Marcin Held: „To może być pojedynek o być albo nie być”
Marcin Held opowiada o majowej walce z Damirem Hadzovicem, do której dojdzie w Sztokholmie podczas gali UFC Fight Night 109.
Końcówka maja zapowiada się arcyciekawie w polskim MMA. W weekend 27-28 maja dojdzie bowiem do dwóch bardzo ważnych dla nadwiślańskiego MMA gal – w sobotę na Stadionie Narodowym zagości nafaszerowane świetnymi nazwiskami KSW 39 – Colosseum, a dzień później w Sztokholmie odbędzie się gala UFC Fight Night 109, podczas której do oktagonu wejdzie trzech polskich zawodników – Marcin Held, Damian Stasiak i Damian Grabowski. Rywalem tego pierwszego w jego trzeciej walce pod banderą amerykańskiego giganta będzie Bośniak Damir Hadzovic.
Jest to na pewno solidny zawodnik. Będzie trzeba uważać głównie na jego stójkę, bo wydaje mi się, że w tej płaszczyźnie jest najbardziej niebezpieczny.
– powiedział Held w rozmowie z portalem MMANews.pl.
Pozostaje się bardzo dobrze przygotować i rozegrać tę walkę tak, żeby teraz sędziowie nie mieli nic do powiedzenia i żebym zdecydowanie tę walkę wygrał.
Tyszanin nie będzie jak dotychczas wspominał miło swojej bytności w UFC. W debiucie przegrał na trudnej meksykańskiej ziemi z Diego Sanchezem, a potem w starciu z innym weteranem Joe Lauzonem nie miał szczęścia do sędziów, którzy po trzech rundach kontrowersyjnie wskazali na Amerykanina.
Held zdaje sobie doskonale sprawę, że ewentualna trzecia porażka z rzędu może wyrzucić go za burtę okrętu UFC.
Prawdopodobnie podejrzewam, że może to być taki pojedynek o być albo nie być. Mam dwie walki przegrane, więc teraz dobrze byłoby mieć w końcu tą wygraną.
– powiedział reprezentant poznańskiego Ankosu MMA.
Preferencji żadnych nie miałem. No, na pewno nie chciałem walczyć w Meksyku. Jeśli taka propozycja by była, pewnie bym jej nie wziął.
Tak był plan, żeby tę walkę stoczyć pod koniec maja, na początku czerwca. Dostałem taką propozycję, zaakceptowałem, więc jak na razie w UFC wygląda tak, że co dają, to biorę.
*****
