Marcin Held po UFC Gdańsk: „To była moja ostatnia walka w kontrakcie”
Marcin Held podsumowuje zwycięstwo z Nasratem Haqparastem, zdradzając, czym zaskoczył go rywal, jakie są jego dalsze plany i z kim chciałby walczyć w kolejnym starciu.
W pojedynku wieńczącym kartę wstępną gali UFC Fight Night 118 w Gdańsku walczący o przedłużenie nadziei na pozostanie pod sztandarem amerykańskiego giganta Marcin Held po skomplikowanym i trudnym boju ostatecznie jednogłośną decyzją wypunktował Nasrata Haqparasta.
Wyniki UFC Gdańsk: Marcin Held po zażartej walce wypunktował Nasrata Haqparasta
Dla tyszanina była to pierwsza walka w Polsce od siedmiu lat – i nie ukrywa, że dopiero teraz docenił różnicę.
Tak naprawdę nie zdawałem sobie nigdy sprawy, o ile łatwiej jest tutaj.
– stwierdził tryskający humorem zawodnik w rozmowie z dziennikarzami po pojedynku.
Wsparcie tłumu to jedno, ale cała organizacje, całe przygotowania do walki to jest dużo łatwiejsze niż, jak się walczy gdzieś za granicą, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych.
Polski zawodnik przyznał, że z uwagi na swoją trudną sytuację przed pojedynkiem „presja była naprawdę ogromna”, bo zdawał sobie sprawę, że porażka wyrzuca go za burtę UFC.
Dlatego to zwycięstwo jeszcze bardziej cieszy.
– powiedział.
Held uchodził za zdecydowanego bukmacherskiego faworyta w konfrontacji z biorącym pojedynek niespełna dwa tygodnie przed galą debiutantem z Niemiec. Rzeczywistość okazała się jednak mniej wyrazista, bo 22-letni Haqparast w stójce napsuł naszemu zawodnikowi mnóstwo krwi, raz nawet posyłając go na deski.
Zaskoczył mnie faktycznie siłą uderzenia.
– przyznał tyszanin.
Myślałem, że te jego knockdowny to są jakieś kwestie przypadku, bo ze słabszymi zawodnikami walczył, ale faktycznie, mocno bił. Ma siłę w łapach.
Polski zawodnik, który przegrał trzy pierwsze pojedynki pod flagą giganta z Las Vegas, zdradził też, że obecnie pozostaje bez kontraktu z UFC – choć jego plany są jednoznaczne.
Teraz mój menadżer Sławek Szamota musi zasiąść do stołu z UFC, porozmawiać, wynegocjować dalszy kontrakt – bo to była moja ostatnia walka w kontrakcie.
– powiedział.
Liczę na to, że włodarze UFC zwrócą uwagę na to i przypomną sobie, że tak naprawdę miałem trochę pecha w tych poprzednich walkach. Mam nadzieję, że podpiszą ze mną nowy kontrakt i dalej będę walczył w UFC. Mam nadzieję, że z większym szczęściem.
Zapytany o rywala, z jakim najchętniej skrzyżowałby rękawice w kolejnym starciu, Marcin Held – nieco wzorem Nate’a Diaza, który kiedyś stwierdził, że marzy o pomszczeniu każdej porażki – wskazał swoich trzech dotychczasowych pogromców w oktagonie.
Chciałbym może jakiś rewanż. Chciałbym rewanż albo z Joe Lauzonem, albo z Diego Sanchezem, albo z Damirem Hadzovicem. Myślę, że ktoś z tych pierwszych walk – albo Diego Sanchez, albo Joe Lauzon – byliby idealni dla mnie.
– stwierdził Held.
Z Diego Sanchezem ta wysokość faktycznie tam bardzo zaważyła. W ogóle siadłem kondycyjnie i chciałbym pokazać, że to była tylko ta wysokość i tak naprawdę jestem gotów wygrywać z takimi zawodnikami. Przy drugiej walce z Joe Lauzonem faktycznie był niesłuszny werdykt sędziowski. Miałem wtedy jeszcze dużo siły, aby dać jeszcze więcej z siebie, jeszcze przycisnąć – i też chciałbym pokazać nie tylko wszystkim w Polsce, ale wszystkim na całym świecie, że też mogę z takim zawodnikiem wygrać.
Cały wywiad poniżej:
*****