Mamed Khalidov: „Najpewniej będzie to ACB”
Mamed Khalidov opowiada o początkach swojej kariery oraz planach na przyszłość, wskazując, że najbliżej mu do organizacji ACB.
Ostanimi czasy Mamed Khalidov (34–4) nie zwykł udzielać się medialnie. Po swojej ostatniej walce na KSW 39 i zwycięstwie nad Borysem Mańkowskim (19–6) postanowił odpocząć, wziąć wolne i wyjechać w swoje rodzinne strony, by odwiedzić bliskich a i przy okazji poprowadzić seminaria dla Fight Club Akhmat.
Nie mogło to przejść bez echa w Czeczeniu, kraju, z którego pochodzi 37-letni już Mamed (urodziny miał 17 lipca). Wykorzystać jego wizytę, poza klubem Akhmat, postanowili również spece od marketingu organizacji ACB. Mamed skorzystał z ich zaproszenia i jak zawsze z wrodzoną klasą podzielił się z widzami kanału ACB League na YT historią o swoich początkach w MMA, braku doświadczenia a przy tym niecierpliwości, chęci walki i pierwszych konfrontacjach, z których nie zawsze wychodził z tarczą, ponieważ nie nie zawsze starczało mu sił.
Ogólnie miałem prawie 24 lata, kiedy zacząłem walczyć zawodowo. Wcześniej nigdy nie występowałem w żadnych zawodach i nie byłem zawodowcem w jakimkolwiek sporcie. Ale pomimo tego marzyłem o tym, by zostać sportowcem i być zawodnikiem MMA. Nie miałem koło siebie też nikogo, kto by w tym sporcie działał i dlatego też w wieku 24 lat i bez żadnego doświadczenia, przyszło mi wystąpić za profesjonalnych zawodach. Nie powinno tak być do końca. Wcześniej w Polsce były różne amatorskie mistrzostwa, na których można było nabrać doświadczenia, ale ja od razu chciałem występować na galach i po ledwie 3-4 miesiącach treningów naszym klubie pierwszą walkę stoczyłem na Litwie. Tam już walczyli zawodowcy. Przegrałem. Po prostu nie wykonywałem tam odpowiedniej pracy w ringu, brakowało doświadczenia, wytrzymałości, ale też wtedy uczyłem się tego sportu.
Czy ktoś miał wpływ na wybór życiowej drogi przez Mameda?
Żadnego wpływu na mnie nie było z żadnej strony. Uczyłem się. Skończyłem Uniwersytet i pomyślałem – co robić dalej? Mam dyplom, ale nie jest to to, czym chciałbym zajmować się w przyszłości. Nie o tym marzyłem. Pojawiła się taka szansa i poszedłem tam, gdzie jest właśnie to, o czym marzyłem. Poszedłem za swoim wewnętrznym głosem.
Czy ten ogień, który się w nim rozpalił i tli się w nim jako zawodniku MMA, wciąż płonie? Czy zdarzają się już takie momenty, że dostrzega, iż ten płomień zaczyna przygasać?
Przychodzi taki moment, że już zaczyna gasnąć. Nie będę mówił nieprawdy, że tak nie jest. Przychodzi taki moment, etap, na którym już wiesz, że jeśli prawidłowo nie odpoczywasz, nie robisz odpowiednich przerw między występami, wykańczasz się i fizycznie i mentalnie. Przychodzi taki moment, że to wszystko zaczyna się nudzić. Ale do tego dopuścić nie można, ponieważ trzeba umieć robić przerwy miedzy walkami, trzeba umieć odpoczywać – fizycznie i mentalnie. Ja tego nie umiałem. Był u mnie nawet taki moment, rok lub dwa lata temu, że nie chciałem już się w ogóle nie bić. Znudził mi się ten sport. Ale zrobiłem przerwę i ponownie poczułem ten głód – i wróciłem.
Mamed nie raz podkreślał, że w momentach, kiedy dochodził już do ściany, zawsze mógł liczyć na ludzi, których zesłał mu Najwyższy – najbliższą rodzinę, rodziców, trenerów, kolegów z klubu. Ci wszyscy ludzie byli dla niego oparciem w trudnych chwilach. Czy te go zahartowały? Jaki jest dziś Mamed?
Postarzałem się.
– mówi, jak zawsze z dystansem do siebie, olsztynianin z Groznego
Teraz myślę troszkę inaczej. Kiedyś starsi mówili: wy jeszcze młodzi jesteście. Inaczej będziecie myśleć za parę lat. Ja tego wtedy nie rozumiałem. Dopiero z wiekiem to przychodzi.
Zawsze lubiłem i wolałem obcować z mądrymi ludźmi i często ze starszymi od siebie. U mnie zawsze znajomi byli starsi ode mnie.
Jakie są najważniejsze kwetstie w życiu Mameda?
Religia, wiara, to są w pierwszej kolejności moje priorytety. Staram się podążać za tymi wzorcami, być blisko i więcej o niej wiedzieć.
Na pytanie, czy myśłał już o tym, kiedy zakończy swoją karierę, Mamed szczerze odpowiedział, że teraz nie jest jeszcze miejsce i czas na takie rozważania.
W moim przypadku wszystko się dopiero okaże. Cały czas mam jakieś zajęcia, praca jest, jakieś plany co dalej. Coś tam się pojawia, ale powiedziałem, że całe lato odpoczywam, nic mnie nie interesuje, na razie zajmuję się sportem. Po prostu trenuję dla siebie. We wrześniu pomyślę co robić dalej.
Jednak już w innej rozmowie dla klubowej telewizji Akhmat, podczas prowadzonych seminariów, delikatnie uchylił rąbka tajemnicy.
Najszybciej idą rozmowy z ACB. Negocjacji nie prowadzimy, ale pracujemy razem zgodnie już kilka lat. Wspieramy Berkut, nasz klub czeczeński. Tutaj już jedną walkę miałem w ACB. Niedługo we wrześniu usiądziemy i pomyślimy co dalej. Jak sytuacja będzie wyglądać i gdzie będę występować. Ale najpewniej będzie to ACB.
Kiedy pojawiły się pierwsze zainteresowania i kontakt ze strony Mairbeka Khasieva (szefa ACB)?
Cieszyłem się, że wreszcie pojawiła się u nas taka organizacja, która po tych wszystkich wojennych zaszłościach i nieciekawej sytuacji w moim kraju, po której nasz naród stanął na nogi, ściąga i wydobywa nasz potencjał z młodych ludzi, którzy przejawiają talent we wszystkich sportach. Że pojawiła się taka organizacja i szybko się rozwija. Pierwszy kontakt pojawił się, kiedy przeprowadzano w Czeczeni konkurs na najpopularniejszego zawodnika MMA. Ja tam któreś miejsce zająłem. Nie pamiętam, chyba to było trzecie. Przyjechałem wtedy do Groznego, dowiedziałem się, że był taki konkurs. Zaproszono mnie. Było mi bardzo miło, że tutaj też w ogóle doceniono mnie, bo do tej pory zajmowałem się tym sportem tylko w Polsce. Myślałem, że tylko tam mnie znają, a tutaj myślałem, że nie bardzo. Potem poznałem się Mairbekiem. Od tego czasu nasza współpraca coraz bardziej się rozwijała, aż w pewnym momencie nasz klub Arrachion Olsztym zmienił nazwę na Berkut Arrachion, co wydaje mi się, było dobrym krokiem. Dzięki tej współpracy rozwijamy się, wymieniamy doświadczeniami, zawodnicy czeczeńscy przyjeżdżają do nas, nasi jadą tam. Wymieniamy się i tak dalej. Tak wygląda nasza bliska, braterska przyjaźń i współpraca.
*****