Derrickiem Lewisem wziął ledwie trzy miesiące po 5-rundowej walce, również przegranej, z Fabricio Werdumem.
Na początku po walce (z Lewisem) jak sobie to przemyślałem, to dochodziłem do wniosku, że może warto byłoby zrobić trochę dłuższą przerwę i zawalczyć może za pół roku, może we wrześniu, jakoś tak.
– powiedział.
Ale z drugiej strony, jak już leciałem samolotem i znowu pojawiły się te przemyślenia, bo było czasu dużo, to… nie wiem, czy będę w stanie wytrzymać tyle czasu. Jednak przerwa ok, ale to mi sprawia dużą radość – trenowanie, przygotowywanie się i walczenie mi sprawia największą radość, więc jeszcze nie wiem. Na dwoje babka wróżyła. Dużo zależy też od UFC.
*****