Mańkowski o UFC: „Może na koniec kariery”
Borys Mańkowski jako jeden z niewielu polskich zawodników nie spieszy się z podpisaniem kontraktu z UFC.
Mistrz kategorii półśredniej KSW, Borys Mańowski przed zbliżającym się pojedynkiem z Jesse Taylorem, do którego dojdzie 31 października na gali KSW 32 w Londynie, w rozmowie z Eurosportem odniósł się do 8-miesięcznej przerwy w występach.
Jestem takim zawodnikiem, który potrzebuje takiej długiej przerwy z walki na walkę, właśnie żeby poczuć ten głód, dlatego tak naprawdę te osiem miesięcy to dla mnie idealnie.
Miałem odpowiednio dużo czasu, aby przeanalizować różne rzeczy z poprzedniej walki, żeby się przygotować i rozwinąć jakieś rzeczy, które miałem do rozwinięcia.
Taylor w swojej bogatej karierze aż 16 razy zwyciężał przez poddanie, ale nie jest to najlepszy wskaźnik jego umiejętności parterowych – z 12 porażek, jakie poniósł, aż 11 razy zmuszony był klepać.
Nie zakładam jednego planu. Oczywiście jest jakiś jeden plan główny, który chcę zrealizować, ale zakładam wygraną w każdej możliwości. Chcę go znokautować, chce go poddać i chcę wygrać decyzją. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Doświadczony Amerykanin toczy walki walki zarówno w kategorii średniej, jak i półśredniej. Diabeł Tasmański jest przekonany, że w aspekcie szybkościowym będzie miał nad pretendentem przewagę. Nie jest za to pewien, jak będący na fali dwóch zwycięstw Taylor prezentował będzie się od strony siłowej i kondycyjnej.
Może być zmęczony i może to mieć odwrotny skutek. Pytanie brzmi, ile on robił wagi na 84? Jeżeli robił 3 kilo, to zejście do półśredniej pójdzie mu na plus, ale jeżeli, na przykład, bił z 90, to na minus, bo jednak zbyt dużo tych kilogramów.
26-letni Polak, który przegrał tylko jedną z dziesięciu ostatnich walk, zwyciężając cztery ostatnie – w tym trzy przed czasem – z rezerwą podchodzi do tematu UFC.
Gotowy jestem w sumie każdej chwili, ale jak na razie chcę jeszcze tutaj zawalczyć w KSW na pewno przez najbliższe lata. Myślę, że w momencie, kiedy osiągną naprawdę dużo i będę czuł, że chcę zrobić coś jeszcze, zmienić na koniec swojej kariery, to wtedy myślę, że wybiorę właśnie UFC. Chcę walczyć do 35-tki, więc można to sobie jakoś samemu w głowie poukładać mniej więcej, kiedy bym chciał tam te ostatnie lata spędzić. Nie odchodzić z tego sportu, nie próbując wszystkiego, czego mogę. Chciałbym spróbować wszystko, czego mogę, czyli chciałbym spróbować UFC, ale, mówię, gdzieś tam na koniec kariery.
Mańkowski wyjaśnia dwa główne elementy, które decydują o tym, że nie pałą żądzą natychmiastowego dołączenia do organizacji Dany White’a i spółki.
Ogólnie do UFC mi się spieszy, gdyby nie działo się tak, jak się dzieje. Niektórzy trafiają tam z takim poziomem, który według mnie jest nieodpowiedni. To raz, że to mnie trochę denerwuje. Byłem na paru galach UFC, nawet nie mówię o Polakach, tylko mówię ogólnie o zawodnikach, którzy tam występują, i patrzyłem, że naprawdę reprezentują strasznie lipny poziom, a startują w tej najlepszej lidze świata. To jest trochę lipa, że oni nie analizują tych walk, tych zawodników, których biorą. Byłbym jak gdyby jednym z wielu, a nie chcę być jednym z wielu. Chcę już tam dojść po to, żeby oni mnie bardzo chcieli – to jest raz.
A dwa, denerwuje mnie, że robią trochę z ludzi, zawodników UFC, niewolników. Wiem, bo mamy tam dużo kolegów i tak dalej. I wiem, że muszą gdzieś tam odnotowywać, powiedzmy, najbliższe trzy miesiące, gdzie się znajdują, co robią, o jakiej godzinie będą gdzie w razie, gdyby miały wejść jakieś testy antydopingowe, i tak dalej. Te umowy z Reebokiem. Wszystko to jest troszeczkę takie krzywe, kojarzy mi się to właśnie trochę z taką niewolniczą pracą, a ja chcę być wolny, że tak powiem.