„Mam przeczucie, że Jan wyjdzie z ostrym nastawieniem, żeby się zemścić” – Corey Anderson przed UFC Rio Rancho
Rozpędzony czterema zwycięstwami z rzędu Corey Anderson opowiedział o sobotnim rewanżu z Janem Błachowiczem w ramach gali UFC w Rio Rancho.
Gdy na początku listopada ubiegłego roku ekspresowo zdemolował faworyzowanego Johnny’ego Walkera w ramach nowojorskiej gali UFC 244, Corey Anderson zapowiedział, że w następnej kolejności interesuje go wyłącznie pojedynek mistrzowski.
Jednocześnie jednak – jak właśnie przypomniał w najnowszym wywiadzie z TSN.ca – zaznaczył wówczas, że uznaje mistrzowskie aspiracje Dominicka Reyesa, który dwa tygodnie wcześniej znokautował Chrisa Weidmana, za w pełni uzasadnione.
Dziś natomiast – po sobotnim zwycięstwie Jona Jonesa z Dewastatorem i przed swoim rewanżem z Janem Błachowiczem w Rio Rancho – Overtime nie ma wątpliwości, że zwycięstwo da mu upragniony pojedynek o złoto.
– Mogłem czekać na walkę o pas, ale mając na uwadze, jak blisko była ta walka, to gdybym powiedział, że będę czekał, na pewno zrobiliby teraz rewanż – powiedział. – Albo gdyby w międzyczasie Jan wziął walkę z kimś innym i wygrał, prawdopodobnie daliby titleshota jemu. Postanowiłem więc, że nic nie będę mówił, nikogo nie będę wywoływał do walki, tylko po prostu podpiszę kontrakt i to zrobimy. Pierwszym nazwiskiem, jakie padło, był Jan Błachowicz. W porządku, bez różnicy. Zdominuję go i nie będzie wątpliwości, kto powinien dostać walkę o pas albo gadki o tym, że Corey musi jeszcze kogoś pokonać albo o tym, że Corey kogoś unika, jak to lubi mówić Dana White.
Anderson i Błachowicz spotkali się po raz pierwszy w 2015 roku. Amerykanin okrutnie zdominował wówczas zapaśniczo polskiego zawodnika, zwyciężając jednogłośną decyzją sędziowską. Dwie z trzech rund sędziowie wypunktowali w stosunku 10-8 dla Overtime’a.
Anderson nie ma wątpliwości, że dziś, prawie pięć lat po pierwszej konfrontacji, są razem z Błachowiczem innymi zawodnikami, ale jednocześnie uważa, że sam znacznie bardziej niż Polak urozmaicił swój oktagonowy arsenał.
– Tak to wygląda w tej grze – powiedział Corey. – Trenujesz, pracujesz, rozwijasz się. Staję się coraz lepszy i dodaję coraz to nowe narzędzia do mojego repertuaru, bo gdy walczyłem z Janem po raz pierwszy, to była moja druga albo trzecia walka w UFC. Piąta lub szósta w całej karierze. On natomiast już wtedy miał trzydzieści walk na koncie. Nie doda więc do swojego arsenału wielu nowych technik czy sztuczek. Po prostu doszlifuje te, które posiada. W ciągu tych pięciu lat doszlifował więc te elementy, w których już był dobry i stał się w nich znacznie lepszy. Ja natomiast nie tylko poprawiłem się w tym, czym już wtedy dysponowałem, ale też dodałem wiele nowych rzeczy. Mam więc znacznie więcej narzędzi i jestem pewny siebie.
30-latek zwrócił uwagę, że przyczyną jego niepowodzeń w UFC – w latach 2016-2017 przegrał trzy z czterech walk, będąc bliskim zwolnienia – był przede wszystkim brak doświadczenia. Zdradził, że pierwszy prawdziwie kickbokserski trening odbył dopiero po porażce przez nokaut z Ovincem St. Preuxem pod koniec 2017 roku.
Zapytany o to, czy zwycięstwo w pierwszym starciu stanowi o jego przewadze mentalnej przed rewanżem, Anderson stwierdził, że nie wie, jak wpłynie to na Błachowicza. Zaznaczył, że on sam za czasów bojów zapaśniczych w szkole średniej do rewanżów po przegranych walkach podchodził z gigantyczną determinacją, pragnąc za wszelką cenę wziąć odwet za wcześniejsze niepowodzenie.
– Z drugiej strony można też trafić na gości, którzy mają potem problem mentalny – powiedział. – Dostali za pierwszym razem tak mocno, że wydaje im się, że rywal ma na nich patent. A potem gdy zaczyna źle się dziać w walce, w pewien sposób się poddają. Może więc być różnie. Mam jednak przeczucie, że Jan wyjdzie tam z nastawieniem, że musi pójść na mnie ostro, żeby się zemścić.
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN
*****
Khabib Nurmagomedov odpowiedział na $100-milionową ofertę szejków za rewanż z Conorem McGregorem